fbpx

#031 | Jak przeżyć na scenie? Radzi aktorka Teatru Kamienica

10 marca 2021

Jak oswoić scenę? Co robić z rękoma podczas wystąpienia? Jak zbudować kontakt z publicznością?

Naszym gościem jest Milena Staszuk znana z desek teatru Kamienica oraz podcastu Anonimowa Aktorka. W pierwszej części naszej rozmowy pytamy Milenę o to co pozwala jej z powodzeniem wychodzić na scenę przed dużą publiczność. Rozmawiamy o tym, jak się przygotowuje. Co jej pomaga wejść w rolę. Jak radzi sobie na scenie, kiedy zapomni tekstu. Co robi z rękoma i w czym pomaga jej torebka lub teczka.

Szukamy zastosowania tych podpowiedzi w wystąpieniach publicznych i podczas prezentacji.

cdn…

Życzenia, skargi, zażalenia, pytania oraz ochy i achy?
Pisz śmiało: podcast@opowiedz.to

Zapraszamy do posłuchania
Ania, Milena i Maciek

Posłuchaj

Obietnice z odcinka

Powiązane podcasty:
#016 | Jak odnaleźć własny styl w wystąpieniach publicznych? | ile siebie w sobie na scenie?
#023 | Jak mówić pełnią swojego głosu? | Głos a stres. Stres a głos.

Anonimowa Aktorka w sieci:
Podcast Anonimowa Aktorka – Spotify | Anchor | Apple | Google
Anonimowa Aktorka – Instagram
Anonimowa Aktorka – Facebook

Odcinek do poczytania

[Ania] Oto podcast Opowiedz.to. Odcinek 31., w którym gościmy Milenę Staszuk. Kim jest Milena Staszuk? Nigdy Państwo nie słyszeli? Hm, to nie dziwne, bo to jest anonimowa aktorka, która wcale nie jest taka anonimowa i nie jest wcale taka niesławna. Ma bowiem na koncie na Instagramie ponad 7. tysięcy followersów, nagrane ponad 30. odcinków podcastu, no i co jeszcze ma na swoim koncie i na sumieniu? To dzisiaj ją przepytamy, ale także sprawdzimy jak jej aktorska wiedza i doświadczenie może się przydać w wystąpieniach publicznych.

[Maciek] Potem Ania się przedstawia.

[Ania] Myślałam, że Ty teraz zaczniesz tak wyjątkowo.

[Maciek] No to wyjątkowo ja pierwszy. Maciek Cichocki, razem tradycyjnie z…

[Ania] Anną Kędzierską.

[Maciek] No i naszym trzecim głosem, którego już się nie możemy doczekać, więc poprosimy Milena powiedz, że jesteś.

[Milena] Dzień dobry, jestem. Dzień dobry, nazywam się Milena Staszuk, anonimowa aktorka.

[Ania] Dlaczego jesteś anonimową aktorką?

[Milena] Wymyśliłam sobie taki projekt, właściwie podcast, żeby opowiadać ludziom, o tym jak ten zawód wygląda od kuchni. Niekoniecznie od tej celebryckiej kuchni, od czerwonego dywanu, tylko od takiej codzienności większości aktorów w Polsce.

[Maciek] Ja bardzo chciałem przeprosić wszystkich za moją wspólniczkę, za Anię, ale tak, retrospekcja teraz będzie jak poznaliśmy się po raz pierwszy we trójkę, w tym gronie, w którym nas teraz słyszycie. To było takie robocze szybkie spotkanie przed akcją „Podcasty dla WOŚP” i wtedy w takim pędzie też w zasadzie przeszliśmy, po prostu pierwsze pytanie ciach, ciach, ciach merytoryka i po raz pierwszy musiałem moją wspólniczkę, bardzo relacyjną osobę, zatrzymywać, że „zaraz, poczekaj, zapytaj jaka pogoda, co słychać i tak dalej”. Mam wrażenie, że Ani zostało, od razu pierwsze pytanie „Dlaczego jesteś anonimowa?”. Także Milena, cieszę się, że ustałaś po pierwszym pytaniu.

[Milena] (śmiech)

[Maciek] Dalsze będą, zakładam, bardziej przyjemne. Ale dzięki za to, że wiemy skąd pomysł na anonimowość aktorki.

[Milena] Tak, to prawda, tak było, jak się pierwszy raz usłyszeliśmy, to Ania od razu zapytała, przeszła do konkretów i od razu zaczęła ustalać, w ogóle bez żadnego „dzień dobry” i „cześć” i już wtedy wiedziałam, że się dogadamy.

[Ania] Ooo nie.

[Milena] Konkrety przede wszystkim.

[Ania] O nie, przepraszam, „dzień dobry” powiedziałam, no to żeby teraz nadrobić zapytam, Milena jak się dzisiaj czujesz?

[Milena] Dziękuję Ci Aniu za to sympatyczne pytanie, czuję się bardzo dobrze.

[Ania] No bardzo dobrze. Słuchaj, to jak z Twojego doświadczenia można w takim razie skorzystać, jeżeli chodzi o wystąpienia publiczne?

[Milena] Wydaje mi się, że zawód, który ja wykonuję, bo jestem zawodowym aktorem, skończyłam szkołę filmową na wydziale aktorstwa, ma całkiem dużo wspólnego z wystąpieniami publicznymi, bo faktycznie tym zajmuję się na co dzień. Na co dzień gram w teatrze, gram spektakle i wychodzenie na scenę nie jest mi obce, więc zdaje się, że o tym sobie dzisiaj porozmawiamy i tutaj znajdziemy.

[Ania] Lubisz wychodzić na scenę?

[Milena] Bardzo lubię. Bardzo lubię, chociaż ostatnimi czasy jest tego trochę mniej z wiadomych powodów, ale tym bardziej się za tym tęskni i docenia.

[Ania] Mhm. Jakbyś Milena miała zrobić taką listę dla wszystkich tych, którzy niespecjalnie lubią wychodzić na scenę. Co tam jest takiego co może magnetyzować? Co jest takiego pysznego, co sobie można na tej scenie zafundować, wiesz, i wyjść, a potem zejść i powiedzieć „kurde, lubię to”.

[Milena] Pamiętam taką sytuację sprzed dwóch lat, kiedy miałam bardzo zły nastrój. Byłam zupełnie niepocieszona życiowo i wiedziałam, że wieczorem mam spektakl. I poszłam do tego teatru cała w smutach, bardzo nie mając ochoty grać komedii, którą tego wieczoru musiałam zagrać. No mimo wszystko praca jest praca, wobec tego przebrałam się w kostium, wyszłam na tę scenę i zaczęłam grać ten spektakl. I gdzieś tak w połowie spektaklu miałam taką scenę, w której odwracam się tyłem do widza, bo inni aktorzy prowadzą tą scenę, a ja po prostu czekam na swoją kolej. I ja się wtedy popłakałam ze szczęścia, bo zrozumiałam, że po moim złym nastroju nie ma śladu, ponieważ scena to jest takie miejsce, w którym dostajemy bardzo dużo od publiczności i jeśli się podobamy i jeśli złapiemy tą uwagę widza, to publiczność po prostu spija nam z ust i czerpie z nas, jest na nas skupiona i czujemy w powietrzu, jak oni chcą nas słuchać i to jest uzależniające, to jest jak narkotyki.

[Ania] Mhm. Skupić uwagę widza. Jak?

[Milena] Jak skupić uwagę widza? Zdaje się, że jakbym miała prostą odpowiedź na to pytanie, to bym może nie była taka anonimowa. A może nawet wszyscy aktorzy nie mieliby takiego życiowego problemu, jak zagrać spektakl idealny.

[Ania] Aha, jak Ty to robisz?

[Milena] Ostatecznie nie ma takiego przepisu jak to zrobić. Każdy gdzieś tam po kolei odnajduje jakieś swoje myczki, jakieś swoje tricki. Chyba kluczem do sukcesu jest bardzo dobre przygotowanie się do tego, czyli znanie swojej roli na wylot. Jest takie powiedzenie. Zdaje się, że Danuta Szaflarska to powiedziała, taka aktorka starszego pokolenia. Żeby znać swoją rolę na pamięć, żeby się jej nauczyć wystarczy ją przeczytać tylko 1000 razy. No więc możemy sobie tutaj w głowie policzyć, ile to będzie 1000 razy przeczytać scenariusz, którego sztuka trwa dwie godziny, to jest całkiem dużo czasu. Więc trochę czasu trzeba spędzić z tym tekstem, który chcemy na scenie zaprezentować, ale jeśli będziemy go tak znali na 100%, to wtedy nie będziemy się na tym skupiać. Będziemy się skupiać na tym, czy faktycznie między nami a publicznością następuje wymiana energii, czy oni nas widzą, czy oni nas słuchają.

[Maciek] Ja słucham z zapartym tchem, Aniu, dlatego się nie odzywam. Wiem, że masz przygotowane pytania, także prowadź dalej.

[Ania] Ale Ty tak nic? Że w ogóle?

[Maciek] Wiesz co? Nie, ja zbieram.

[Milena] Maciek zasłuchany.

[Maciek] Dlatego, że słucham z fascynacją, bo to jest jeden z tych zawodów, który mnie hipnotyzuje. Jestem, znaczy może powiedzenie „miłośnikiem teatru”, biorąc pod uwagę, że nie chodzę do niego tak często, jakbym chciał, byłoby już trochę naciąganiem faktów. Ale rzeczywiście bardzo, bardzo lubię i doceniam to, co się dzieje, zwłaszcza na deskach sceny. A nie ukrywam, że w tej chwili słucham dlatego, że staram się to łączyć z tym czym my się zajmujemy i jak sobie ten katalog zbiorę, to pewnie zacznę bardziej szczegółowo dopytywać, bo na razie jestem ciekaw po prostu aktorstwa, jeżeli mam okazję posłuchać kogoś, kto się tym zajmuje. No, ale tak, zbieram i będę sprawdzał, czego możemy się Milena od Ciebie nauczyć, ale to pozwólcie, że za chwilę, a na razie będę Waszym najbardziej zagorzałym słuchaczem.

[Milena] Dobrze, a ja tymczasem również poczekam, aż zaczniesz się wypowiadać, bo domyślam się, że ja również mogę coś uszczknąć z Waszej pracy.

[Ania] To ja będę kontynuować wątek przygotowań, bo my jak mówimy o wystąpieniach publicznych to też wychodzimy z założenia, że to wszystko co się dzieje przed wyjściem na scenę, bez względu na to czy to jest scena na konferencji, czy pokój konferencyjny gdzie są w audytorium tylko dwie osoby albo nawet spotkanie jeden na jeden z urzędnikiem, to też czasami to jest wystąpienie, to to przygotowanie jest szalenie ważne. Powiedziałaś „przeczytać 1000 razy swoją rolę”. Co jeszcze robisz, co masz przekonanie, że Ci pomaga przygotować się, ale w takim znaczeniu też zbudowania postaci, bo pewnie takie rzeczy się dzieją tutaj.

[Milena] Mhm.

[Ania] Uchyl nam rąbka tajemnicy.

[Milena] No to oczywiście oprócz tekstu, który jest tutaj bazą i podstawą, to w teatrze zwyczajowo przed premierą zawsze się próbuje, są próby. I tam, kiedy już nauczymy się tego tekstu, to bardzo ważne jest żebyśmy się również organicznie poruszali po tej scenie. W ogóle jednym z pierwszych zadań na studiach aktorskich jest nauka chodzenia i nauka trzymania rąk tam, gdzie powinny być trzymane.

[Ania] No i jak to przebiega?

[Milena] Ponieważ to jest niezwykle trudne, okazuje się, że na co dzień o tym nie myślimy, że to jest dla nas organiczne, natomiast kiedy wyjdziemy na scenę, to nagle dziwnie chodzimy, nie wiemy co zrobić z rękami, czy włożyć je do kieszeni, one nam przeszkadzają, czy je złapać, czy coś trzymać.

[Ania] Tak, to jest odwieczny problem osób występujących. Co zrobić z rękoma? Takie jedno z pierwszych trzech pytań, które się pojawia. No i jak przebiega ta nauka, Milena, na studiach? Co można wdrożyć do życia zwykłego anonimowego konferansjera albo mówcy?

[Milena] Wydaje mi się, że bardzo pomocne będzie takie oswojenie się z przestrzenią. Czyli jeśli wchodzimy na daną scenę pierwszy raz, bo jesteśmy w nowym miejscu, no to super jest przyjść odpowiednio wcześniej, zadbać o swój kostium, zobaczyć co dokładnie ubieramy, czy na pewno wszystko się zgadza, żeby tam gdzieś potem w pośpiechu i w nerwach na ostatnią chwilę czegoś nie szukać. Wejść sobie na scenę, poczuć ją, przejść sobie tą scenę, zobaczyć ile ona ma metrów, ile ma głębokości, szerokości, sprawdzić sobie oczywiście ten dźwięk, jak on się niesie, sprawdzić mikrofony, jeżeli będziemy posługiwać się mikrofonami i po prostu zagadać sobie do siebie na tej scenie zanim wejdzie publiczność i zanim już będzie za późno, żeby się przetestować. Oswoić się z tym wszystkim.

[Ania] Mhm. Tak, to też podkreślamy właśnie testowanie jako taką okazję, żeby też popracować ze swoją tremą, która być może się pojawia, że to oswojenie sytuacji pozwala nam poczuć się lepiej. Dla mnie bardzo ważne jest to, co powiedziałaś, żeby wydobyć z siebie na tej scenie głos, bo często z doświadczenia wiem, jak pracujemy z klientami jest tak, że oni w głowie mają wszystko świetnie ułożone, a potem jak mają powiedzieć „Dzień dobry Państwu, zapraszam na spotkanie” albo „Czy kiedykolwiek zastanawialiście się czy…?” to się okazuje, że po prostu gdzieś to tam uwięzło. No i albo mówią to tak bardzo cicho, że te ostatnie rzędy nie mają szansy ich usłyszeć.

[Milena] Tak, bo wydaje mi się, że nie bez kozery na przykład w teatrze mamy trzy próby generalne, które się wydarzają tuż przed premierą i na którą przychodzi publiczność. Nie wiem czy w wystąpieniach publicznych również jest taka możliwość, żeby publiczność sobie przyszła, może na przykład można wystąpić przed żoną albo gdzieś tam w jakimś rodzinnym, tak, tak.

[Ania] Zachęcamy do tego, dokładnie, tak. Można się też nagrać, być swoją własną publicznością.

[Milena] Tak, tak i to obejrzeć, to jest bardzo dobry pomysł. I też naprawdę bardzo ważne jest, żeby w dniu tego wystąpienia już na tej scenie się odezwać na tej scenie, bo często wchodzimy na tą scenę i sobie rozglądamy się i widzimy, że tutaj coś jacyś ludzie ustawiają, że gdzieś tam pracują, że może my im będziemy przeszkadzać, natomiast to naprawdę dużo daje, kiedy wydobędziemy z siebie ten głos. Bo jak wejdziemy tam o tej godzinie zero, to to już będzie drugi raz, to nie będzie ten pierwszy najstraszniejszy.

[Maciek] A ja pozwolę sobie się ciutkę wtrącić.

[Ania] Nie wytrzymałeś.

[Maciek] Tak. Nie no, trochę wytrzymałem, no. Bo jedna rzecz mnie mocno frapuje. Znaczy, domyślam się, że to nie jest w opozycji, ale może tak przez przypadek brzmieć, więc potrzebuję to doprecyzować. Z jednej strony my jak pracujemy z mówcami albo sami ze sobą jak wchodzimy na różne sceny, to doświadczenie pokazuje, że na wagę złota jest naturalność, bycie sobą, a nie kreowanie roli. Zawsze żartobliwie mówię, że nie jestem na tyle dobrym oscarowym aktorem, żebym kreował jakąś rolę na scenie. Prędzej czy później z niej wyjdę i to będzie kiepsko wyglądało. Z drugiej strony absolutnie kupuję to o czym mówisz, że w momencie, kiedy się wchodzi na scenę, no to okazuje się, że nagle coś co jest dla mnie, jak to użyłaś zwrotu, organiczne, czyli jak chodzić, jak poruszać rękami też jest wyzwaniem. To Ty masz na to całe, znaczy całe, no ileś czasu na studiach poświęcasz na to, żeby jakkolwiek to nie zabrzmiało, ale daje do myślenia, nauczyć się chodzić i robić coś z rękami. No ale mówcy, z którymi pracujemy wchodzą na scenę, wiesz, nie po wielu latach studiów prelegenckich, nie wiem czy takie w ogóle istnieją.

[Ania] Zróbmy je.

[Maciek] To co my.

[Milena] Powinny istnieć, dobry pomysł.

[Maciek] Myślę, że by niewątpliwie się przydały, zwłaszcza tym, którzy zawodowo to robią. To co robić z tymi rękami? Ale tak wiesz, żeby robić to z jednej strony świadomie, ale nie dopasowywać siebie do jakiegoś schematu, tylko żeby zachować jak najwięcej siebie w sobie, ale jednocześnie no tymi rękoma nie robić głupot. Od czego zacząć? Na co uważać?

[Milena] Faktycznie ręce z wszystkich części ciała na scenie są najbardziej problematyczne i aktorzy też się z tym zmagają i gdzieś to tam po drodze przychodzi. I jeszcze chciałam nawiązać do tego co powiedziałeś na początku, żeby przede wszystkim być sobą. I tak i nie. Ja na przykład miałam taką historię. Jestem, jak na tam te kilka lat w zawodzie, dosyć doświadczonym aktorem na scenie, dużo tych spektakli zagrałam i faktycznie powiedzmy, że już mam mniejszy problem z wychodzeniem na scenę i gdzieś tam czuję się dosyć komfortowo, kiedy gram postać. Natomiast przed swoim ślubem zaprosiłam moją mamę na spektakl i chciałam koniecznie tuż po oklaskach prywatnie wziąć mikrofon i poprosić ją, żeby zaprowadziła mnie do ołtarza. No i pomyślałam sobie: Co za problem? Gram spektakl, w którym jestem bardzo odważną postacią, a potem chwycę po prostu za mikrofon i powiem jej kilka słów od serca. I to jak ja się wtedy bałam i jak się zestresowałam, kiedy musiałam nagle wyjść z tej postaci i być sobą, to jest niewyobrażalne. Ja się zaczęłam cała trząść, chociaż jednocześnie dosłownie trzy minuty temu, wcześniej, trzy minuty wcześniej latałam półnaga po scenie wykrzykując jakieś obelżywe hasła sceniczne, które miałam w scenariuszu. Więc to różnie bywa, czasami może nas trochę przerosnąć bycie sobą i wtedy warto się umówić ze sobą, że to jest taka rola i po prostu ja jestem konkretną osobą i ta konkretna osoba jest bardzo przebojowa, odważna i to ona wyjdzie za mnie na scenę. To jest taki trick aktorów, kiedy czujemy jakąś wielką tremę i stres, że nie damy sobie z tym rady. Po prostu zastępujemy sami siebie wyimaginowanymi siebie. Natomiast.

[Ania] Mhm. Ale ja tak słyszę, że to jest dla mnie wyjęcie ze swojego jestestwa, tego wszystkiego co nam w danym momencie może służyć, bo rozgraniczyłabym udawanie kogoś od takiego, no właśnie, przyjrzenia się swoim najmocniejszym stronom, talentom, które w danej sytuacji mogą nam służyć, żeby je wzmocnić. I nawet samo powiedzenie sobie żartobliwie „Jestem zwycięzcą”, „Tak, zrobię to”, „Nie robię tego po raz pierwszy”, „Mam na swoim koncie inne razy, kiedy oto takie rzeczy robiłam/robiłem” albo „Dałam sobie czas na przygotowanie, nie robię tego po raz pierwszy”, no sprawia, że ta nasza głowa zaczyna inaczej myśleć i układać tą całą rzeczywistość czyniąc ją mniej przerażającą.

[Milena] Dokładnie. Można sobie pomyśleć, że znam taką Anię i znam takiego Maćka, którzy mnie przecież przeszkolili jak to zrobić i na chwilę pożyczę sobie od nich te skille, a zapomnę o tym swoim stresie. Czyli po prostu z tej jakby postaci, którą chcemy za chwilę wykreować eliminujemy ten swój prywatny strach. Umawiamy się ze sobą, że ten strach zostawiamy w domu.

[Maciek] Ok, czyli ja spróbuję, na swoje własne potrzeby, zobaczyć czy dobrze godzę te dwa punkty widzenia, to nadal będę pozostawał przy tym, że dla amatorów lepiej być sobą niż próbować grać kogoś, no bo nie mają w tym doświadczenia. Jednocześnie możemy wybrać jakim sobą jesteśmy, no bo bycie sobą to jest bardzo szeroki zbiór, czyli mogę z niego parę rzeczy odłożyć i umyślnie wyeksponować te, które w tym momencie są mi potrzebne.  Chociażby tak jak powiedziałaś: pewność siebie, przebojowość, która na scenie raczej może być na plus, niż próba schowania się za mikrofonem, zwłaszcza jeżeli ten jest bez statywu, no bo wtedy ciężko po prostu się za czymś schować.

[Milena] Dobrze, to tak się umówmy, to jest złoty środek. W takim razie, zamiast kreować faktycznie wielką postać, bo to mogłoby, powiedzmy, kogoś tak na szybko, na gorąco przerosnąć. Faktycznie po prostu wyciągnijmy z siebie te bardziej przebojowe cechy i z tymi cechami wyjdźmy na scenę.

[Maciek] No dobra, ale ja wrócę.

[Milena] A co z tymi rękami?

[Maciek] A właśnie! Powiedz mi, co jak mam z tymi moimi łapcami co to się majtają, wiesz, nieporadnie jak u goryla poniżej pasa, co ja mam z nimi zrobić?

[Milena] Uciąć.

[Maciek] Wiesz co, miałem kiedyś okazję prowadzić taką wyprawę, znaczy współorganizować pierwszą polską wyprawę survivalową osób niepełnosprawnych z fundacją Jaśka Meli, gdzie Jasiek Mela, myślę że osoba dość znana i kojarzona, był. To Jasiek nie ma ręki, nie ma nogi, nie jest to tajemnicą, więc mogę to wprost powiedzieć. I oczywiście ma protezę nogi, dzięki czemu świetnie się porusza, ale w żaden sposób nie używa zastępnika swojej ręki, którą stracił. Pamiętam kiedyś taką rozmowę przy ognisku, gdzie on, swoją drogą, suszył aparat do robienia zdjęć, bo wcześniej go utopił w rzece, więc mieliśmy wędzoną lustrzankę nad ogniskiem. No i ktoś zapytał Jaśka „Ty, stary, ale nie byłoby Ci łatwiej gdybyś miał coś na tej ręce, jakiś taki, nie wiem, hak jak pirat czy coś?”. Bo to już takie dość luźne rozmowy były. I on stwierdził „Nie, to mi jedna przeszkadza, jak miałbym dwie to bym się chyba zgubił”. Także no jest to jakaś metoda i nawet mam, tak jakby znam człowieka, który ją potwierdza, ale nie mam odwagi iść w tym kierunku. Jakbyś coś innego może mi poleciła, tak.

[Milena] Dobra. No dobrze, dobrze, mniej kontrowersyjne rozwiązanie. Na scenie bardzo często aktorzy uciekają się do, po prostu, rąk w kieszeniach, chociaż domyślam się, że akurat przy wystąpieniach to może nie wyglądać zbyt elegancko. Natomiast aktorzy faktycznie budując swoją postać, to jedno z pierwszych pytań do reżysera to jest „No to jest taki luźny chłopak, nie? On ma takie ręce w kieszeniach”. Wtedy sprawa rąk jest zawsze załatwiona, to jest taki wytrych. Natomiast jeżeli rąk do kieszeni nie da się włożyć, to w przypadku kobiet często na scenie aktorki trzymają torebki. I zwłaszcza na wejście, kiedy na początku jakby te ręce nam najbardziej przeszkadzają, bo jesteśmy bardziej zestresowani tym, że się na tej scenie znaleźliśmy i bardzo znanym rozwiązaniem w spektaklach to jest na przykład szklanka wody, którą trzymamy albo teczka z jakimiś tam ważnymi bardzo dokumentami. Chyba to jest też coś co moglibyście polecać – teczka z notatkami, gdzie w punktach mamy napisane co dalej mówimy, bo to też jest jakby klucz na przykład do tremy i do tego, że się kompletnie zgubimy w wątku i nie wiemy co dalej, wtedy mamy tutaj taką ściągę.

[Maciek] Mhm.

[Ania] Mhm. Ta teczka jest bardzo dobrym pomysłem, zwłaszcza jeżeli będzie teczką w formacie A5.

[Milena] Taką mniejszą, jak zeszyt.

[Ania] Taką mniejszą. No i nie z gumką, żeby nie prowokowała do tego, żeby nią strzelać.

[Milena] Żeby nie strzelać.

[Ania] Podobnie jest z długopisami, które mogą klikać, no to też jeżeli chcemy, żeby to był taki gadżet, który właśnie zajmie nam rękę, to żeby nie prowokował do tego, żeby no jakoś przy nim manipulować i wydawać dźwięki, ale jak najbardziej. Tak myślę sobie jeszcze o tej szklance wody, która przy tych osobach, które intensywnie gestykulują może być niebezpieczna, bo jak machną to się zaleją, ale taka teczka super, mhm.

[Milena] Ale może być też ćwiczeniem właśnie na opanowanie. Natomiast takim stricte aktorskim sposobem, którego uczyłam się na studiach, to jest po prostu wypuszczenie tych rąk prosto, równo z ciałem w dół, co wydaje się niemożliwie trudne, kiedy się wchodzi pierwszy raz na scenę, ale z czasem praktyka pokazuje, że faktycznie na co dzień te ręce po prostu mamy opuszczone i nie trzeba nimi gestykulować. I to jest kwestia świadomości tych rąk i tego, że one po prosu zwisając wyglądają na miejscu.

[Ania] Tak i w naturalny sposób się uniosą wtedy, kiedy będą miały gestem wzmocnić informację.

[Milena] Dokładnie.

[Ania] Bo myślę, że tą pułapką, która jest w opozycji do tego co powiedziałaś – puścić ręce luźno wzdłuż tułowia, to jest spleść je na środku swojego tułowia, tak na wysokości rozporka i wtedy wygląda się albo na piłkarza albo na sierotę, można sobie wybrać interpretację.

[Milena] A w Waszym zawodzie gdzie trzyma się ręce? Z tyłu czy tutaj gdzieś wyżej pod splotem słonecznym? Jakie macie patenty?

[Maciek] Znaczy wiesz, jeżeli chodzi o wiedzę taką książkową, do której mamy podejście, powiedziałbym dość luźne, no to raczej nie chowamy za sobą, bo to zawsze może wywoływać takie skojarzenie, że coś tam ukrywamy, kombinujemy. Przed sobą, ja bardzo lubię jak Ania to opisuje, ona to jeszcze czasami wspiera takim komunikatem wizualnym. Ania pracowała z rzecznikami prasowymi i to takimi, którzy zajmowali się też trudnymi sprawami w kryzysie i oduczała ich robienia tej słynnej piramidki, która to piramidka, jak jeszcze w ramach tego, że wypowiedź była długa, a ręce się męczyły, zjeżdżała coraz niżej i coraz niżej i coraz niżej, aż w końcu lądowała poniżej linii paska. A jeszcze ktoś był zdenerwowany i poruszał rękoma złożonymi w piramidkę poniżej linii paska do przodu i do tyłu, nie korespondowało to z trudnymi informacjami, które przekazywał publiczności. Więc książkowo to jest obszar od brody do pasa z przodu, dlatego ja uwielbiam wszystkie inne zakamarki, które są teoretycznie niedozwolone i poszukiwać ich w ramach wykorzystywania. To ja, a Aniu? Bo opowiedziałem Twoją historię tak po cwaniacku, ciekawe jak teraz Ty się odniesiesz.

[Ania] No ja powiem, że tak, że znasz moją historię. Ta przestrzeń między ramionami a paskiem, o którym wspomniałeś Maciek, jest najbardziej bezpieczna. Ja też zachęcam do tego, żeby o tych rękach zapomnieć. Żeby im pozwolić być tak po prostu, bo my na co dzień jak opowiadamy o różnych rzeczach, to się nie zastanawiamy co z nimi zrobić i bardzo mi jest blisko do tych podpowiedzi, o których Milena mówisz, żeby wejść, a potem pozwolić płynąć temu, bo to ciało się ułoży w sposób naturalny. Zachęcam też zawsze do tego, żeby te ręce na początek były w miarę luźno, dlatego że to też nam pozwala oddychać. Ja, od kiedy jakiś czas temu popracowałam sobie z trenerką emisji głosu, ona mi pokazała takie ćwiczenia, które wyglądają tak jakbyśmy byli tenisistą i odbijali piłkę. One pięknie rozluźniają tutaj obręcz barkową, ale też pozwalają tym rękom znaleźć takie naturalne miejsce, więc i dobrze się oddycha i trema mniejsza, no i pytanie „Co zrobić z rękoma?” znika.

[Milena] A ręce w kieszeni? Dozwolone czy nie?

[Ania] Myślę, że coraz bardziej kulturowo tak, jeszcze gdybyśmy się spotkali 20 lat temu, Milena byłabyś w przedszkolu, a my byśmy przyszli z projekcją pod tytułem „Kółko teatralne” na przykład albo „Dlaczego warto zostać aktorem?”, to.

[Milena] To Wy, to Wy byliście.

[Ania] Tak, to my, to my. To wtedy byśmy powiedzieli „Nie, nie, ręka w kieszeni absolutnie nie”. Na ten moment no Maciek jest doskonałym przykładem. Ty Maciek bardzo często występujesz z ręką w kieszeni, bo tak Ci jest wygodnie, ale to też jest takie komponujące się z Twoim stylem, więc tutaj jest wiele takich czynników, które warto wziąć pod uwagę. Po pierwsze jak my się z tym czujemy? Bo ja mam takie przekonanie, że wystąpienie publiczne jest na tyle dużym wyzwaniem dla sporej części z nas, że głupio jest dokładać sobie jeszcze jakieś ograniczenia typu „ręka w kieszeni” albo „ręka nie w kieszeni, bo…”. Druga rzecz to jest też taka, no w jakim jesteśmy stroju, czy ta kieszeń na przykład w marynarce jest rozpruta, a nie właśnie świeżo zdjęty po praniu albo po komunii garniturek i tam się okazuje, że nie ma tam tej ręki gdzie schować. No i też jakie mamy audytorium. No Ty masz Maciek takie doświadczenie, jeżeli chodzi o wystąpienie przed audytorium.

[Maciek] Ja eksperyment robiłem, tak.

[Ania] Na którym siedzą panie, które są, my jako kobiety jesteśmy dużo bardziej wrażliwe na te komunikaty niewerbalne. To oddam Ci głos Maciek do Twojego eksperymentu.

[Maciek] To ja po krótce, żeby go nie przedłużać, ale rzeczywiście kiedyś zostałem postawiony w takiej sytuacji – znajoma poprosiła mnie, żebym poprowadził konferencję kobiet biznesu w Poznaniu w Browarze. No z przyjemnością się zgodziłem, odkurzyłem komunijny garnitur, z radością stwierdziłem, że mimo, że 30 lat minęło to nadal w niego wchodzę, więc taki przygotowany w tym garniturze. On jest ważny w dalszej części tej historii, dlatego go podkreślam. Pojechałem na tą konferencję, jak już sobie ją prowadziłem, to znajoma do mnie zadzwoniła z pytaniem czy jak już prowadzę to nie poprowadziłbym za nią jej fragmentu. Mówię „Ale o czym?”. „No wiesz tam, rola mowy ciała w komunikacji”. Ciało mam, komunikować się umiem, czemu nie. Ona wytłumaczyła się, że coś jej wypadło, potem się okazało, że rodziła w tym czasie. No i rzeczywiście niezręczność tej sytuacji polegała na tym, że ja zapowiadałem sam siebie. Najpierw byłem konferansjerem, potem prelegentem, nie jestem Milena aktorem jak Ty, więc ciężko mi było to jakoś zarysować, wykreować dwie różne postacie. Rzeczywiście na sali było około 300. pań, byłem ja i był dźwiękowiec. No, ale zadbałem o to, żeby on był za kulisami, żeby mi konkurencji nie robił. No więc jak już sam się zapowiedziałem, to odłożyłem mikrofon no i zacząłem coś mówić. I teraz zabijcie mnie, nie pamiętam co, coś. Istotne jest to, że włożyłem rękę do kieszeni i tutaj ważny jest ten garnitur dlatego, że ręka włożona nie odgarniając poły marynarki do tyłu tylko tak jakby pod marynarką powoduje, że ta fałda eksponuje ten gest. I to „coś” mówiłem, dajmy na to przez 3-4 minuty, po czym przerwałem i zapytałem „Drogie Panie, czy to, że mam od trzech minut rękę w kieszeni i mówię do Was, to jest ok czy nie ok? Jak to odbieracie?”. No i zgodnie z duchem społeczeństwa polskiego sala się bardzo mocno spolaryzowała na dwa obozy. Był obóz, który był gotowy mnie odsądzić, od czci i wiary wyrzucić, nigdy więcej na żadne sceny nie zapraszać, bo to jest niegrzeczne, niekulturalne, no i te wszystkie „nie”, które można sobie wymyślić. I był też obóz, który stwierdził, że „o, wreszcie na luzie, fajnie, w kontakcie, po swojemu”. To nie jest przełomowy eksperyment, natomiast jest to dla mnie taki wniosek, że nie ma jednej jedynej prawdy objawionej, jeśli chodzi o tą rękę w kieszeni, która bardzo często jest pytaniem co z nią robić. To co ja robię, bo rzeczywiście mnie jest blisko do ręki w kieszeni, widzę tutaj po tym Milena co mówisz, że jakaś taka zbieżność między mną, a zawodem aktorskim jest, także może szansa dla mnie gdzieś jeszcze kiedyś istnieje.

[Ania] Uniwersytet Trzeciego Wieku Maciek dla nas tylko i wyłącznie, ale może są jakieś wydziały aktorskie. Ja bym poszukała.

[Maciek] To ja do Uniwersytetu Trzeciego Wieku jeszcze później nawiążę, poproszę przypomnij mi, a teraz wracając do wniosku z eksperymentu. Ja bardzo często zaczynam z ręką w kieszeni, ale jak nie ma czegoś, ja po swojemu nazywam, że to nie żre, czyli ja gdzieś w sobie czuję, że nie idzie. Ty użyłaś Milena takiego zwrotu, że nie ma energii między Tobą, a publicznością. Ja nie jestem w roli, która na przykład obliguje mnie do tej ręki w kieszeni, no bo nie gram tego, nie wiem, warszawskiego cwaniaczka, który ma ręce w kieszeni i czapkę na bakier, tylko jestem sobą, no ale jeśli nie żre, nie ma tej energii to to jest pierwsza rzecz, którą zmieniam. Wyjmuję rękę z kieszeni, bo statystycznie ona może, z mojego eksperymentu wynika, około połowie osób nie odpowiadać. Więc zaczynam od bycia sobą, ale to jest element, na który jestem wyczulony. To taka jest moja metoda.

[Milena] Kupuję to.

[Ania] Koniec części pierwszej. Na kolejną zapraszamy już za dwa tygodnie. A dziś, jeżeli uznajesz ten odcinek za wartościowy opowiedz o nim swojej rodzinie, przyjaciołom i znajomym.

 

Pokaż więcej

Jak słuchać naszego podcastu:

Możesz nas słuchać praktycznie wszędzie. Siedząc przed komputerem, jak również będąc w ruchu, za pośrednictwem Twojego telefonu. Mówiąc krótko kiedy chcesz i tak jak lubisz.

Recenzuj nasz podcast

Kiedyś w sklepach na konopnym sznurku wisiał brulion, z którego okładki wielkimi literami krzyczał tytuł książka skarg i zażaleń.
Teraz mamy recenzje. Niekoniecznie tylko ze skargami. Jeśli masz jakieś przemyślenia, wnioski albo rekomendacje dla innych słuchaczy napisz nam recenzję. Będziemy wdzięczni i zmotywowani do dalszej pracy.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *