fbpx

#030 | Fakty i mity o slajdach w prezentacji

24 lutego 2021

Slajdy w prezentacji… Z obrazkiem czy bez? Font szeryfowy czy Comic Sans? Ile tekstu na slajdzie? A tytuł? Wpisywać czy nie? Co z kolorami? Czy czerwony odstrasza, a zielony zachęca? Po co prelegentowi prezentacja? Kiedy pomaga, a kiedy staje się kulą u nogi i okazją do położenia wystąpienia. 

W 30 odcinku wyruszamy na wojnę. Wojnę na argumenty. Sięgamy do źródeł i bad. Polskich i zagranicznych. Konfrontujemy je z naszym doświadczeniem. 

Co z tego wynika? Posłuchaj i zdecyduj, które wskazówki będą Twoją bronią w wystąpieniach publicznych. 

Nie zgadzasz się z nami? Masz inny punkt widzenia? Podziel się nim z nami. Napisz na: podcast@opowiedz.to 

Zapraszamy do posłuchania
Ania i Maciek

Posłuchaj

Obietnice z odcinka

Powiązane podcasty:
#027 | Prezentacja jest jak pierwsza randka | O prezentacjach, nie tylko o slajdach

Inne takie:
eTalks – The Secrets of Food Marketing: Kate Cooper | Najlepsza prezentacja wg. Ani (Maciek się z tym zgadza)
A PowerPoint Proposal (Clean Corporate Comedy Video) | Konsekwencją pierwszej randki bywają zaręczyny. Najlepiej z prezentacją PowerPoint w tle 😉

Odcinek do poczytania

[Ania] Oto podcast Opowiedz.to. Odcinek trzydziesty, w którym przeprowadzimy wojnę na argumenty jak dobrze przygotować prezentacje w PowerPoincie. Mała czcionka czy duża czcionka? Obrazki, a może jednak grafiki? A gdyby tak w ogóle zrezygnować ze slajdów? No, a jak to się wszystko ma do wystąpień online, których w naszym życiu jest coraz więcej? A na tę wojnę wyruszają Anna Kędzierska.

[Maciek] I zestresowany, z chęcią schowania się w okopach, Maciek Cichocki.

[Ania] Razem Opowiedz.to. Zanim się schowasz Maciek, to ja Cię zapraszam do tego, żebyś sięgnął do swoich magazynów broni i pokazał mi co takiego przygotowałeś na dzisiaj. Bo ten odcinek jest o tyle nietypowy, że szykowaliśmy się do niego asynchronicznie, czyli każdy z nas sięgnął do różnych źródeł internetowo-doświadczeniowych i wyjęliśmy stamtąd takie podpowiedzi, z którymi się zgadzamy, ale też z takimi, z którymi chcemy popolemizować. Więc ciekawa jestem Maciek co u Ciebie idzie na pierwszy ogień.

[Maciek] Ja sięgnąłem do źródeł edukacyjnych w myśl zasady, że tak naprawdę pierwszy kontakt z prezentacjami mamy wtedy, kiedy mamy przygotować jakąś prezentację w szkole. I jak obserwuję sobie młodzież, którą posiadam na obiekcie mieszkalnym, to mam w sobie taką trochę niezgodę. Przy czym „trochę” jest tylko takim zwrotem zmiękczającym na początku tego odcinka. Bo rzeczywiście, moim zdaniem, w szkołach ta prezentacja nie jest wykorzystywana do tego co trzeba, a to potem może pokutować. No i idąc tym tropem zacząłem szukać czy są jakieś wytyczne dla młodych ludzi w internecie szeroko rozumianym, czyli w ich świecie, które pozwalają im przygotować się do robienia wspomnianych prezentacji. No i mam dwa opracowania, na których będę się dzisiaj opierał i które będą mymi zasiekami w batalii, którą Aniu już tutaj zapowiedziałaś. Pierwsze to jest rzecz z minionego roku, z 2020 roku z lutego. Pojawiło się w pewnym periodyku „Biblioteka w Szkole”. Tutaj, według jego ocen, bardzo dobrze czytanym, 31 lat tradycji, także daje mi to taką podstawę, że jest to publikacja, na którą warto zwrócić uwagę. No i jest w niej taki „Podstawowe zasady tworzenia prezentacji”. To jest pierwsze moje źródło, na którym będę bazował, drugie źródło dotyczy późniejszego już etapu edukacji i jest z Politechniki Wrocławskiej i jest to opracowanie pod tytułem „Zasady tworzenia prezentacji multimedialnych w Microsoft Office PowerPoint”. Czyli ja tak bardziej naukowo-edukacyjnie wychodzę na start.

[Ania] No to ja zagranicznie sięgam tam gdzie zaczęła się sztuka tworzenia PowerPointa, czyli za wielką wodę. I przygotowana jestem nawet z badaniami naukowymi na dużej próbie, które dotyczą no pewnej podpowiedzi związanej z tworzeniem PowerPointa. W tych materiałach Maciek, które przeanalizowałeś, co jako pierwsze wyjmujesz jako podpowiedź dla wszystkich twórców prezentacji?

[Maciek] No to zgodnie z materiałami, które mam przed oczami, zgodnie z tym jak prezentacja zwykła przebiegać, pierwsza rzecz, która jest wspólna dla obu źródeł, które znalazłem brzmi mniej więcej w taki sposób, że każda prezentacja musi mieć swój temat. No i tenże temat powinien być przedstawiony na slajdzie tytułowym. Warto tutaj jeszcze się zastanowić co chcemy osiągnąć tym tematem, komu go przekazać i tu absolutnie się zgadzać. Ewentualny mój znak zapytania budzi ten slajd tytułowy, na którym na pewno, co jest mocno podkreślone w obu tych opracowaniach, musi się znaleźć temat.

[Ania] No właśnie, aż czekałam, że zakwestionujesz ten fragment, bo on tak mi obco brzmi w Twoich ustach.

[Maciek] No, w moich rzeczywiście brzmi obco jako, że mnie jest blisko i, tak jakby zawodowo, wszystko, można powiedzieć, co robię służy temu, żeby przełamywać schematy, ale nie w ramach rebelii dla rebelii, tylko w ramach poszukiwania efektywności. I jednocześnie mam taką świadomość, że dla niektórych schemat daje poczucie bezpieczeństwa i komfortu. Więc jeśli moim celem byłoby zadbanie o taki komfort i schematyczny przebieg, na przykład konferencji albo procesu sprzedażowego, gdzie się wspieram prezentacją, no to wtedy ten tytuł na pierwszym slajdzie będzie takim ukłonem w stronę tych, którzy chcą, jakbym chciał być złośliwy to bym powiedział „troszkę się zdrzemnąć” podczas mojej prelekcji. Ale to oczywiście jest moja interpretacja, może po prostu w takim tradycyjnym rytmie jej wysłuchać. Ja, jeśli chodzi o mnie, o mojego człowieka wewnętrznego, o Maćka, uważam że pierwszy slajd powinien zaskoczyć.

[Ania] Mhm.

[Maciek] Bo otaczają nas powtarzalne prezentacje, otaczają nas, mówiąc po staropolsku, layouty firmowe, które narzucają pewnego rodzaju stylistykę pierwszego slajdu. Zresztą drugiego, trzeciego i dziesiątego też. No i jeżeli one są często powtarzalne, to się robią zwyczajnie nudne. A wiem Aniu od Ciebie, jako od dyplomowanego psychologa, że nawet jest coś takiego jak habituacja bodźca, która tłumaczy to zjawisko, że powtarzalne bodźce prędzej czy później zaczynamy ignorować, no i tak samo jest z powtarzalnymi slajdami. Więc sztuka, przynajmniej ta, do której ja dotarłem, mówi o tytule na pierwszym slajdzie. Maciek z wnętrza siebie mówi: Niekoniecznie, być może warto w tym momencie zaskoczyć. Jeszcze nie powiem jak, bo być może to wyjdzie nam w dalszej części naszego odcinka. To taki mój pierwszy krok, a co Ty masz?

[Ania] No to ja będę kontynuowała to o czym Ty powiedziałeś, bo w moich źródłach amerykańscy, chyba nie naukowcy, bardziej dziennikarze i copywriterzy. Na stronie templatemonster.com jest taki artykuł „10 zasad prezentacji w PowerPoincie, takiej prowadzącej do sukcesu”. Jako pierwszą podpowiedź zdradzają coś, co powiem Ci, że szalenie mi się spodobało, bo tam jest taka zachęta do pomyślenia o dwóch rzeczach. Pierwsza to jest taka, że ludzie, którzy przychodzą na Twoją prezentację są z natury rzeczy leniwi. To się wiąże ciut z tą habituacją bodźca, o której Ty powiedziałeś i że jeżeli my trafiamy na coś co nas na pierwszy rzut oka nie wciągnie, nie porazi, nie zainteresuje, nie spowoduje, że taka surykatka na prerii z nas wyskakuje i sprawdza „A co to? A co to? A co tam się będzie działo?”, no to jest spora szansa, że ta nasza publiczność już dzięki temu pierwszemu slajdowi powie „Aaa, dobra, nuda, nic się nie dzieje”. A druga podpowiedź, która no mnie zbiła z nóg. Ja uwielbiam takie krótkie zdania, które trafiają prosto w miantkie, jak my to zwykliśmy mówić. Mianowicie podpowiedź jest taka: Ludzie nie przychodzą na Twoje wystąpienie po to, żeby oglądać Twoje slajdy. Ja uważam, że to jest świetne założenie na sam początek, że to nie prezentacja jest najważniejsza, tylko temat z którym przychodzisz, Twoja pasja z którą o niej, o tym temacie opowiadasz, Twoje ogólne przygotowanie i to wszystko co Ty, Twoją wyjątkowością jako mówca wnosisz na scenę. A prezentacja? No niech będzie, jeśli z różnych powodów będzie Ci w tym wystąpieniu pomagać, ale ludzie nie przychodzą po to, żeby oglądać Twoje slajdy.

[Maciek] No, mnie to przekonuje i też przywołuje mi w pamięci wydarzenie całkiem niedawne, czyli audiokonferencję „Lekkomówni”, gdzie pamiętam, że dzieliłaś się takim przykładem kogoś, kto wręcz w narracji miał taki sposób mówienia „A na tym slajdzie opowiem Państwu”.

[Ania] A, to wiesz, to jest w ogóle taka pułapka, którą my jako prelegenci w mniejszych i większych sytuacjach wystąpień publicznych sobie szykujemy, że jak gotujemy się do takiego wystąpienia, to zamiast ułożyć sobie w głowie o czym my chcemy opowiedzieć, to zaczynamy od slajdu z tytułem, z nazwiskiem naszym własnym, z datą. No wiadomo, że po takim slajdzie to musi być agenda, no a potem cała reszta w punktach rozpisana na poszczególnych slajdach. No i efekt jest taki, że ludzie faktycznie mówią „A teraz, przechodząc do kolejnego slajdu, chcę Państwu opowiedzieć”, czyli poszczególne slajdy są taką, takimi punktami na drodze, gdzie ludzie od jednego do drugiego punktu sobie idą. No i to nie brzmi dobrze, bo gdybyśmy przełożyli, no Ty Maciek to robiłeś w jednym z naszych odcinków, że prezentacja jest jak pierwsza randka. Gdybyśmy przełożyli sobie to myślenie na pierwszą randkę, gdzie chcemy zabłysnąć i pokazać się z najlepszej strony i opowiadając o sobie mówilibyśmy „A teraz przechodząc do następnego slajdu albo do następnego punktu na mojej liście, chcę Ci mój wybrańcu powiedzieć, że”. No i się robi nuda, no. Robi się taka, powiedziałabym, wręcz niezręczna sytuacja, bo wyobrażam sobie, że jeżeli ktoś do mnie przychodzi i chce mnie zarazić jakąś myślą albo chce mi pokazać, że to co ma do sprzedania jest po prostu świetne, że ma dla mnie rozwiązanie, które jest bardzo adekwatne do moich potrzeb, no to on przychodzi z pomysłem, a nie z prezentacją, którą chce mi pokazać. No, bo ja, mnie to nie interesuje.

[Maciek] Czyli pojawiają nam się trzy rzeczy: wolny wybór co do tego czemu ma służyć pierwszy slajd, czy ma być na nim obowiązkowo tytuł, czy to jest miejsce na zaskoczenie. Druga rzecz, która nam się pojawiła, to że ludzie nie przychodzą, żeby oglądać Twoje slajdy. I trzecia rzecz, którą ja usłyszałem w tym co mówisz i chciałbym sprawdzić czy dobrze usłyszałem i też podkreślić, że tworzenie prezentacji, w sensie slajdów, tak naprawdę jest ostatnim etapem przygotowywania się do prezentacji.

[Ania] Ja tak zachęcam, zalecam, zapraszam. Tak, dokładnie tak.

[Maciek] Choć wygodne jest zrobienie po prostu slajdów, a potem o nich opowiadanie. No dobra. Zerkam sobie, bo mam jeszcze do tego tytułu jedną rzecz. Nie wiem czy się z tym zgodzisz i czy amerykańscy, może nie naukowcy, ale copywriterzy jak to wspomniałaś się z tym zgodzą, ale ja w obu przypadkach, zarówno politechnicznym jak i średnio-szkolnym, mam takie przykazanie, że każda plansza powinna mieć tytuł. Co Ty na to? Plansza rozumiana jako slajd, podpowiadam.

[Ania] O matko. Znaczy mnie to już boli, wiesz? Ja mam takie wyobrażenie, że jak jest tytuł to pod tym tytułem jak nic pojawi się tekst, który jako słuchacz nie będę wiedziała czy mam słuchać prelegenta, czy raczej mam czytać z tego tekstu, z tego slajdu. No, moi naukowcy mówią, żeby minimalizować ilość tekstu i myślę, że to minimalizowanie dotyczy nie tylko takiego tekstu właściwego na slajdzie, ale również tytułu. Poza tym.

[Maciek] Ale wiesz co, przepraszam, to zatrzymam Ciebie i Twoich naukowców w połowie natarcia.

[Ania] No.

[Maciek] Skoro już jesteśmy w tej nomenklaturze bitewnej. Bo zaraz przejdziemy niebezpiecznie do tekstu i tutaj też mam pewne ciekawostki, wręcz parametrycznie, numerycznie zmierzone. A chciałbym żeby.

[Ania] A to zacieszam się.

[Maciek] Wysycić temat tego tytułu. Zostawmy amerykańskich naukowców, młodzież wczesnoszkolną, pytam Aniu Ciebie. Z tytułem czy bez?

[Ania] Bez.

[Maciek] Na każdej planszy.

[Ania] Bez, absolutnie bez. To właśnie w swoich rozmyślaniach do tego zmierzałam, że tytuł to dla mnie jest takie powiedzenie „Kto zabił?” zaraz na początku książki, która ma mnie wciągnąć.

[Maciek] Dobra. Ja się skłonny jestem pod tym podpisać, ewentualnie dla mnie, jeżeli już tytuł, to rzeczywiście w tych momentach, które są absolutnie najważniejsze i wymagają podkreślenia. No, ale byłbym daleki od tego, że na każdym slajdzie, bo to znowu jest pewien powtarzalny schemat, który powoduje, że nawet oko przestaje reagować na to, że w danym miejscu się zmieniają literki. Bo w tych szablonach bardzo często to jest w tym samym miejscu wyrównane do lewej albo do prawej. Oczywiście badania naukowe i śledzenia gałki ocznej pokażą, że najlepszy jest lewy górny róg, no bo stamtąd zaczynamy patrzeć. Dodam, że w naszej kulturze, tych którzy czytają od lewej do prawej, to też warto mieć na uwadze, zwłaszcza jeżeli pracujemy w organizacjach międzynarodowych, bo to nie jest jedna jedyna święta prawda. Ale ten tytuł po prostu przestaje być rejestrowany przez ludzi, bo to się zmienia długość paska tak naprawdę. A jeszcze jak ktoś go napisze wielkimi literami całego.

[Ania] No właśnie to chciałam powiedzieć! Jak jest napisany Capsem to to jest już w ogóle nieczytelne. A jeszcze można połączyć na przykład kolor niebieski z czerwonym i wtedy już nic absolutnie nie widać, bo to są dwa kolory, które są granicznie w paśmie światła widzialnego i nasza siatkówka nie jest w stanie w tych procesach chemicznych, fantastycznych, które nam funduje, żebyśmy mogli widzieć świat w pełnych barwach, to nie jest w stanie zanalizować tego bodźca. Więc tutaj no można się pokusić o takie szaleństwa, które sprawią, że ludzie spojrzą i w ogóle sobie myślą „Ale o co chodzi?”.

[Maciek] Dobra, czyli znowu my jesteśmy w pełni zgodni, czyli zupełnie mamy różne zdanie co do tytułów. Naszym zdaniem nie, ale jak zwykle pozostawiamy to do wyboru twórcy. Ważne, żeby wiedzieć jakie są zady i walety stosowania tego tytułu. No, myślę że bardzo stanowczo powiemy „nie” dla pisma z Caps Lockiem, czyli dla samych dużych liter, z tego względu, że wygląda to jak kreska z pewnej odległości i wzrok się nie ma na czym zaczepić. No dobra i wstrzymałem Ciebie i naukowców w natarciu, a przechodziłaś do w ogóle takiego dość drażliwego tematu, jakim jest ilość tekstu na slajdach.

[Ania] Mhm. Propozycja jest taka, taka podpowiedź: Im mniej, tym więcej. I ona tyczy się.

[Maciek] Coco Chanel.

[Ania] Aha, no i to jest taki przykład z którego myślę, że można czerpać garściami zarówno w obszarze budowy tekstu na slajdzie, ale także budowy samego slajdu, jeżeli chodzi o grafikę i wizualizację.

[Maciek] Tylko wiesz, mam obawę. Przepraszam, że wchodzę Ci w słowo, ale mam obawę, że Coco Chanel nie kończyła polskich szkół ani uczelni. Bo ja mam bardzo twardy, wyliczony wskaźnik. Otóż.

[Ania] Niedouczona ta Coco Chanel. Przepraszam, ja najpierw potrzebuję tutaj, wiesz, poradzić sobie ze swoimi emocjami. Ja nie wiem jak to jest w ogóle możliwe, no ale dobrze, dobrze. Nie miała racji, bo?

[Maciek] W tym co znalazłem jako wskazówki dla młodzieży licealnej, tak ją nazwę, jeżeli chodzi o przedział wiekowy. To pojawia się pięć do sześciu linijek tekstu. Studenci mogą więcej, okazuje się, bo w przypadku studentów jest informacja, że do dziesięciu linijek tekstu. Zrobiłem test. Skorzystałem ze starego i dobrego tekstu łacińskiego, a mówiąc tak prawdę to quasi łacińskiego, czyli słynnego Lorem ipsum, które jest często wykorzystywane w demonstracjach fontów albo w zaślepkach różnych stron internetowych. No i wrzuciłem tego słynnego Lorem ipsuma na slajd PowerPointa nie zmieniając jego ustawień, co oznacza, że korzystam z domyślnej w tej chwili dla Office365 czcionki Open Sans w rozmiarze 28, bo taką domyślnie PowerPoint sugeruje na blok tekstu. Wyszło mi tego, liczę tak sobie szybko, siedem i pół linijki.

[Ania] Mhm.

[Maciek] Wrzuciłem też to w Worda, chwalę się, że mam cały pakiet. Word mi podsumował liczbę wyrazów, to jest 69 wyrazów na slajdzie w siedmiu i pół linijkach tekstu. Absolutnie, zupełnie nieczytelne, nie nadające się do pokazania na ścianie, w sensie w trakcie prelekcji. No chyba, że mamy olbrzymią pokusę w zaplanowanym momencie zrobić coś kompromitującego i chcemy, żeby reszta odwróciła od nas wzrok. No bo ludzie jak zobaczą blok tekstu, to zaczną go czytać, ale jak go zaczną czytać to przestaną nas słuchać. Wiem, że ja jestem dość sceptyczny jeśli chodzi o możliwości poznawcze gatunku ludzkiego, ale słuchanie i czytanie nie idzie w parze zwłaszcza jak ten, który jest prelegentem mówi słowo w słowo tak jak jest na prezentacji i niestety mówi w innym tempie niż czytający. I to już jest masakra.

[Ania] No to powiem Ci tak, że amerykańscy copywriterzy mówią: Im mniej tekstu, tym lepiej. Jeżeli już decydujesz się na ten tekst, to niechaj to będzie kwintesencja tego co masz do powiedzenia i w żadnym wypadku, bo tutaj pojawia się taka pułapka, w żadnym wypadku nie czytaj, bo. No to o czym powiedziałeś, tempo czytającego z audytorium i czytającego prelegenta może być różne i to może irytować. No a druga rzecz jest taka – jeżeli przychodzę na prezentację i wystąpienie, to nie po to żeby ktoś mi czytał na głos slajdy, które mogę sobie przeczytać sama, bo to mi można przesłać mailem i ja nie potrzebuję tracić mojego czasu. Jednocześnie, ponieważ wystąpienia publiczne dla sporej części z nas są stresujące i są wyzwaniem, to pojawia się taka pokusa, żeby na te slajdy wpakować wszystko to, co uratuje, będzie takim kołem dla mnie ratunkowym, gdyby się okazało, że ja zapomnę co chcę powiedzieć. No to wtedy myk, przeskakuję na slajd i mogę wszystko przeczytać. Ale to zamiast pomagać, to przeszkadza. Po pierwsze – słuchaczom, a po drugie – samemu mówcy, który w sytuacji stresowej idzie po najmniejszej linii oporu, no i zaczyna czytać, a dlaczego nie warto, to przed chwilą żeśmy o tym powiedzieli. No i niewątpliwie, niejednokrotnie na prezentacjach jak chcemy tego slajdu, jak chcemy tego tekstu umieścić na slajdzie dużo, no to wybieramy czcionkę, która jest nieczytelna, niewidoczna, co powoduje irytacje, też takie przekonanie, że no co to jest dobrze przygotowane, jak ja tego nie mogę zobaczyć, to po co to w ogóle robić? Więc pojawia się takie zwątpienie w sens i też takie zaangażowanie prelegenta, no bo jeżeli przychodzi z czymś co ma być dla mnie darem, my mówimy prezentem, no to ten prezent jest taki, niejaki taki i ani z bliska ani z daleka mi się nie podoba.

[Maciek] To ja tutaj jeszcze tylko odwołam się z dwóch powodów dlaczego, znaczy odwołam się do dwóch powodów dla których bazuję na tych kwestiach studencko-szkolnych. Pierwsza rzecz jest taka, że ja już o tym wspomniałem, że to jest bardzo często pierwsze zetknięcie z prezentacjami. Oczywiście wtedy z fascynacją odkrywamy wszystkie animacje PowerPointa, każdy slajd wchodzi inną sekwencją przewracających się kafelków, no i tak naprawdę moja empatia każe mi współczuć nauczycielowi, który ma obejrzeć X takich prezentacji, no bo to jest zagwarantowana prawie na pewno choroba lokomocyjna na skutek tego co dostanie błędnik. No, ale też się wyrabiają pewne nasze takie przyzwyczajenia dotyczące PowerPointa, a niestety te prezentacje szkolne, większość z nich, ja wiem, że teraz uogólniam, mają być takimi wolnostojącymi obiektami. To znaczy „Opracuj w prezentacji temat i prześlij”. No zwłaszcza teraz jak się uczymy online. I tutaj pojawia się to, ta wielka pułapka, która polega na tym, że zaczynamy stosować tego nieszczęsnego Power Pointa. Używając zwrotu PowerPoint mam na myśli całą grupę programów, które nas wspierają wizualnie podczas prezentacji. Nie do tego, do czego on służy, czyli rzeczywiście wkładamy tam dużo tekstu. A drugi powód, a w zasadzie taki ukłon w stronę, no bo tak brzmi jak ja bym trochę prześmiewał te materiały, które znalazłem jeśli chodzi o źródła edukacyjne. To tutaj w tej prezentacji z Politechniki Wrocławskiej jest wyraźnie napisane, że prezentacja powinna być uzupełnieniem treści przekazywanych werbalnie.

[Ania] Alleluja.

[Maciek] Z czym się zgadzam absolutnie. Niestety na tym samym slajdzie dwa słynne bullety później, no bo wiadomo, że prezentacja bez bulletów się nie liczy, jest ten dopisek, że slajdy muszą być czytelne, na planszy powinno się znaleźć maksymalnie pięć do dziesięciu linijek tekstu. Dla mnie 5, już nie mówię o dziesięciu, ale 5 linijek tekstu, to już nie jest uzupełnienie treści przekazywanych werbalnie, tylko to jest potężna konkurencja i pułapka, o której Aniu wspomniałaś, żeby samemu zacząć czytać swoje słowa.

[Ania] To ja nawiążę Maciek do tego, o czym powiedziałeś w kwestii animacji, przygotowywania, prezentacji, że one mają być takim samo stojącym dziełem, które przekaże całą informację jaką mamy do przekazania. Bo z mojej strony taka podpowiedź związana z tym, że mniej znaczy więcej. Wtedy kiedy PowerPoint wszedł na rynek, to, no to było pewnie już ze dwadzieścia lat temu tak sądząc, nawet chyba lepiej, nie? Ciekawe jak stary jest już PowerPoint i ile osób w tym czasie zdążyło z jego powodu zemrzeć, jako oglądacze i jako przygotowywacze. W każdym razie, wracając do mojej głównej myśli. Kiedy PowerPoint wszedł na rynek jako narzędzie wspierające wystąpienia. Masz dane? No, no, no, no! Tak!

[Maciek] Pozwól. 22. maja 1990 roku miał swoją premierę jako pierwszy pakiet Office. Tak podaje Wikipedia, więc od razu podaję źródło, gdzie szybko to znalazłem.

[Ania] Czyli 31 lat ma PowerPoint.

[Maciek] Czyli gówniarz.

[Ania] No, w porównaniu z nami to absolutnie. Ale słuchaj, ja bym ten dzień 22. maja zdecydowanie do naszego opowiedzowego kalendarza jako okazję do świętowania wprowadziła. Myślę, że taka świecka tradycja może być. Hahaha, wracam, wracam. Im mniej tym więcej. PowerPoint, który na początku lat 90.. Taka była obiegowa opinia, że nie można zostawić tła w PowerPoincie na slajdzie białe, że to tak nie przystoi. No więc co można? No można gify, można różne animacje, można takie desenie albo różne tam takie struktury, no i obrazków, obrazków tam dołożyć. I ludzie, część przynajmniej z nas, ciągle funkcjonuje w takim przekonaniu, że im bardziej kolorowo i przaśnie jest na tym slajdzie, tym mamy większą moc sprzedawania. No to jest totalna bzdura, dlatego że, no ten mózg nie jest w stanie tego ogarnąć. Jak on widzi taki wizualny chaos, tło, tu coś się rusza, tu miga, tu wjeżdża, tu strzałka, tu gif się rusza, no to ta choroba morska to myślę, że to jest najlepsza rzecz jaka się może wydarzyć, bo przynajmniej mamy świadomość, że nasza publiczność żyje. Ale to co ludzie będą robić, no to dokonają takiej migracji wewnętrznej, zamkną oczy, żeby po prostu nie oszaleć. Więc jeżeli posługujemy się slajdami, to szukajmy takich szablonów, które będą obfitowały w prostotę, które będą wizualnie przyjemne, lekkie, nieobciążające, nieodciągające też uwagi. A każda rzecz, która się na nich pojawia, każdy obrazek, czy rysunek, czy strzałka, niechaj pełni określoną rolę. No i warto też mieć w głowie taką informację, że ludzki mózg no ma ograniczoną zdolność przetwarzania, więc jak mu tego wchrzanimy tych bodźców za dużo, no to on po prostu oszaleje i się przełączy na scrollowanie Facebooka, na którym – jak w polskich filmach – nic się nie dzieje, no można przewijać i jest luz, a jak chcę to mogę wyłączyć.

[Maciek] Tak mi przyszło do głowy jak słucham tego o czym mówisz, że dobrze jest, zwłaszcza jeżeli często się przygotowuje prezentacje, ja nie mówię, że jakoś bardzo wnikliwie śledzić, ale mniej więcej obserwować to co się dzieje chociażby w szeroko rozumianym marketingu. No bo w tej chwili funkcjonujemy w czasach, gdzie większość firm przechodzi swoje rebrandingi, które zmierzają w stronę takiego bardzo uproszczenia swoich logotypów. Komunikacja brandów, marek z klientem staje się bardzo ascetyczna, co pokazuje, oczywiście to jest moda, ona pewnie za jakiś czas przeminie i być może znowu wrócimy do słynnego „rokokoko”, ale na ten moment taki jest trend. I teraz jeśli ja zostanę w tej przaśności w mojej prezentacji, to pokazuję jej taką nieadekwatność do tego co obowiązuje, co może w jakiś sposób rzutować na odbiór treści, które przynoszę. No bo mogą być one odbierane jako właśnie takie nieadekwatne, przestarzałe albo spoza jakiegoś marginesu głównego nurtu. Więc jeśli mamy ochotę na barok, no to jak najbardziej, tylko byle wiedzieć jak on może być odebrany, ale jeśli to jest przemyślany zabieg i on ma czemu służyć, no to absolutnie tak. Natomiast jeśli chodzi o szablony i takie rzeczy, to też jestem za tym, żeby je absolutnie minimalizować, a biały slajd z minimalną ilością treści, a najlepiej obrazem jest dużo skuteczniejszy niż coś, chociażby na co patrzę, tą wspominaną prezentację z Politechniki, która ma taki jaskrawozielony szablon, pasek z lewej i pasek na górze, który mimo że już oglądam nasty slajd, to i tak skupia mój wzrok, bo jest po prostu zbyt jaskrawy wobec treści, a przecież nie o to chodzi, to nie szablon jest najważniejszy. Już nie mówię, że prezentacja nie jest najważniejsza, ale w samej prezentacji na pewno nie szablon jest najważniejszy.

[Ania] Mhm. No to widzisz Maciek, to jak o tym myślisz, to mi się przypomniało takie miejsce w sieci, które pewnie spora część naszych słuchaczy zna, mianowicie canva.com. I tam tych inspiracji, jeżeli chodzi o takie minimalistyczne i proste szablony prezentacji jest cała masa i to jest też takie miejsce tworzone przez marketingowców, gdzie te trendy są bardzo widoczne. Więc tutaj nie trzeba po omacku działać albo zaczynać rzeczywiście od czystej kartki i do niej dokładać na chybił trafił kolejne rzeczy, tylko są takie przestrzenie, takie miejsca, myślę, że je podlinkujemy też ku inspiracji, gdzie tych informacji jest, znaczy są konkrety do wykorzystania. A jak powiedziałeś o tym co przykuwa uwagę i przy tym zaburzeniu takiego stereotypu, no to tutaj z pomocą przychodzi nam obraz, dlatego że, no on zawsze jest wspierający. No wychodzimy z założenia, że sama prezentacja ma być takim wsparciem, takim tłem, takim podkreśleniem tego co w naszej wypowiedzi jest najistotniejsze, no a ponieważ ludzie różnie interpretują fakty, to obraz, grafika, wizualna metafora pozwala nam uzupełnić albo podkreślić to co w tym przekazie jest najistotniejsze. No i nie sposób dyskutować ze stwierdzeniem, że jeden obraz jest wart 1000 słów, a na slajdzie ten jeden obraz. No tu widzę Maciek, że tak nie do końca jesteś przekonany, ale to poczekaj, to ja skończę i jak najbardziej Ci zaraz głos oddam.

[Maciek] Mhm.

[Ania] Bo myślę sobie o takiej rzeczy, że obraz w prezentacji jest bardzo bezpieczny, bo przy nim nie sposób się pomylić. Bo my często jako mówcy mamy takie drżenie serca związane z tym, że powiem coś nie tak i ludzie się zorientują i będą wiedzieli, że popełniłam/popełniłem błąd. A na obrazie możesz opowiadać tak jak czujesz w danym momencie, podążając za tym co się wydarza w sytuacji Twojej prezentacji i nie ma takiego dużego ryzyka, że powiesz coś co jest nieadekwatne. Albo coś co świadczy o Twoim nieprzygotowaniu czy pomyłce.

[Maciek] Ja z tym obrazem mam takie pytanie, z którym czaję się od początku, kiedy zaczęliśmy naszą rozmowę, bo zastanawia mnie Twoja reakcja, co będzie jak usłyszysz to co za chwilę Ci przeczytam.

[Ania] Zapinam pasy.

[Maciek] A brzmi to tak: „Elementy graficzne muszą być czytelne, a ich zadaniem jest wspomaganie tekstu”.

[Ania] Mhm. Czytelne, a ich zadaniem. Nic nie rozumiem.

[Maciek] Zadaniem obrazów w prezentacji jest wspomaganie tekstu, który jest koło tych obrazów na slajdzie.

[Ania] A, nie, nie no, tekst to jest od narratora. Nie no, tekst jest od prelegenta.

[Maciek] Mhm. Bo ja się absolutnie zgadzam z tym, że obraz jest warty więcej niż 1000 słów i jestem absolutnym miłośnikiem prezentacji, które operują tylko obrazami, a słowo przebija się w nich bardzo bardzo sporadycznie, choćby dlatego, że jak się wtedy przewinie, to skupię uwagę, no bo pojawił się nowy bodziec. A obrazy pozwalają na luźną interpretację, co też pozwala być bardziej tu i teraz w kontekście zmian dziejących się podczas wystąpienia. No dlatego mnie tak zastanawiało, ta porada, która jest tutaj stosowana zarówno w wieku studenckim, jak i wczesnoszkolnym, że obraz to tylko jako dodatek do tekstu na prezentacji. Ale myślę, że tu oboje możemy powiedzieć stanowcze veto i nie, zwłaszcza w momencie kiedy coraz częściej używamy prezentacji online.

[Ania] Dokładnie tak.

[Maciek] Bo ja bym powiedział, że jeśli na takiej prezentacji, którą w ramach prelekcji wyświetlam na sali podczas jakiegoś spotkania, pojawi się to przysłowiowe, nie wiem, no ja bym nie mówił o pięciu linijkach tekstu, ja bym powiedział o trzech-czterech słowach, jakieś hasło, no to to jest całkiem ok. Ale znowu przewijające się hasła po 3-4 słowa w onlinie, dla mnie to już jest dużo, dlatego że siedząc przed monitorem ja nie mam, ja jestem w stu procentach skoncentrowany na tym co na monitorze. No chyba, że na telefonie jestem na Facebooku, czy na drugim monitorze oglądam Netflixa, ale nie mówię tutaj o patologii, mówię o ludziach, którzy no z jakiegoś powodu chcą być z nami podczas naszego wystąpienia. I jeżeli zaczniemy im fundować na ich ekran, który staje się na ten czas ich całym światem, nawet 2-3 słowa, to oni zaczynają je czytać, bo oni nie bardzo mają gdzie spojrzeć w bok. Więc moje doświadczenie jest takie, że w prezentacjach stosowanych w onlinie tekst powinien być jeszcze bardziej zminimalizowany, ilość tekstu jeszcze bardziej zminimalizowana. No ja osobiście jestem za tym, żeby go absolutnie wycinać, bo przecież i tak słyszą co ja mówię. Natomiast jak najbardziej wspierać się obrazem po to, żeby przykuwać wzrok i wywoływać emocje, o czym też niejednokrotnie już mówiliśmy.

[Ania] To jak Maciek mówisz o prezentacjach onlinowych, to mam takie przekonanie, że to jest dobry moment, żeby wspomnieć o takiej podpowiedzi, na która nasi klienci bardzo żywo reagują, a mówiącą, że jeśli masz wystąpienie online, to bądź też reżyserem tego obrazu, tego ekranu, który oglądają Twoi słuchacze. Wtedy, kiedy pojawia się dłuższy moment w Twojej wypowiedzi zamiast zmuszać ludzi do patrzenia na slajd, na którym jest obraz, jedno słowo, kropka, no już na pewno nie blacha tekstu, to wyłącz te slajdy i pokaż się ludziom. Dlatego, że Ty z Twoją mimiką, gestami podczas tego wystąpienia, też jesteś obrazem, widokiem, który buduje zaangażowanie.

[Maciek] Zawiesiłem się dlatego, że niebezpiecznie zmierzam do pytania, które wprowadza mnie na grząski grunt. Ponieważ chcę Cię Aniu zaprosić do dyskusji o kolorach.

[Ania] To ja do okopów.

[Maciek] Ja mam bardzo jasne wytyczne, które znalazłem. Mogę się nimi z Tobą podzielić, jestem bardzo ciekaw Twojej opinii, kogoś kto po pierwsze na kolorach się zna, no bo nie jest stereotypowym mężczyzną, no a po drugie pracuje z wizualizacjami, czyli jednak z tym kanale wizualnym. Pozwól, że dwa punkty, dwa bullety z tej prezentacji bogatej w te kropeczki Ci przytoczę. Tytuł slajdu, bo oczywiście występuje, jest „Informacje i kolory” i poniżej jest tak: „Informacje neutralne przedstawia się w kolorach zimnych: czarny, szary, granatowy, niebieski, zielony…”. Wielokropek, czyli rozumiem, że jest więcej zimnych kolorów. No i następny punkt: „W celu przekazania informacji o charakterze alarmowym można posłużyć się kolorami ciepłymi: czerwonym, pomarańczowym, żółtym.” Wiesz, politechniczna część mojego mózgu mówi, że jest konkret – jest dobrze. Ale gdzieś, no nie chcę nazywać tego estetyczną częścią mojego mózgu, bo nie wiem czy takowa istnieje, ale gdzieś zaczynam wietrzyć tu nadinterpretację. Jak Ty na to patrzysz?

[Ania] Ja jestem zwolenniczką używania koloru czarnego albo grafitowego do pisania, żeby to było łatwe do rozczytania, a potem dwóch kolorów, na przykład różowego i pomarańczowego, niebieskiego i żółtego albo zielonego i żółtego, do podkreślenia tego co jest ważne i do kolorystycznego obrazowania tej treści, którą mamy do przekazania. Oczywiście nie mówimy tutaj o zdjęciach, no bo one tych barw mają więcej, chociaż w moim przekonaniu dobrze przygotowana prezentacja, jeżeli chodzi o ten aspekt wizualny, kiedy korzystamy ze zdjęć, no to przynajmniej mamy jeden wspólny filtr albo jedną, w jednej tonacji są to zdjęcia, bądź też adekwatne do emocji, które mają budzić. Czyli jak mówimy o rzeczach, które są smutne, poważne, no to idziemy bardziej w szarości i brązy, a wtedy kiedy mówimy o rzeczach uskrzydlających, o rozwoju i miłych, pozytywnych emocjach, to wtedy tego światła w zdjęciach jest więcej. Jednocześnie trudno jest mi sobie wyobrazić, ale to może jest moja ograniczona wyobraźnia, przed czym się absolutnie nie bronię, przed taką diagnozą. Trudno jest mi sobie wyobrazić, że można jeden do jednego zastosować tą wskazówkę, o której powiedziałeś, bo no robi mi się jakaś kakofonia, nie potrafię tego przełożyć na praktykę. To tu jest mój kłopot. A jak Ty to widzisz? Że tak powiem programistyczno-inżynieryjno po męsku?

[Maciek] Na pewno nie wymieniałbym wszystkich jednym ciągiem po przecinku, bo można nabrać takiego przekonania, że jak one są zimne, to mogą być wszystkie i zrobi się rzeczywiście za dużo. Mnie bardzo przekonuje to co mówisz o trzech kolorach, nie więcej i myślę, że to w zupełności wystarcza do oddania tego co jest potrzebne. Podpisuję się pod tym co powiedziałaś ze zdjęciami, że poza tym, że warto je wybrać, to warto spojrzeć na ich spójność. A też w tej chwili przepuszczenie ich przez dowolny filtr choćby w telefonie, każdy z aparatów ma bardzo bogate pakiety filtrów, więc znormalizowanie ich pewnego rodzaju nie jest problemem. Zastanawia mnie w tym wszystkim kolor zielony i czerwony i to jest takie przyzwyczajenie z sali szkoleniowej, gdzie zielony, no bo to jest ta taka, jak Gabrysia Borowczyk mawia. Gabrysiu, serdeczne pozdrowienia

[Ania] Chamska czwórka.

[Maciek] Ta chamska czwórka, czyli podstawowy zestaw markerów, który jest na każdej sali szkoleniowej, czyli czarny, niebieski, zielony i czerwony. No i jeśli ktoś chwyci za ten zielony flamaster i pisze nim na białym flipcharcie, to osoby siedzące 4-5 metrów od tego flipcharta już praktycznie nic nie widzą, bo jest bardzo mało kontrastowa ta zieleń z tą bielą tła. Więc dla mnie zielony na białym tle jest kolorem, z którym bym uważał, bo on jest po prostu z pewnej odległości mało widoczny. Natomiast czerwony, no ja jakoś kojarzę cały czas, mimo upływu lat, czerwony z uwagami na marginesie w różnych zeszytach szkolnych. Może to dlatego, że ich trochę było, więc mi jakoś tak się wryły w pamięć. I ten czerwony dla mnie jest taki, no jak znak STOP, jak z jednej strony można powiedzieć, że alarmowy, podkreśla treści, ale dla mnie czerwony jest takim kolorem, który raczej jest na „nie”. W sensie pokazywanie czegoś co jest złe, co jest niedobre, to mnie to w naturalny sposób gra ze sobą, kolor z przekazem. Ale już podkreślenie czegoś, że jest ważne kolorem czerwonym niekoniecznie, bo nadaje ten taki, taką nutę alarmową negatywną. To tak jak mnie pytasz o odczucia, które nie są podparte żadnymi badaniami albo wielką znajomością palety barw.

[Ania] No, dla mnie to się jeszcze, wiesz, pojawia takie pytanie jak te wskazówki wykorzystać wtedy, kiedy na przykład pracujemy w organizacji, która ma zieloną template i ta zieleń jest takim wiodącym kolorem. No to wtedy dołożenie czerwonego do tej zieleni, no to we mnie aż zgrzyta, aż w okolicach serca mi się robi tak wiesz, jakbym miała spadek poziomu magnezu, jakaś tutaj palpitacja mi się odzywa. Więc no ja bym była ostrożna z takim podziałem o jakim Ty mówisz, no bo te kolory oprócz tego, że mają gdzieś tam kulturowo pewne umocowanie i rzeczywiście zielony nam się kojarzy z czymś na „tak”, a czerwony ostrzegawczy z czymś na „nie”, no to mamy jeszcze całą masę takich czynników pobocznych. Zaczynając od tego, na przykład od tej templatki, przez nasze preferencje, przez publiczność, do której my mówimy, no bo niekoniecznie dla niej będą uniwersalne te kolory. O to chcę powiedzieć, że ja bym nie traktowała tych podpowiedzi jako uniwersalne. Ale ja mam uniwersalną podpowiedź, popartą badaniami na dużej próbie. Wprawdzie nie co do kolorów, ale co do czcionek. Czy to jest dobry moment, żebym ja tutaj zaistniała?

[Maciek] Znaczy wiesz, jeżeli to jest gwóźdź nie do trumny, tylko kluczowy element przekazu, to w zasadzie powinien być wcześniej, bo może ktoś do niego nie doczekał, ale mam nadzieję, że tak się nie stało i wszyscy są z nami, więc teraz poprosimy dźwiękowca odpowiednio o fanfary i Ania daje wyniki badań naukowych.

[Ania] Na temat fontu będzie, a nie czcionki. Czemu mi nie zwróciłeś uwagi? Żebym się mogła sama nauczyć.

[Maciek] Żeby się nie droczyć na antenie.

[Ania] Proszę Państwa, w 2012 roku The New York Times przeprowadził eksperyment zatytułowany „Czy jesteś optymistą czy pesymistą?”. Uczestnicy musieli przeczytać fragment książki i odpowiedzieć „tak” lub „nie” na kilka pytań. Celem eksperymentu było ustalenie czy różne czcionki, fonty mogą wpływać na zaufanie czytelnika do tego tekstu. 40 tysięcy osób uczestniczących w tym badaniu otrzymało ten sam akapit napisany różnymi fontami: Comic Sans, Computer Modern, Georgia, Trebuchet, Baskerville i Helvetica. Wyniki wskazują, że teksty napisane w Comic Sans i Helveticą są najmniej godne zaufania. Wśród czytelników natomiast czcionka Baskerville przeciwnie, zyskała największe zaufanie. Zdaniem psychologów amerykańskich ma to związek z bardziej formalnym wyglądem zewnętrznym czcionek. Taka sytuacja.

[Maciek] Ja ochłonywuję. Ochłonywuję teraz po pierwsze z informacji, które dostałem, po drugie z głębokości spenetrowania tematu, którego dokonałaś przed naszym nagraniem.

[Ania] Wprawdzie nie ma informacji czy czerwonym czy zielonym kolorem to pisane, więc ja nie wiem czy możemy do tego podejść z pełnym zaufaniem.

[Maciek] Ja myślę, że jeżeli chodzi o czcionki to powiedzmy, skoro już mówimy o rzeczach dość oczywistych, ale te oczywistości tworzą efekt końcowy, że nie warto szaleć. Raczej jest warto zdecydować się na jedną. Nie warto też szaleć z pochyleniami tekstu, nadmiernym pogrubieniem, raz na jakiś czas owszem, ale nie za wiele, żeby po prostu oczopląsu widzowie nie dostali. No i ja bym się tu nie wypowiadał, choć naukowcy zbadali, nie jestem miłośnikiem czcionki Comic Sans, bo rzeczywiście nie przekonuje mnie ona sama w sobie, więc jestem skłonny uwierzyć. Ale też takie prawdy, które kiedyś były, żeby nie używać czcionek szeryfowych, bo trochę trudniej się patrzy. Ja myślę, że też warto zwrócić uwagę, że wiele kanonów dotyczących prezentacji pojawiało się wtedy, kiedy sprzęt techniczny, który był na salach, gdzie jeździliśmy z prelekcjami, był dużo gorszej jakości. No i wtedy rzeczywiście te szeryfy mogły powodować, że przy nie najlepszym wyświetlaczu, najlepszym rzutniku, może w ten sposób, te czcionki się rozmazywały. W tej chwili raczej mamy do czynienia z sprzętem ostrym jak żyletka, więc nie szedłbym tak daleko, byle to było spójne, jednolite, no i może rzeczywiście nie Comic Sansem, no tu umówmy się, że nie ma co, nie ma potrzeby aż tak.

[Ania] Mhm.

[Maciek] Ja mam jeszcze dwie rzeczy, przy czym jedna dotyczy slajdu końcowego, więc zostawiam na deser. Ta jedna, która mi mignęła i chciałem do niej się odwołać, to jest kwestia związana z animacjami. Czy coś specjaliści amerykańscy mówią na temat animacji w prezentacjach? Nie mówię o animacji typu rysujący się rysunek, tylko animacja przejścia między slajdami i takie rzeczy.

[Ania] No napisali tylko, że 20 lat temu były zupełnie inne kanony niż obowiązują teraz i żeby nie zapominać o tym, że upływ czasu zmienia trendy.

[Maciek] Oszczędne w swoim wyrazie, rzeczywiście im mniej tym lepiej. Ja dorzucę jeszcze ze swojej perspektywy, co jest w opozycji, dlatego że im mniej to lepiej, skoro im mniej tym lepiej skoro to rzucam. Że to jest szczególnie ważne, zwłaszcza w onlinie. Bo jak oglądamy pokazywaną nam przez kogoś prezentację, to znowu jesteśmy dużo bliżej do monitora niż bylibyśmy normalnie do ściany, na której ona by była wyświetlona. Poza tym jest minimalne opóźnienie i czasami zacięcie i jeśli kolejny slajd ma animację typu szybkie w lewo, szybkie w prawo albo jak strona książki, no to naprawdę może być efekt wręcz mdłości u osób bardziej wrażliwych na takie bodźcowanie. Nie wiem, jak ktoś nie przepada za kręceniem się na karuzeli, to może doświadczyć dokładnie tego samego uczucia jak te slajdy mu cały czas uciekają w jedną stronę. Warto pamiętać, że jesteśmy dużo bliżej prezentacji, więc dużo bardziej nam się rzucają w oczy wszystkie ruchy i moja, nasza rekomendacja jest taka, żeby te prezentacje do online jednak były bardziej skąpe w formie, jeśli chodzi o takie wodotryski.

[Ania] Mhm. No mnie to bardzo przekonuje. Podobnie jest z taką podpowiedzią, która nie wiąże się bezpośrednio z samą prezentacją, ale z myśleniem o swoim wystąpieniu. Chociaż koniec końców przekłada się to na to co się pojawia na slajdach. W tym artykule, na którym się dzisiaj podczas naszego spotkania Maciek opieram, jest takie zdanie, że „Pamiętaj, że głośne wymienianie faktów nie jest prezentacją”. Co to oznacza?

[Maciek] A to ładne jest.

[Ania] Opowiedz swoją historię, podaj przykład, nawiąż do swoich własnych doświadczeń, a jeżeli znajdziesz ku temu przestrzeń, żeby pokazać jak to o czym opowiadasz może służyć Twojej publiczności, no to w ogóle jest już wtedy majstersztyk. I to z automatu, mam takie przekonanie, zachęca nas do tego, żeby nie przygotowywać slajdów właśnie z bulletami, z tabelkami, tylko z obrazem. Bo to w obrazie zaklęta jest historia zespołu, który dostarcza jakieś wyniki. Słychać psa w tle, czy nie?

[Maciek] Będzie odcinek z psem, czemu nie.

[Ania] Fakt jest taki, że pies szczeka. I wtedy nasze slajdy są tłem, uzupełnieniem, ale też zabierają naszych słuchaczy tak jak film w pewną podróż. W odróżnieniu od faktów, których głośne wymienianie nie jest prezentacją.

[Maciek] Zabrzmiało jak puenta, a ja jeszcze mam takie dwie podpowiedzi na temat właśnie jaki powinien być ostatni slajd i jak kończyć prezentację.

[Ania] No to nie krępuj się. To w post scriptum.

[Maciek] Prezentacja powinna kończyć się krótkim podsumowaniem wygłoszonych treści. I tu chyba wprost możemy powiedzieć, że mamy zgodę.

[Ania] Mhm.

[Maciek] Czy masz Aniu inne podejście?

[Ania] Myślę, że w sporej części tak, chociaż mam i na swoim koncie jako prezenter, wystąpieniowiec, ale też jako osoba razem z Tobą przygotowująca naszych klientów, na sumieniu takie prezentacje, które kończyły się zadaniem otwartego pytania, które ludzi pozostawiał w drżeniu.

[Maciek] Bo dla mnie to jest kwestia interpretacji tego podsumowania. Bo na tej prezentacji, na którą patrzę rzeczywiście slajd, później autor na jednym slajdzie napisał co powinno być, a na drugim to zrobił i wymienił w sześciu bulletach to o czym była mowa wcześniej. I tu bym powiedział stanowcze „nie”.

[Ania] Mhm.

[Maciek] Natomiast jeśli odpowiem sobie przed przygotowaniem prezentacji po co ja to robię i z jaką główną myślą ja chcę zestawić moich odbiorców. Zostawić, a nie zestawić.

[Ania] Mhm.

[Maciek] To to jest moment, żeby jeszcze raz podkreślić tą główną myśl w postaci pytania retorycznego albo w postaci powtórzenia tego co najważniejsze. Zgodnie ze znanym efektem pierwszeństwa, dlatego mamy wstęp i efektem świeżości tego co było na końcu, no to powtórzmy to na koniec, bo zostanie w głowach, co jest dla nas najważniejsze. Ale jeżeli w ramach podsumowania streścimy wszystko co było wcześniej, no to też jest szansa, że to rozmyjemy. Takie jest moje zdanie i ja bym stawiał na jedną rzecz, a nie na podsumowanie całości. No i punkt ostatni, do którego się odwołuję, bardzo mi się podoba, po podsumowaniu można zamieścić slajd z podziękowaniem za uwagę i zaproszeniem do dyskusji. No i zaleca się, żeby na końcu był slajd przypominający tytuł i imię i nazwisko prelegenta.

[Ania] A nie ma podpowiedzi, że dziękuję za uwagę i oklaski?

[Maciek] Oklaski zostały ominięte, natomiast dziękuję za uwagę jest, czyli znowu takie robienie prezentacji pod schemat jak wszyscy. No ja bym był z tym ostrożny, żeby po tym, tym schematycznym zakończeniem nie zepsuć wrażenia.

[Ania] Zwłaszcza jeżeli jest to prezentacja online, to w moim przekonaniu wyłączyć slajd na te ostatnie „dziękuję za uwagę, za spotkanie” i pokazać swój entuzjazm zamiast ten entuzjastyczny slajd z emotikonem uśmiechniętą buźką, no jest lepszym rozwiązaniem. Chociaż oczywiście rozwiązań nie narzucamy, sugerujemy, pokazujemy naszą perspektywę.

[Maciek] Aniu, to żebyśmy byli wierni temu podsumowaniu, które nie jest streszczeniem całego odcinka albo prezentacji, to dla Ciebie, jakbyś miała to zamknąć w jednym przykazaniu, to co Twoim zdaniem warto zrobić produkując slajdy? No bo teraz w dniu dzisiejszym rozmawiamy o prezentacji myśląc głównie o slajdach, a nie o całym wystąpieniu. Co warto zapamiętać?

[Ania] To Ty jesteś gwiazdą, prezentacja jest tłem.

[Maciek] Ja to kupuję, ze swojej perspektywy dorzucę „Im mniej, tym lepiej”, jeszcze raz cytując Panią od numeru 5. No, a teraz możemy zakończyć tak jak kończą się wszystkie prezentacje, czyli na trzy, cztery powiemy „Dziękuję za uwagę”.

[Ania] Dobra.

[Maciek] Trzy, cztery.

[Ania] Dziękujemy za uwagę.

[Maciek] Dziękujemy za uwagę.

[Ania] Nie przećwiczyliśmy tego zdecydowanie.

[Maciek] Pozostaje do poprawienia następnym razem. Dziękujemy za ten odcinek, zapraszamy do słuchania następnych. Przypominamy, że jesteśmy na wszystkich Waszych ulubionych aplikacjach podcastowych, a jak gdzieś nas nie ma to napiszcie na podcast@Opowiedz.to, naprawimy to przeoczenie. Pamiętajcie, że większość tych aplikacji pozwala nas zasubskrybować, jako i inne podcasty. No to pozwala nie ominąć tego co nowe, przychodzą powiadomienia, więc nic nie zgubicie, więc polecamy. No i jeśli byście mieli jakiekolwiek pytania, skargi, zażalenia, wątpliwości, to podcast@Opowiedz.to, bardzo przyjazny adres mailowy, a my z pewnością się odniesiemy do tego co napiszecie.

[Ania] A po napisach końcowych mam dla Ciebie pytanie. Prezentacja, która zapadła Ci w pamięć. Najgorsza z jakich widziałeś i najlepsza jaką widziałeś.

[Maciek] Najgorsza jaką widziałem to jest. A mogę podać przykład jednej i tej samej, chociaż bo ona jest i najgorsza i najlepsza zarazem?

[Ania] Oczywiście, oczywiście.

[Maciek] To jest takie trochę pokrętne, bo zdarzyło nam się kiedyś w hotelu wrocławskim w ramach długiego projektu szkoleniowego, na którym tam gościliśmy, tworzyć filmy na przyszłe szkolenia. I nagrywaliśmy, nie ja byłem głównym bohaterem tylko Adam, główny głos podcastu „Setki inspiracji”, był bohaterem takiej prezentacji, która zawierała w sobie wszystkie możliwe błędy prelegenta w przerysowaniu. No więc jak na to popatrzeć technicznie i narzędziowo, to to jest najgorsza prezentacja jaką widziałem, łącznie z tym, że rożek koszuli Adamowi wyglądał, że na końcu właśnie mówił „Nazywałem się Adam i dziękuję Państwu za uwagę”. Miał też taki slogan „Że tak żartobliwie zakończę, proszę nigdy się nie topić, no dopóki Państwo nie przyjdą do naszej szkoły”, i tak dalej i tak dalej. Więc to była taka kwintesencja zbioru wszystkich błędów, no i jednocześnie była to najlepsza możliwa prezentacja, bo bawiliśmy się setnie. Więc to mi przyszło na szybko do głowy i z tym pozostanę, tak przewrotnie. No i oczywiście odbiję piłeczkę, a u Ciebie?

[Ania] No więc to okropne, bo mi przychodzi do głowy taka najgorsza jaką widziałam. Dostojny Pan profesor na poważnej konferencji związanej z sytuacją dziecka w rodzinie, miał prezentację przygotowaną nie w PowerPoincie, ale w pliku Word. Odpalił tego Worda, rzucił to na ekran, a potem czytał linijka po linijce wodząc jeszcze kursorem myszki, żeby nie zgubić słów, które przygotował na swoje wystąpienie. No i powiem tak – do dzisiaj to pamiętam, ale już nie pamiętam kto to był, a już absolutnie nie wiem o czym było to wystąpienie. Natomiast zapadło we mnie na tyle głęboko, że myślę sobie, no to jest taka ekstrawagancja w wystąpieniach, gdybym miała szukać delikatnego słowa na opowiedzenie o tym.

[Maciek] A najlepsza?

[Ania] Najlepsza. Najlepsza, kurcze. Najlepsza to jest taka, którą pokazałeś Ty mi Maciek na youtube. Specjalistki, tedeksowa prezentacja specjalistki od marketingu, która odsłania kulisy tego w jaki sposób buduje się u klientów przekonanie o tym, że produkty są warte kupienia i że muszą je mieć. Prezentacja oparta praktycznie o same obrazy, wcale nie jakieś wyszukane zdjęcia, ale gdzie wyraźnie widać, że te obrazy są wzmocnieniem tego o czym opowiada prelegentka. I dla mnie jeszcze dodatkowo jest to o tyle fantastyczna prezentacja, że ona, w niej jakby wyłączyć dźwięk sprawia takie wrażenie, jakby nie mogła na tej scenie znaleźć sobie miejsca, bo w niej jest bardzo dużo ruchu, ona cały czas chodzi, z jednego kąta w kąt, jest dużo gestykulacji. A jednocześnie wszystko to wtedy, kiedy słucha się jej słów jest takim combo, no które rozwala, rozkłada na łopatki. No i tam jest piękne, właśnie takie otwarte zakończenie, gdzie nie ma jednoznacznego podsumowania, tylko taki chichot losu.

[Maciek] No, ta prezentacja też zgodnie z tymi kanonami storytellingowymi, ona nie ma uczyć, ona nie ma informować, tylko ona ma dać nam te emocjonalne katharsis, czyli dać nam do myślenia i w moim odbiorze daje niesamowicie. Nie jest tedeksowa, jest z innej konferencji, to tak w ramach małego sprostowania. Myśmy ją raz już linkowali pod którymś odcinkiem, ale dla ułatwienia oczywiście podlinkujemy też pod tym, bo to jest dla mnie coś z czego można czerpać pełnymi garściami. Jak to zrobić, żeby było i zaskoczenie i przewrotność akcji i dobre slajdy do przekazu, no i przekaz taki, który zostaje w głowie na bardzo, bardzo długo.

[Ania] No to pięknie, to mamy komplet. To dziękujemy jeszcze raz.

[Maciek] Tak jest i do usłyszenia za dwa tygodnie.

Pokaż więcej

Jak słuchać naszego podcastu:

Możesz nas słuchać praktycznie wszędzie. Siedząc przed komputerem, jak również będąc w ruchu, za pośrednictwem Twojego telefonu. Mówiąc krótko kiedy chcesz i tak jak lubisz.

Recenzuj nasz podcast

Kiedyś w sklepach na konopnym sznurku wisiał brulion, z którego okładki wielkimi literami krzyczał tytuł książka skarg i zażaleń.
Teraz mamy recenzje. Niekoniecznie tylko ze skargami. Jeśli masz jakieś przemyślenia, wnioski albo rekomendacje dla innych słuchaczy napisz nam recenzję. Będziemy wdzięczni i zmotywowani do dalszej pracy.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *