fbpx

#035 | Od tyłu i emocjonalnie – storytelling w praktyce

5 maja 2021

Jak zbudować opowieść, która sprzedaje? Co decyduje o jej skuteczności? Co zrobić, żeby ludzie słuchali? Jak stopniować napięcie i „kołysać” emocjonalnie?

W tym odcinku dzielimy się dwoma, sprawdzonymi w boju narzędziami. Strukturą opowieści (od tyłu) i emocjonalnym sposobem na “zludzczenie” narracji.

Kurt Vonnegut pisał swoje książki, zaczynając od końca. My idziemy o krok dalej. Prezentujemy schemat, który pozwala spojrzeć na tworzoną opowieść z innej perspektywy. Od tyłu. Podpowiadamy, jak wypełniać treścią poszczególne etapy historii. Mówimy też, który z nich  jest najważniejszy.

Na koniec ze spisu faktów robimy historię. Posiłkujemy się teorią amerykańskiego psychologa Roberta Plutchika i jego kołem emocji. Ten prosty zabieg pomaga przejść w opowieści z wymiaru 2D do 3D. I to w full HD 🙂

Zapraszamy do posłuchania!
Ania i Maciek
podcast@opowiedz.to

P.S. Po napisach końcowych Ania podpowiada, jak wesprzeć pociechy w pisaniu wypracowań, a Maciek się zamyśla…

Posłuchaj

Obietnice z odcinka

Powiązane podcasty:
#002 | Czego uczą nas Pornhub, Fakty TVN i Walmart? | O uwierzytelnieniu opowieści (i nie tylko)
#006 | Czy storytelling w biznesie to moda, która przeminie? | Struktury opowieści
#028 | 11 technik angażowania publiczności | O tym, że nie tylko struktury się liczą 🙂

Materiały do pracy:

Struktura opowieści „od tyłu” | Matryca do pracy z karteczkami
Koło Plutchika | Inspiracja do pracy z emocjami w opowieści

Odcinek do poczytania

[Ania] W 35. odcinku będzie od tyłu i emocjonalnie. Rozmawiamy o tym, jak budować opowieść, która sprzedaje i której dobrze się słucha. Jaka część historii decyduje o tym, że jest ona skuteczna? Jak tą skuteczność zaplanować? Mówimy także o zludczaniu opowieści, czyli o wyposażaniu jej w emocje. Konkretna struktura storytellingowa i konkretny model emocji do wzięcia już za chwilę.

Podcast dla tych, którzy mówią dla ludzi. Zapraszają Anna Kędzierska i Maciek Cichocki, Opowiedz.to.

[Ania] Dzień dobry.

[Maciek] Dzień dobry. 2 tygodnie minęły. Stęskniłem się za nagrywaniem, a Ty?

[Ania] Ja się stęskniłam, ale jestem też bardzo podekscytowana tym, co w tytule i o czym dzisiaj.

[Maciek] A i jeszcze jedno. Bo sobie postanowiliśmy, że ponieważ będzie techniczny odcinek – chociaż tytuł może tego nie zwiastować – to, że będzie konkretny, przez co – być może – krótki.

[Ania] To będzie taka kawa na ławę.

[Maciek] Ale nie wiem, czy nam wyjdzie.

[Ania] Hahaha, zrobimy, co w naszej mocy.

[Maciek] Tak jest. Na pewno ułatwi nam to, żeby od razu wyartykułować, co autor miał na myśli, żeby tytułować odcinek „Od tyłu i emocjonalnie”.

[Ania] To proszę autora, niech wyjaśni.

[Maciek] Aha, że w ten sposób. Sprawa się rypła. Myślałem, że to będzie owiane tajemnicą. To, do czego Was chcemy dzisiaj zaprosić, to do zmierzenia się z takim wyzwaniem: jak stworzyć skuteczną historię? No i odpowiedź brzmi: od tyłu i emocjonalnie. Dziękujemy za udział w dzisiejszym odcinku. Widzimy się za 2 tygodnie.

[Ania] No zaraz, zaraz, zaraz. Smaka mi tym „od tyłu i emocjonalnie” narobiłeś. I co? Myślisz, że tak rzucisz i że już? No to taka krótka ta historia. Jakże od tyłu, no. Że Vonnegut? Bo to już było Maciek.

[Maciek] Nie, aż tak bardzo się nie powtarzamy. Choć Vonneguta po po po po po… Polecamy Waszej uwadze – o, tego zwrotu szukałem. Bo Vonnegut też od tyłu. Dobra, ale już tak konkretnie. Vonnegut rzeczywiście pisał swoje książki w ten sposób, że wymyślał puentę i potem pisał całą książkę w ten sposób, żeby do tej puenty dojść. Czyli no można powiedzieć, że robił to od tyłu. I idąc tym tropem, ale nie Vonnegutem, chcemy Wam zaproponować narzędzie, które w naszym przekonaniu fantastycznie sprawdza się wtedy, kiedy trzeba przygotować historię na spotkanie biznesowe, albo koło biznesowe. Rodzinne swoją drogą też, ale my się skupiamy na kwestiach biznesowych, więc ten przykład będzie flagowy. Wszędzie tam, gdzie nie mamy nieograniczonego czasu i nie możemy tworzyć fabuły na miarę popisów literackich, albo filmowych, tylko potrzebujemy krótkiej i zwięzłej treści. Powodem, który nas skłonił do poszukania takiego narzędzia, takiej metody, były głosy, które czasami słyszeliśmy na warsztatach, że na spotkaniu głównie z klientem – najczęściej zewnętrznym, ale wewnętrzny też można powiedzieć, że w ten worek kliencki się mieści – pada takie hasło, że nie ma czasu – a czas to pieniądz – na to, żeby długo opowiadać, kreować jakieś światy, opowiadać bajki. I że to nie przystaje do biznesu. Oczywiście nie namawiamy do bajek, tylko do sformułowania takiej historii, która będzie nie tylko przystawała do biznesu, ale będzie realizowała konkretny cel.

[Ania] Yhy, to wiesz co? To poczekaj Maciek. Zanim się rozpędzisz, to ja bym chciała powiedzieć…

[Maciek] Tylko daj mi wypuścić powietrze. Ahhhhh…. Dziękuję.

[Ania] Ahhhhh… To Ty oddychaj, a ja tutaj dialog wewnętrzy będę prowadzić, więc to może chwilę potrwać, jak człowiek sam ze sobą rozmawia. Bo na dobrą sprawę można by powiedzieć, że my już taką strukturę podrzucaliśmy, bo to jest ta moja, do tej pory ukochana, PPS. Problem, pomysł, skutek. Jest 3 kroku, jest narzędzie, jest cykl, jest opowieść. No i teraz, jak zobaczyłam tą strukturę, o której dzisiaj Wam będziemy opowiadać, no to zakochałam się jeszcze bardziej i przestałam być wierna PPS-owi, bo to nowe coś daje więcej, dużo więcej.

[Maciek] Ja bym powiedział, że na szczęście w przypadku struktur storytellingowych, nie musimy być monogamistami.

[Ania] Dobrze, że chociaż tu. Uf.

[Maciek] Możemy sobie na bigamię pozwolić, tak. I ja bym nie porzucał PPS-a na rzecz innej miłości dozgonnej, tylko bym dzielił tą miłość równomiernie i dobierał sobie – że tak powiem – strukturę, jako partnera adekwatnego do wydarzenia, które mnie czeka. No bo do lasu, na survival wolałbym iść z kimś, kto się tam sprawdza, a na salony z kimś, kto się tam prezentuje. I tak sobie można szafować tymi strukturami. Obie myślę, że są szybkie do zastosowania. Ta, o której dzisiaj powiemy… Chyba czas zaraz o niej powiedzieć, bo tak mówimy o czym zaraz powiemy – to może zaraz zmęczyć… Jest, może na pierwszy rzut oka, trudniejsza do zastosowania, ale ma przynajmniej dwa atuty, które wychodzą naprzeciw temu, co jest absolutnie potrzebne w kontekście storytellingu w biznesie. Albo, jak to niektórzy teraz mądrze mówią – też storysellingu. Czyli np. jak storytelling wykorzystujemy do spotkań, do wsparcia procesów sprzedażowych. Żeby już powiedzieć, o czym mówimy, to potrzebujemy najpierw uporządkować etapy historii.

[Ania] A myślałam, że teraz takie werble będą.

[Maciek] A to, myślę, że Pan dźwiękowiec może tutaj spełnić Twoją fantazję werblową. I bardzo jego o to prosimy, żeby tutaj zbudował…

[Ania] Napięcie. Jeszcze większe, niż my do tej pory. No dobra, już Ci nie przerywam. No? Że etapy opowieści uporządkować. Już się zamykam. W ogóle nie przeszkadzam.

[Maciek] Ponieważ będzie od tyłu, to najpierw potrzebujemy od przodu. No, żeby wiedzieć, gdzie nas ten twist, ten zwrot, ten obrót o 180° – żeby nie powiedzieć o 360, no bo wtedy dalej będziemy do przodu. Ania się przeraziła, bo pojawiły się cyfry i matematyka.

[Ania] No ja tak kręciłam od przodu, od tyło 360, ale już jestem gotowa do słuchania. No już się nie wtrącam.

[Maciek] Twarzą do mikrofonu, czyli dobrze. Historia ma swoje etapy. Możemy je ponazywać w różny sposób. Możemy użyć do tego różnych narzędzi. My już w naszym podcaście wspominaliśmy o takich, jak wspomniany PPS. To są 3 etapy historii: problem, pomysł, skutek. Może być taka struktura, jak 6 kroków Pixara – podlinkujemy odcinek, gdzie o niej mówiliśmy. Może być taka struktura – taka matka wszystkich struktur storytellingowych – czyli Podróż Bohatera. Pomysł Pana Campbella na to, jak opowiadać historie. Bardzo dobry, bardzo ważny. I jednocześnie dość długi sam w sobie, a co za tym – raczej służący do konstruowania długich historii. W związku z czym, poszukując czegoś równie dobrego, a krótkiego, chcemy Wam pokazać zabawę czterema etapami historii. No i najpierw liniowo. Jak historia jest słuchana, albo opowiadana…

[Ania] Ja wiem, ja wiem.

[Maciek] To Pani z pierwszego rzędu proszę.

[Ania] To ja chciałam powiedzieć, że historia opowiadana jest tak: najpierw jest kontekst, który pozwala zrozumieć, od czego ta historia się zaczyna i kim jest bohater i w jakich okolicznościach przyrody go poznajemy. Potem są komplikacje, czyli takie kłody pod nogi, które ten bohater ma rzucane i różne perypetie. Potem następuje punkt zwrotny. No i wszystko się kończy w rozwiązaniu.

[Maciek] Bardzo dobrze, 3+. Siadaj.

[Ania] Normalnie, jak w domu się czuję.

[Maciek] Ale dokładnie tak. Historia ma swoje wprowadzenie, kontekst i te wszystkie etapy, które nazwałaś. Ale to nie jest to, jak chcemy Was namówić, żebyście tę historię tworzyli. Bo tak ją opowiadamy, natomiast cały myk w tym narzędziu, który chcemy Wam dzisiaj zaproponować, polega na tym, żeby w innej kolejności kreować te etapy historii. A nawet, żeby zanim zaczniemy kreować etapy historii, zrobić jeszcze jedną rzecz wcześniej. A mianowicie, napisać sobie na kartce – i będziemy posługiwali się zwrotem „na karteczce”, taki miejcie post-ita w wyobrażeniu – po pierwsze dlatego, że zachęcamy, żeby tworzyć historię na post-itach, bo ten proces wspiera naszą kreatywność. Dużo bardziej, niż liniowe pisanie w punktach. A poza tym karteczki można przekleić, więc można dokonać korekty. To zwłaszcza w jednym etapie tej historii będzie bardzo ważne. Więc będziemy używali takiego zwrotu „karteczki” – to już wiecie, o co nam chodzi. Dodatkowo, jeśli chcecie i Wam to w jakikolwiek sposób będzie pomocne, to pod tym odcinkiem podlinkujemy taką matrycę… Matrycę – szumne słowo. No dokument w PDF-ie, który właśnie pomaga te karteczki porządkować, czyli jest taką tablicą do przyklejania tych kartek z pomysłami. My z tym pracujemy. Sami dla siebie i z naszymi klientami, nam się to sprawdza. Więc jeżeli macie ochotę/potrzebę, to bierzcie pełnymi garściami. Polecamy do używania. No i po tym wstępie technicznym, wracam do tego pierwszego takiego pra-kroku. Takiego pierwszego elementu w ogóle zanim zacznę tworzyć historię, tj. napisanie na pierwszej kartce, jaki cel ma zrealizować moja historia. Ponieważ mówimy o historiach, które mają coś zrobić. No to musimy nazwać, co? Choćby po to, żeby potrafić zweryfikować sami dla siebie, czy każdy kolejny etap, który przygotowuję służy tej realizacji celu, czy może jest tylko popisem mojego krasomówstwa, który jest fajną kompetencją, ale nie zawsze na krótkim spotkaniu biznesowym jest na ten popis oratorski przestrzeń i czas. W związku z tym, w ramach pytań pomocniczych, co to znaczy cel historii? Proponuję Wam znaleźć odpowiedzi na takie pytanie: z czym chcę zostawić mojego słuchacza?; z jaką myślą chcę, żeby został?; z jaką emocją?; z jakim odczuciem?; z czym ma zostać osoba, która słucha mojej historii, po tym, jak ja powiem ostatnie zdanie tej opowieści? I to jest cel. I ten cel piszemy na kartce, przyklejamy w widocznym miejscu, bo on będzie dla nas drogowskazem, który spowoduje, że my meandrując po tych słowach, które tworzą historię, nie powędrujemy na manowce, tylko powędrujemy do celu.

[Ania] Yhy… No i teraz zdroworozsądkowo wydawać by się mogło, ze będziemy tworzyć historię zaczynając od początku. A tymczasem…

[Maciek] Błąd.

[Ania] Tak jest, poważny. I taki błąd, który może rzutować na jakość tej historii. Bo my zapraszamy, żeby zacząć od punktu zwrotnego. Czyli od takiego, no przedostatniego etapu w kolejności opowiadania. Od takiego momentu, działania, wydarzenia, w którym bohater historii zmienia zdanie. Jest sobie historia, a potem jest punkt zwrotny, pyk, przekładamy wajchę i zaczyna się dziać coś innego. Taki moment kulminacyjny też historii Maciek, prawda? Takie wydarzenie, ta myśl, która powoduje, że no gdybyśmy do tego momentu nie doszli to na dobrą sprawę ta historia nie miałaby sensu.

[Maciek] Yyy, to dorzucę jeszcze jedną perspektywę. To jest moment, który w założeniu ma spowodować pewne przemyślenia u słuchacza historii. Jeśli kreujemy jakiegoś bohatera, jeżeli opowiadamy o losach, jeżeli on czegoś doświadcza i dochodzi do jakiegoś punktu przełomowego, który… Zgodnie z definicją punkt przełomowy to moment, kiedy bohater zmienia sposób myślenia, działania. Czyli bohater dokonuje zmiany, uczy się czegoś nowego, przekonuje się do czegoś, decyduje się na coś. No to chcemy, żeby ten punkt przełomowy był na tyle zarysowany, żeby słuchacz poczuł, odczuł podobną rzecz. I to poczucie/odczucie ma być czymś, co wpisuje się w cel, który sobie założyliśmy. I ponieważ to jest absolutnie kluczowy moment historii, najbardziej emocjonalny – a emocje zwiększają prawdopodobieństwo zapamiętania – no to dlatego od niego zaczynamy. Żeby gdzieś w tym procesie tworzenia on się nam nie rozmył, nie zgubił. Tylko zaczynamy od tego gwoździa – w tym przypadku nie od trumny, tylko gwoździa programu, który najbardziej wyeksponuje nasz cel, który sobie założyliśmy na początku historii. Dwa przykłady, żeby łatwiej uchwycić może nie tyle punkt zwrotny, co zauważyć pułapki, które powodują takie rozmycie tego, co to ma być. Film braci Wachowskich „Matrix”. I Neo – główny bohater, haker, który coś uważa, że ze światem jest nie tak, no i dalej toczy się historia. No i teraz tak: mamy takie punkty dość ważne na osi czasu tej historii. Dla tych, którzy nie znają „Matrixa” uspokajam, będzie specjalnie drugi przykład, żeby też nie oprzeć się o jednym dziele, bo rozumiem, że nie wszyscy mogą znać lub pamiętać.  Mamy takie punkty, wydarzenia na osi czasu „Matrixa”, gdzie np. on jest zaproszony do kogoś – a konkretnie Trinity go zaprasza, żeby go wtajemniczyć w to, że ten świat wygląda inaczej. Brzmi, jak punkt przełomowy. Potem mamy taki moment, taką memiczną scenę – bardzo często wykorzystującą w internecie w różnych sytuacjach, kiedy to Morfeusz wręcza Neo do wyboru dwie tabletki: niebieską i czerwoną. Że jak weźmiesz jedną – poznasz prawdę, a jak weźmiesz drugą – zaśniesz i obudzisz się, nie będziesz pamiętał o naszej rozmowie. Brzmi, jak punkt przełomowy. Ale tak naprawdę to są punkty, które prowadzą bohatera do największej zmiany, która jest jeszcze przed nim. Prawdziwym punktem przełomowym w tej historii jest moment, kiedy Neo wreszcie odkrywa taką absolutną umiejętność wygrania z Matrixem właśnie. I to jest scena, kiedy agenci, którzy do tej pory byli niepowstrzymani i niepokonani przez kogokolwiek z tych hakerów, strzelają do Neo, a on podnosi rękę i zatrzymuje w powietrzu lecące kule, po czym bierze jedną z nich, ogląda, skłania je, żeby one wszystkie spadły i agenci się orientują, że są bezsilni – nie mogą mu nic zrobić. On się nauczył – coś, co zresztą jest przepowiadane przez Morfeusza od początku – że będzie tym jedynym, który zmieni świat. Drugi przykład – dla tych, którzy „Matrixa” może niekoniecznie, ale bardziej bajki. Nemo, który był łaskaw zaginąć. Jego ojciec, który ruszył w jego poszukiwania. I tam jest tysiące perturbacji po drodze, natomiast prawdziwym punktem przełomowym jest praktycznie finał. Bo punkt przełomowy to jest ta myśl, to coś, z czym my zostajemy i z czym bohater zostaje. I tym punktem przełomowym w przypadku Nemo był moment, kiedy jego ojciec stwierdził, że jego syn, choć ma jedną płetwę mniejszą, to i tak jest na tyle godny zaufania, na tyle sprawny, na tyle rozsądny, że można mu pozwolić na to, żeby czasami poza ukwiał wypłynął. I cały film wcześniej prowadzi do tego punktu przełomowego. On jest tam najważniejszy. To jest ten morał. To jest to coś, co my chcemy, żeby widz/słuchacz z tym został. On nie jest liniowo ułożony w środku historii. On jest bliżej jej końca. I dlatego zaczynamy od końca. Od tego najważniejszego momentu. Zmiany myśli, zmiany zdania, zmiany postrzegania świata przez bohatera, które ma być wspierającym cel, który chcemy zrealizować w całym wystąpieniu.

[Ania] Yhyyy.

[Maciek] Zafrapowałaś się Aniu. Czy gdzieś zakręciłem, czy…?

[Ania] Eee, szukam takiej metafory bardziej przy ciele. I tak sobie pomyślałam, że ten punkt zwrotny to jest taki moment, kiedy robimy krok, podnosimy nogę do góry i mamy ten punkt wychylenia, że albo zrobimy ten krąg do przodu bądź do tyłu. I ten ułamek sekundy, kiedy decydujemy się, w którą stronę będzie ten krok to jest ten punkt zwrotny. Tak to sobie poczułam.

[Maciek] Ok, czuję to w ciele, więc dla tych bardziej kinestetycznych myślę, że ta metafora może to pokazać. Dokładnie właśnie, o co w tym chodzi.

[Ania] Bo wiesz, bo z takiej metafory też mi blisko do tego kolejnego etapu, który konstruujemy w historii, czyli do rozwiązania. Do ostatniego tego momentu w opowieści. Przestrzeni, gdzie się pojawia miejsce na morał, na powtórzenie tego celu, z którym tą historię opowiadamy. No i to rozwiązanie, ten ostatni etap – wracając do mojej metafory – to jest odpowiedź na pytanie, w co ja wdepnęłam?

[Maciek] Gdzie plasła stopa, tak.

[Ania] Gdzie plasła stopa. Dokładnie, mhm.

[Maciek] Czyli sprzątając: pierwsza kartka to cel – od tego zaczynamy tworzenie historii. Potem, polecamy Waszej uwadze takie podejście, żeby następnym krokiem, który wymyślacie jest punkt przełomowy – ten najważniejszy moment historii. Płynnie za nim – no bo to sam język będzie chciał dokończyć zdanie – jest to podsumowanie. To ostatnie zdanie wieńczące historię, czyli zakończenie. Podpowiedź, żeby wręcz użyć tego, co sobie wymyśliliśmy w celu, dlatego że zgodnie efektem świeżości, ludzie zapamiętają najlepiej to, co na końcu, więc powtórzmy im tę myśl, z którą chcemy, żeby zostali. Nie ma w tym absolutnie nic złego. Niech ta puenta tak absolutnie wybrzmi. No czyli mamy ten koniec. Ten tył historii mamy zaspokojony.

[Ania] A przód?

[Maciek] Pozostał cały przestrzeń przodu, który – jak być może wychwyciliście z przykładu z Matrixa albo z Nemo – wcale nie jest równy. To jest dłuższa część historii. Bo punkt przełomowy jest – jakby tak pobawić się w matematykę to on powiedzmy jest w takich  trzech czwartych historii. Nie traktujcie tego, jak wyznacznik, bo to będzie różnie. Ale jakby wyobrazić sobie wykres, to mniej-więcej w trzech czwartych mamy punkt przełomowy, żeby zdążyć to podsumować, ale wcześniej mamy trzy czwarte treści do wypełnienia. I takim najważniejszym etapem, który powoduje, że nam się chce słuchać o losach bohatera, jest etap, który nazywa się komplikacja, albo perturbacja – jakiego słowa chcecie użyć. I to jest ten cały zbiór przeciwności losu. Tych kłód rzucanych pod nogi bohaterowi, które powodują, że jemu nie jest od początku tak różowo i łatwo. No bo gdyby było tak łatwo to byśmy mu nie kibicowali, to byśmy sobie nim nie zawracali głowy i byśmy nie chcieli słuchać historii. I to są te przeciwności, które on mniej lub bardziej sprawnie pokonuje. Ma szansę czegoś się nauczyć i wyciągnąć wnioski, dzięki czemu, jak dojdziemy wreszcie do punktu przełomowego, on będzie miał wszystkie potrzebne zasoby, żeby w tym punkcie przełomowym dokonać tej transformacji, która jest kluczowa do historii. I tu mamy całą masę perturbacji Nemo. Od połknięcia tabletek, poprzez całą masę strzelanin i różnych rzeczy, aż w końcu agenta Smitha był w stanie pokonać. A w przypadku Nemo całą drogę jego ojca przez ocean, z przygodami z rybką Doris, która miała brak pamięci krótkoterminowej, co nas bawi do łez, aż w końcu odnalazł syna i zrozumiał, że nadopiekuńczość nie jest najlepszą z możliwych dróg wychowawczych – bo taki jest mniej-więcej morał, przekaz tej bajki.

[Ania] Mhm, a gdybym ja chciała opowiedzieć moją pasjonującą historię o robieniu kroku, to tymi perturbacjami byłoby to, że no już się czaję, żeby podnieść tą nogę i zrobić krok, no ale się okazuje, że mam but rozwiązany. A potem zaczynam się zastanawiać czy lewą, czy prawą ten krok wykonać. A potem się okazuje, że jest jakaś kłoda i wcale ta noga nie wystarczy tak 10 cm nad ziemię, tylko muszę ją jeeeeszcze wyżej. No ale czy do przodu, czy do tyłu?

[Maciek] Aniu, w tej chwili tak naprawdę stworzyłaś scenariusz większości filmów, które opowiadają o sportowcach. No bo są bardzo schematyczne, nie? Powiedzmy ktoś, kto miał to coś. Pójdę w swój świat – koszykówkę. Miał tą umiejętność – nie wiem – tego balansu na nogach, tego szybkiego ruchu, tych wszystkich ruchów, które powodowały, że był lepszy od innych. No i w pewnym momencie doświadcza kontuzji. Najczęstsza w koszykówce: zerwane więzadła krzyżowe – proszę bardzo, pierwsza z brzegu. Chcemy zrobić więcej – rozwalmy mu Achillesa, bo jest dłuższa rehabilitacja. Ale mamy. Jest komplikacja. I potem zaczyna się film, który my oglądamy. Czyli całą jego rehabilitację, kiedy on najpierw zaczyna próbować odzyskać wyprost i pełne zgięcie. Potem z obciążeniami ćwiczy mięśnie. Potem np. z obciążeniem… Dla tych, którzy oglądali film o legendzie Tonego Parkera na Netflixie, to jest takie sceny, kiedy on z obciążeniem wchodzi po równi pochyłej do góry, po to żeby ćwiczyć właśnie te mięśnie w konkretnej pozycji. I to jest każdy kolejny krok. Każdy kolejny krok jest dla niego perturbacją, aż w końcu następuje ten przełomowy krok, kiedy on wchodzi na boisko i dokonuje tego zwodu, z którego słynął, a my wstrzymujemy dech, czy ta noga wytrzyma? Wytrzymała. Wrócił do sportu. To jest punkt przełomowy.

[Ania] Kurczę, aż mam ciary.

[Maciek] A wcześniej były perturbacje. No skoro o tym chodzeniu zarzuciłaś, to to jest dokładnie ten scenariusz. To po prostu działa. Mamy cel – pierwsza kartka. Druga kartka – mamy punkt przełomowy. Trzecia kartka – zakończenie. Czwarty zbiór kartek – to są komplikacje, perturbacje. Zachęcamy dlatego, żeby jedna komplikacja – jedna kartka, bo dzięki temu, jak je wszystkie w ramach takiej wewnętrznej burzy mózgów spiszecie, to zobaczycie, że one mają różną skalę wyzwania. No i można je na tych karteczkach poprzeklejać tak, żeby to wyzwanie dla bohatera było coraz większe, coraz większe, coraz większe… Aż wreszcie był punkt przełomowy, no i wyszedł z tego obronną ręką. I aplauz na koniec. Dlatego te karteczki postit. I brakuje nam…

[Ania] No i została nam jedna. Ostatnia. Na początek. Żeby było wiadomo w ogóle o kim, o czym jest ta historia? I w jakiej sytuacji to się – za górami, za lasami – zaczęło wszystko. Czyli tzw. kontekst. Króciutki etap. Naprawdę. Takich kilka słów niejednokrotnie wystarczy, żeby wprowadzić słuchacza w atmosferę opowieści, która za chwilę się będzie rozwijać. Ale też jest to taki moment w historii, gdzie my ją uwiarygadniamy, czyli podsuwamy kilka takich informacji, gdzie ucho i mózg słuchacza mogą testować i sprawdzać, czy to się miało szansę wydarzyć? Czy to jest historia warta uwagi No i trzy takie zarzucone sądy, gdzie słuchacz ma takie przekonanie, że to jest prawda – mówiąc tak, jak w polskich filmach – fakt autentyczny, no to zaczyna słuchać dalej i zaczyna się silniej też identyfikować z tym bohaterem. Robi się ku temu szansa.

[Maciek] Dokładnie. Czyli tak: liniową historię opowiadamy, natomiast tworzymy nieliniowo. Cel, punkt zwrotny, zakończenie, komplikacje, kontekst, czyli rozpoczęcie historii – to jest ta sugerowana przez nas kolejność Po co sobie w ogóle zawracać tym głowę? Co dzięki temu możecie uzyskać? Pierwsza i najważniejsza rzecz, która przychodzi mi do głowy tj. uniknięcie takiego błędu, ze przepalicie początek historii. Bardzo często jest tak, że jak zaczynamy historię tworzyć liniowo to tam się skupiamy najbardziej. Tam dbamy o detale, o szczegóły, o wszystko. A w momencie, gdy dochodzimy do rzeczy najważniejszych w historii, gdzieś już tej energii nam brakuje. I efekt jest taki, że pompujemy balonik na początku u słuchacza, a potem – mówiąc już takim językiem biznesowym – nie dowozimy tego do końca. Gdzieś ten przekaz się rozmywa, a uczestnicy wyjmują telefony, układają listy zakupów, ewentualnie fascynują się własnym obuwiem, no bo po prostu przestali nas słuchać. Więc zaczęcie od najważniejszego punktu historii spowoduje, że tam skierujecie swoją energię. Dzięki temu ta energia w historii będzie rosła, a co za tym idzie – większa szansa, że utrzymacie koncentrację i uwagę słuchacza.

[Ania] Jak mówisz Maciek o tej energii to dla mnie takim drugim plusem takiego, a nie innego sposobu tworzenia historii, jest wyjście ze schematu, który nam był wbijany do głowy w szkole, czyli wstęp, rozwinięcie i zakończenie. Gdzie, jak rozmawiam z wieloma osobami, to mamy takie poczucie, że ten wstęp, rozwinięcie i zakończenie, to są trzy równe części. Takie trzy takie same klocuszki, które sobie składamy i w ten sposób powstaje opowieść. Co więcej, to co w środku: rozwinięcie, które tak naprawdę jest najważniejszą częścią opowieści, wydaje się być tylko łącznikiem pomiędzy tym „za górami, za lasami”, a tym, co na końcu, czyli „żyli długo i szczęśliwie”. Ten schemat, o którym my opowiadamy dzisiaj, ale także kolejność jego tworzenia, skłania nas, zmusza, zaprasza, prowokuje do tego, żeby odpowiednio wysycić ten punkt zwrotny, o którym mówiłeś. Ten moment przełomowy, kiedy te emocje są takie bardzo silne i trzymamy kciuki i całym sercem jesteśmy z bohaterem, ale także ten etap komplikacji, który jest najbardziej rozbudowanym – tak, jak wspominałeś – etapem w opowieści. I gdzie tych komplikacji, no musi się podziać trochę, żeby w ogóle ta historia miała sens i żeby ten bohater też wydawał nam się prawdziwy.

[Maciek] I ostatni argument za dotyczy celu. No jeżeli zacznę od celu, jeżeli poświęcę uwagę i go sformułuję, to przez pryzmat tego celu tworzę każdy kolejny krok. No ale oczywiście – im dalej od pryzmatu, tym światło bardziej rozproszone. W związku z czym, jeśli cel jest pryzmatem, to najbardziej skoncentrowana na tym celu ma być punkt przełomowy, bo on jest najważniejszy w tej historii, dlatego robimy go bezpośrednio po sformułowaniu celu. Bo wtedy jesteśmy cały czas w tym obszarze myślowym. A potem – dobudowując resztę – możemy troszkę się oddalać na rzecz ozdobników. Takich elementów, które wciągają w historię. Ale punkt przełomowy ma być w punkt. Przełomowy. Żeby to zadziałało. I dlatego zachęcamy, sugerujemy Wam taką metodę przygotowywania narracji. Doświadczenie pokazuje, że stworzycie w ten sposób scenariusz. Co ważne – to nie będą gotowe zdania historii, tylko scenariusz na tych karteczkach postit, który będzie można jak akordeon – albo rozciągnąć, albo ściaśnić – zależności od tego, ile macie czasu, ale nie pominiecie tych najważniejszych punktów. I ten scenariusz, który powstaje właśnie z takich karteczek postit, powiedziałbym, że jest taki dobry, ale nie do końca. Dlatego, że to jest taki aspekt techniczny. To jest tak, jakby wymyślić sobie tą część scenariusza filmu, która opisuje scenografię, miejsce, w którym ma stać aktor kreujący bohatera, no i np. przedmiot, który ma mieć w ręce podczas kreowania tej sceny. Taki aspekt techniczny. Natomiast, żeby ten film był wyjątkowy, żebyśmy my zaczęli się przejmować losami tego bohatera – wkurzać na niego, albo mu kibicować – to potrzebujemy czegoś więcej, niż przedmiotu, który on ma w ręku. Potrzebujemy tego, żeby aktor zaczął pokazywać emocje, żeby zaczął odgrywać tę postać. I to jest ten element, który robimy w kroku drugim tej techniki. Pierwsza to było nasze tytułowe „od tyłu”. A druga to „emocjonalnie”. No i tutaj Aniu pozwól, że puszczę Cię przodem. Zgodnie ze stereotypem, że emocje bardziej kobiece niż męskie. Teraz mnie pewnie zjedzą niektórzy za ten stereotyp. No ale można też uciec od tego. Bardzo mi się podobało przeformułowanie, które kiedyś powiedziałaś, że bliżej Tobie psychologowi do emocji niż mnie automatykowi i robotykowi, więc szalej.

[Ania] Stereotypowo. Przepraszam. Stereotypowo, bo ja nie chcę zostać zjedzona. Absolutnie. Ale tak, z przyjemnością, jeśli chodzi o ten aspekt emocjonalny się pcham, bo ja te emocje lubię, kocham i uwielbiam. Czasami się ich obawiam. No ale nie tylko dla mnie, ale w ogóle dla nas – ludzi, nie ma życia bez emocji. Tą teorią, którą my się posiłkujemy podczas tworzenia opowieści jest teoria Roberta Plutchik’a, który wynalazł… To taki znany, amerykański naukowiec. Wynalazł, opracował koncepcję mówiącą, że emocje, jako taki konstrukt teoretyczny, są potrzebne gatunkowi ludzkiemu – chociaż zwierzętom także – do przetrwania. One są takim sygnałem z naszego organizmu, który mówi: „Rób albo nie rób. Walcz albo uciekaj. Uśmiechaj się albo raczej wręcz przeciwnie”. One nadają plastyczności naszemu funkcjonowaniu. No i Plutchik stworzył koło emocji. Ono będzie podlinkowane pod tym odcinkiem, żebyście nasi Drodzy Słuchacze tworząc swoje opowieści wy.. Wypo… Jakieś trudne słowa. Wyposażając Waszych bohaterów w ich wewnętrzne doświadczenia psychiczne, doświadczenia emocjonalne, żeby to koło Plutchik’a było dla Was ściągawką. To, jak Plutchik nam pomaga to są dwie rzeczy. Po pierwsze, jak spojrzycie sobie na ten diagram, to zobaczycie, że tam są cztery osie. I na krańcu każdej z nich są pary emocji. Te pary emocji pozwalają nam naszą opowieść przemieszczać po tych osiach i czynią ją taką ruchomą. Bo jeżeli mielibyśmy opowiedzieć historię, w której ludzie tylko się cieszą… Nic, tylko się cieszą. I się radują. Jest im miło. I przyjemnie… No to obawiam się, że takiej historii nikt nie chciał słuchać. Wiedząc, że mamy parę emocji przeciwstawnych, możemy naszego bohatera bujać od strachu do złości, od akceptacji do wstrętu, od radości po smutek. I tam przynajmniej coś się dzieje. Druga rzecz, którą widać na kole toto, że w centrum te emocje, w środkowym kole, wewnątrz, one są dużo bardziej intensywne, zaś na zewnątrz tego koła one bledną, są delikatniejsze, miększe, takie bardziej filuterne, niczym muśnięcia skrzydeł motyla. A tam w środku jest ogień.  I to też daje nam taką podpowiedź: jak tworzysz swoją historię i wyposażasz ją w ten aspekt emocjonalny, pamiętaj o tym, że poza bujaniem się po krańcach skal emocji przeciwstawnych, istotne jest intensyfikowanie przeżyć. Hitchcock mówił, że dobra opowieść ma się zaczynać od trzęsienia ziemi albo spadającej windy, a potem już się tylko rozpędzać. No ja niekoniecznie zapraszam do zaczynania  za każdym razem od takiego „wysokiego C”, tym niemniej co z tej podpowiedzi Hitchcocka sobie bardzo mocno biorę do serca i do czego zapraszamy, to jest to wspinanie się, wchodzenie coraz głębiej w ten emocjonalny ogień wraz z tym, jak ta historia się zaczyna. Więc w kontekście będziemy mieć tak letnio. Tak jeszcze względnie spokojnie. Tak bez ekstazy. W komplikacjach, kiedy te kłody pod nogami się zaczynają pojawiać, no to robi nam się coraz goręcej, goręcej, goręcej. No aż dochodzimy do tego punktu zwrotnego, tego momentu, no albo wybuchnie, albo to zgasimy. No i tu już jest nasza decyzja, jak chcemy tą opowieść poprowadzić. No a potem sobie spokojnie lądujemy w zakończeniu. Zresztą, jeżeli spojrzycie na załączony PDF z matrycą, którą polecamy do tworzenia opowieści zobaczycie, że ta krzywa, na której poszczególne etapy są rozmieszczone, ona nam podpowiada, jak intensywność tych emocji powinna rosnąć.

[Maciek] No i na deser wracamy do kwestii technicznej, narzędziowej. Jak połączyć scenariusz z karteczek, który już mamy z wiedzą o emocjach i chociażby kołem Putchik’a, który my sugerujemy jako ściągawkę do tego, żeby tą historię dopieścić. No i znowu w ruch idą karteczki – zachęcamy, żeby były innego koloru niż te obowiązkowe – i do każdego etapu historii, czyli do kontekstu, do komplikacji, do punktu zwrotnego i do zakończenia, do rozwiązania, doklejamy jeszcze jedną kartkę, na której zachęcamy Was do tego, żeby napisać – może być poprzez wybór z koła Plutchik’a – jakie emocje w danej sytuacji, na danym etapie, przeżywa bohater. Dobrze jest iść od zewnątrz koła do środka. To, co Aniu powiedziałaś, no bo to nam zagwarantuje takie stopniowanie emocjonalne. Żeby to się od razu nie zaczynało od paniki, tylko żeby najpierw była jakaś obawa, lęk, strach, przerażenie, panika – no możemy sobie to stopniować. I do każdej kartki, którą mamy z pierwszego etapu doklejamy kartkę, na której piszemy emocję z danego momentu. Dlaczego mówię do każdej kartki? No bo jeżeli zrobiliśmy zbiór komplikacji, czyli mamy potencjalnie 6 komplikacji, które mogą spotkać po drodze bohatera, no to do każdej komplikacji doklejmy kartkę z emocjami. Co to da? To da gotową historię. Bo te pierwsze kartki są schematem. Takimi etapami, których nie możemy pominąć, wynikało z siebie nawzajem i prowadziło do tego punktu, który daje do myślenia. Natomiast kartki, które przykleimy z emocjami, są praktycznie instrukcją na poziomie słów, a nawet więcej – są instrukcją na poziomie intonacji słów, które będą w danym momencie pojawiały się w historii. Bo jeżeli powiemy o dziewczynce, która czeka na wyjazd na wakacje z rodzicami i jest tym bardzo podekscytowana. No to wiadomo, ze dzieci są podekscytowane. Ale jeżeli zechcemy to podekscytowanie ubrać w kilka zachowań: że obudziła się rano przed budzikiem, szybko wstała, posłała łóżko, żeby mama była zadowolona, a lalkę schowała do walizki, żeby jej nie zapomnieć, po czym spojrzała przez okno i ucieszyła się, że jest piękny, słoneczny ranek i już była gotowa do drogi – no to mamy ekscytację w tonie głosu i w słowach, które dobieramy. I tak naprawdę, jak mamy scenariusz i emocje do poszczególnych etapów to wystarczy to przeczytać, albo opowiedzieć w wersji krótszej. Nazywając ekscytację ekscytacją – i tak odbiorcy identyfikują się z tą emocją, więc będzie nieźle. Albo jeśli jest czasu więcej – do czego zachęcamy – to takim plastycznym językiem dać odczuć tę ekscytację. Ale już w tym scenariuszu będzie wytyczna, co trzeba zrobić. I to jest takie zrobienie pełnowymiarowej historii z czegoś, co jeszcze przed chwilą było dwuwymiarowym scenariuszem na kartce papieru.

[Ania] Yhy. Te emocje, o których Maciek opowiadasz i co dobitnie pokazałeś w tej naprędce tworzonej opowieści, przykładzie, one też są ukryte w sposobie, jak tę historię opowiada opowiadacz. No bo przyspieszasz wtedy, kiedy jest bardziej ekscytująco, albo obniżasz głos i mówisz wolniej wtedy, kiedy pojawiają się te emocje związane z refleksją, z jakimś postanowieniem itd. itd. Więc tutaj, jak mamy je doklejone do poszczególnych etapów to wręcz jest taka instrukcja dla opowiadacza, jak to zrobić. Yhy.

[Maciek] Bo to jest taka instrukcja, ściągawka. To jest praktycznie gotowiec, który nawet potem w takiej wersji zminimalizowanej, jeżeli na spotkaniu, na scenie jesteśmy z jakimiś materiałami, na jakiejś tabliczce możemy mieć i będzie dla nas wytyczną, gdybyśmy o czymś zapomnieli. A też zabezpiecza nas przed pewnym błędem, który pojawia się u osób, które tworzą historię, a mianowicie przed pisaniem gotowych zdań. Bo jak napiszemy gotowe zdanie, to potem mamy taką pokusę, żeby się go nauczyć.

[Ania] Żeby słowo w słowo odtworzyć, nie?

[Maciek] Tak. Właśnie nawet, jeżeli się nie uczymy tylko „dobra, to tylko taki to jest zarys” to potem i tak będziemy szukali tego pierwowzoru. Natomiast zrobienie tego na karteczkach hasłowo zabezpiecza nas przed tym i zmusza poniekąd do tego, żebyśmy to opowiedzieli. Oczywiście, potem jak ten scenariusz powstanie i zanim wejdziemy na spotkanie albo na scenę, warto tą historię dwa czy trzy razy powiedzieć. I to nie w myślach, tylko na głos. Żeby samemu usłyszeć swoje słowa.. Żeby poczuć, jak nam z tymi słowami. Żeby zobaczyć, jaka jest czasówka tej historii. No ale scenariusz jest. I w każdym kolejnym opowiadaniu możemy coś modyfikować, żeby zmieścić się w założone ramy i wywołać efekt, który określiliśmy na pierwszej kartce – ona jest tutaj cały czas nadrzędna – z jaką myślą, z jaką emocją, z jakim uczuciem chcesz zostawić słuchaczy po opowiedzeniu swojej historii.

[Ania] Yhy. I też sobie tak myślę, że ten etap komplikacji – mówiłeś, że np. możemy mieć 6 takich komplikacji wypisanych – w zależności od tego, kto jest naszym słuchaczem możemy konkretną komplikację, o której wiemy, że złapie za serce albo za cokolwiek innego naszych słuchaczy, to tą możemy wysycić i na nią położyć nacisk. Więc to jest taki schemat, który daje nam dużo możliwości. Jesteśmy przygotowani, a jednocześnie jest przestrzeń do improwizacji. Do dostosowywania historii do słuchacza i do sytuacji. No i czasami też do naszego stanu ducha i naszej gotowości do bycia gwiazdą bądź nie na ten moment.

[Maciek] Czyli myśl przewodnia, do której Was zachęcamy po tym odcinku podcastu dla tych, którzy mówią do ludzi, to żeby historie, szeroko rozumiany storytelling, robić od tyłu i emocjonalnie. Konkretne, wbrew wszystkiemu, narzędzie. Zachęcamy, spróbujcie. Jeżeli będziecie mieli swoje wnioski, skargi, zażalenia, spostrzeżenia, napiszcie: podcast@opowiedz.to. Jesteśmy ciekawi Waszych doświadczeń z tym narzędziem. Albo potrzeb na jakiekolwiek inne obszary. Jeżeli czegoś Wam brakuje w tym, o czym Wam opowiedzieliśmy no to też napiszcie, to będziemy mieli pretekst do tego, żeby tą wiedzę uzupełnić w jakimś kolejnym odcinku. Może być też taka sytuacja, że ktoś ze znajomych Wam truje w tej chwili za uszami, że czeka go jakieś wystąpienie i go to pochłania, męczy, już macie dosyć jego marudzenia – puśćcie mu link do tego odcinka. Wy będziecie mieli święty spokój, a on być może znajdzie rozwiązanie, które mu pomoże. Także obie strony mają szansę na sukces.

[Ania] Piękna historia. To jakie zakończenie tej historii?

[Maciek] No na zakończenie będzie dżingiel. Już za chwilę. A kto wie, co po dżinglu? Zobaczymy, jak to zwykle. Za ten odcinek dziękujemy. Zapraszamy do kontaktu. Albo wspomniany adres mailowy podcast@opowiedz.to, albo social media czy gdziekolwiek nas chcecie znaleźć, to tam prawdopodobnie jesteśmy. No i co? My kombinujemy nad następnymi technikami, poradami dla tych, którzy mówią do ludzi, żeby o nich Wam opowiedzieć za 2 tygodnie, w następną środę.

[Ania] Do usłyszenia. Dziękujemy za dzisiaj. Anna Kędzierska.

[Maciek] I Maciek Cichocki

[Maciek] A mniej biznesowo? Że tak zagaję po dżinglu? Bo tak się skupiamy na tym biznesie i tak się łapię na tym, że jakby historie tylko do biznesu i o biznesie w ogóle mogły istnieć. Jakby tak…

[Ania] Jakby poza biznesem świata nie było, co?

[Maciek] Tak. Tak, tak, tak, tak.

[Ania] A tu tyle ciekawych rzeczy.

[Maciek] Zmienię pozycję na mniej oficjalną na krześle, więc przez chwilę może trzeszczeć, ale już mamy ten taki moment, kiedy możemy się rozeprzeć wygodnie. Już teraz nie jest tak „ą, ę”.

[Ania] No ja mam takie świeże doświadczenie ze stosowaniem tej struktury. Ona w ogóle mnie zachwyciła od samego początku. Im bardziej ją praktykowaliśmy z uczestnikami naszych szkoleń, tym bardziej miałam takie przekonanie, że to jest to. Że to jest ten ogień, który mnie zapala. No i w długi weekend – bo jesteśmy świeżo po majówce, przecudownej – yyyy…

[Maciek] Niech zgadnę – niespędzonej na dworze.

[Ania] No niespędzonej. Właśnie dlatego Cię chciałam zaprosić. Bo tak, ja sobie potestowałam tę strukturę na moim dziecku…

[Maciek] O, hah… Narzędzie testowane na dzieciach.

[Ania] …które padło ofiarą… Tak. Które padło ofiarą systemu edukacyjnego zadającego niestety na weekend opowiadanie do napisania. No i jak Maję zapytałam „Córko, a z czego się składa opowiadanie? Jak ono wygląda?”, to Maja powiedziała „Wstęp, rozwinięcie i zakończenie.”. Ja powiedziałam „Maja, nieprawda, bo jak Maciek mówi inaczej. Patrz dziecko – tak wygląda…”. No i uznała, że tak. I że to jest ciekawy efekt. To rzeczywiście na dzieciach też się sprawdza. No ale tak pomyślałam sobie, że my żeśmy nie mieli okazji Maciek przetestować tej struktury w takich powiedziałabym luźnych warunkach, bo jak były szkolenia to mieliśmy szansę wieczorem usiąść, piwa się napić i poopowiadać. A teraz, jak szkolimy zdalnie, to człowiek nic, tylko szkoli, szkoli, biznes, biznes, opowieści w biznesie. To ja mam takie wyzwanie dla Ciebie. Opowiedz mi o swo…

[Maciek] A to poczekaj, poczekaj, poczekaj. Przepraszam. Jeszcze zanim do wyzwania – a przy okazji ja się mentalnie przygotuję, że odbiłaś pałeczkę – ale powiedz, z czystej ciekawości, bo zażarło? Pomogło Mai w napisaniu wypracowania? To takie podejście? Bo to dla mnie coś nowego. Nie eksperymentowałem w tym obszarze.

[Ania] Ja bym powiedziała tak, że ono w ogóle ułożyło pomysł na to opowiadanie. Że, jak zaczęłyśmy od celu opowieści, zgodnie z instrukcją, no to ona szukała, szukała i wpadła na taki cel, który ja w ogóle włos na głowie się zjeżył, mówię: „Mato jedyna, jak ona to opowiadanie napisze?”. Bo celem było pokazanie, że matematyka jest ważna.

[Maciek] O, ładne. Czyli ogólnie taki edukacyjny cel historii.

[Ania] Edukacyjny, dokładnie. Że matematyka jest ważna. No i mówię, teraz ułóż do tego punkt zwrotny. Opowiedziałam jej, czym ten punkt zwrotny jest, a ona mówi „No dobra, to musi być taki moment, że ten…”. A najpierw ją zapytałam, kto będzie bohaterem. No więc ona powiedziała, że dziewczynka, że Kasia, że ma rodziców, no i oni będą jechać na wakacje. No więc wymyśliła sobie, że tym punktem zwrotnym będzie sytuacja, w której nieznajomość matematyki sprawia, że Kasia jest bliska śmierci.

[Maciek] Ooo…

[Ania] Noo i tu już wtedy zadrżałam. I mówię „Jak Ty dziecko w tych komplikacjach wybrniesz?”. Ułożyła zakończenie, że Kasia wpada na taki pomysł i zostaje z taką myślą, że matematyka może uratować życie. No a potem mówię „No dobra. To komplikacje.”. A ona mówi „No tak. No jak nie znała matematyki, a mama jej kazała ćwiczyć, no to było niefajnie”. No dobra, no jest to jakaś komplikacja. „A jak nie znała matematyki, to poszła do sklepu po drożdżówkę i za tą drożdżówkę zostawiła wszystkie pieniądze, które jej mama dała. Mówię „No dobra, rzeczywiście. Jest komplikacja.”.

[Maciek] O, ładne.

[Ania] Potem w trakcie ta drożdżówka zamieniła się w ołówek, bo ona wpadła na pomysł, że jak mama jej kazała robić tą matematykę to ona się chciała wykpić, że nie miała ołówka, więc mama ją wysłała po ten ołówek. No i wszystko się tak ładnie zakończyło. Ale byłam pod wrażeniem, jak wyznaczenie celu i wybór tego punktu kulminacyjnego, tego punktu zwrotnego sprawia, że te pozostałe trybiki po prostu się niemalże tworzą same. No i tutaj jeszcze taka technika ramek i i klejów, o której my opowiadamy, fajnie się przydaje. Żeby wszystkie te komplikacje, które tam doprowadzają do tego punktu zwrotnego, żeby one rzeczywiście miały związek z tym celem i z tym punktem zwrotnym. Ale uważam, że tego powinni uczyć w szkołach. Czekam teraz, jak wróci z oceną, bo jak się okaże, że jak Pani powie, że to nie jest dobre, to się zdenerwuję. Na Panią, a nie na strukturę oczywiście.

[Maciek] To powiedz, że wujek Maciek pojedzie, to… Przyjdzie na zebranie.

[Ania] O, dobrze.

[Maciek] Nie no, to podejrzewam, że to jest duża umiejętność dzieci, które będą musiały kiwać głową przy wstęp, rozwinięcie, zakończenie. Ale no nie jest to taka najlepsza myśl, z którą zostajemy. A przy okazji nam się pojawiła taka podpowiedź dla tych, którzy siedzą ze swoimi pociechami i czasami jakieś wypracowania muszą spłodzić, że a nuż widelec ten odcinek też będzie pomocą, jak pracować z młodymi z opowieściami. No a żyjemy w takich czasach, że umiejętność opowiadania o tym, co mówimy jest ważną kompetencją, więc niech te dzieciaki w sumie chłoną to za młodu, to nie będą potem musiały takim, jak nam płacić za szkolenie. Jest to zawsze jakaś oszczędność w budżecie.

[Ania] Dokładnie.

[Maciek] Chciałaś mi wyzwanie rzucić. Nie będę udawał, że zapomniałem i że uciekam, więc jeszcze rzuć. Ja się skompromituję i będziemy mogli tym pozytywnym akcentem zakończyć ten odcinek.

[Ania] Hahaha… I rozpocząć tydzień.

[Maciek] Tak jest.

[Ania] No Maciek, no ja myślę sobie, że chciałabym od Ciebie usłyszeć taką wiesz, krótką, kilkuzdaniową historię. Zgodnie z tym scenariuszem i tymi etapami opowieści, o tym, jak Ci majówka minęła.

[Maciek] (cisza)

[Ania] Już wiem, że było bez szału, więc tym bardziej uważam, że to jest wyzwanie, żeby stworzyć zajmującą opowieść, w dodatku z morałem.

[Maciek] Wiesz co, w trakcie tej krótkiej ciszy, która trwała wymieniłem wszystkie niecenzuralne słowa, których nie powiem i one były najlepszym opisem tej majówki. A zwłaszcza jej aspektu pogodowego. Więc ja powiem tak. Ja już.

[Ania] Aaa… To była? Tak. No powiem Ci, że to jest… Dojmujące.

[Maciek] To jest wrzucanie wspólnika na minę. Z jednej strony mówimy, że to trzeba przygotować, a Ty mnie tak, że na żywo i na bieżąco. Yyy…

[Ania] To Ty się nie przygotowałeś? Przecież wiedziałeś, że ja będę miała pewnie na koniec jakiś głupi pomysł. Powinieneś być gotowy.

[Maciek] Znaczy majówka wpłynęła… Takim  punktem, powiedzmy celem, który sobie postawiłem przed tą majówką – pójdźmy w tą stronę – było odpocząć. Okazało się to na tyle trudne, bo ja odpoczywam aktywnie, a aktywność została storpedowana przez pogodę. Więc dla mnie punktem zwrotnym było takie pogodzenie się z tym, że jak sobie zaplanowałem dłuższy wyjazd pogodowy, on z racji pogody jest niemożliwy. Znaczy no jest, bo można jeździć w każdej pogodzie, ale odpuściłem to, że znajdę inną metodę na odpoczywanie. Yyy… No tam perturbacji było po drodze trochę, ale jakoś ciężko mi to w tej chwili do tego podejść. Zostanę na tym poziomie, że się skompromitowałem, a przyznam się do tego, że taki cel, który jest przede mną to jest nauczenie odpoczywania się. Odpoczywania. Więc teraz jakoś moje myśli poszły w tę stronę, jak to powiedziałaś. Więc majówka się zaczęła 1 maja – niech to będzie kontekstem. I wbrew pierwotnym planom przejażdżki rowerowej, zakończyła się stacjonarnie. Aaa…

[Ania] I żyli długo i szczęśliwie.

[Maciek] Tak, ale ale ale… Było trochę odpoczynku. Nie wybrnę z tego. Nie, przepraszam. Uciekłem myślami gdzie indziej. Więc niech ta kompromitacja zostanie na koniec. A sobie i wszystkim Wam – Drodzy Słuchacze – życzę tego, żeby się naprawdę nauczyć odpoczywać, bo to kurczę jest wyzwanie jednak.

[Ania] Bez komplikacji odpoczynku. Albo z komplikacjami pozytywnymi, nie? Gdzie coraz to nowsze sposoby i okazje odpoczywania nas wciągają i kuszą. Aż dochodzimy do punktu zwrotnego, kiedy myślimy sobie „O matko, niech to wolne się skończy, bo już bardzo chcę wrócić do pracy.”.

[Maciek] Eeee… Skończmy. Ja myślę, że to jest dobry moment, żeby skończyć ten odcinek. Tak.

[Ania] To nie jest Twoja bajka. Widzę to. Hahaha.

[Maciek] Dziękujemy. I do usłyszenia.

[Ania] Za 2 tygodnie.

Pokaż więcej

Jak słuchać naszego podcastu:

Możesz nas słuchać praktycznie wszędzie. Siedząc przed komputerem, jak również będąc w ruchu, za pośrednictwem Twojego telefonu. Mówiąc krótko kiedy chcesz i tak jak lubisz.

Recenzuj nasz podcast

Kiedyś w sklepach na konopnym sznurku wisiał brulion, z którego okładki wielkimi literami krzyczał tytuł książka skarg i zażaleń.
Teraz mamy recenzje. Niekoniecznie tylko ze skargami. Jeśli masz jakieś przemyślenia, wnioski albo rekomendacje dla innych słuchaczy napisz nam recenzję. Będziemy wdzięczni i zmotywowani do dalszej pracy.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *