#006 | Czy storytelling w biznesie to moda, która przeminie?
25 marca 2020Co i raz o brzegi biznesu rozbijają się fale mód na różne formy i techniki prezentacji, sprzedaży czy budowania marki. Czy storytelling to też tylko moda? Czy warto się nim zainteresować? A jeśli tak, to jak zacząć, aby się nie zniechęcić a nawet skorzystać na snuciu opowieści?
W tym odcinku Ania pyta a Maciek dzieli się swoim doświadczeniem z praktyki storytellera. Pojawiają się argumenty na tak i na nie. Są też konkretne narzędzia i techniki sterlingowe.
Posłuchaj
Obietnice z odcinka
Wspominane książki:
„Gupi Muzg” – Dean Burnett | Odnośnie naszej pamięci i ogólnie działania mózgu
„Mistrzowie sprzedaży – jak oni to robią” – M. Bosworth, B. Zoldan | Zmiana a storytelling
„Bohater o tysiącu twarzy” – Joseph Campbell | Podróży bohatera (monomit)
Omawiane struktury opowieści i pomocne narzędzia:
Podróż bohatera | Film/prezentacja w stylu opowiedz.to (klik)
Podróż bohatera | Karty Opowieści Gabrysi Borowczyk i Marka Staniszewskiego (klik)
6 kroków PIXAR’a | Nasze opracowanie – plik PDF (klik)
Inne takie:
Naścienna opowieść | Historia pewnej marki (klik)
Podcast Setki inspiracji | Przykład pacjenta „zero” (klik)
Koron(n)a kwestia – odpowiedzialność za własne słowa | Artykuł Maćka na Li (kilk)
Podcast do poczytania
[Ania] Oto podcast Opowiedz.to, odcinek szósty, w którym znajdziesz odpowiedź na pytanie, czy storytelling jest do wszystkiego i dla każdego, a także, od czego zacząć, na co zwracać uwagę i dlaczego snucie opowieści w biznesie działa.
Ten odcinek podcastu nagrywamy w trochę innych warunkach, bo Maciek jest u siebie, a ja u siebie.
[Maciek] To jeszcze dodajmy, że te u siebie, to nie są tożsame u siebie. Moje u siebie, jest bliżej morza, bo w Starogardzie Gdańskim, a Twoje u siebie jest…
[Ania] Bliżej gór, to prawda.
[Maciek] Bliżej gór, w okolicy Warszawy.
[Ania] To prawda, ale bliżej mi do gór niż Tobie do gór. Temat przewodni, który przewija się od tygodnia, to jest koronawirus i chciałabym dziś z Tobą Maciek porozmawiać o modzie. O modzie na storytelling.
[Maciek] Poczekaj, bo teraz łączę wątki.
[Ania] Buduj markę, zgodnie z zasadami storytellingu. Sprzedawaj, wykorzystując storytelling… On jest naprawdę taki do wszystkiego?
[Maciek] Pozwól, że najpierw odniosę się do słowa moda, bo aż mnie ciarki przeszły po plecach, już mówię dlaczego. Jako storyteller używam tej etykiety. Nie ma lepszego polskiego słowa, o ile można używać słowa narracja, opowieść, to opowiadacz, albo narrator, trochę nie to oddaję, więc zostanę przy tym.
[Ania] Bajarz też nie?
[Maciek] Ładne słowo, mnie się kojarzy od razu tak ogniskowo. Bajarz, gawędziarz, ten żar ogniska dogasający w lesie… Ale podejrzewam, że będziesz bardziej szła w stronę biznesową, a nie turystyczną, więc to słowo nie będzie odpowiadało. Jako storyteller, bardzo bym sobie życzył, żeby wspomniana przez Ciebie moda na storytelling już się skończyła.
[Ania] Czemu?
[Maciek] Najlepiej będzie to oddać, porównując do mody, która parę lat temu się przetoczyła i zebrała niezłe żniwo, a mianowicie mody na coaching. Na wstępie powiem, że nie neguję tej metody, wręcz przeciwnie, jestem przekonany, że dobrze przeprowadzony coaching, potrafi zrobić świetną robotę. Dobrze przeprowadzony coaching, rozumiem dobrego coacha i chętnego coachi, czyli tej osoby, która poddaje się temu procesowi, natomiast dlatego, że to się zrobiło modne, to ja sam, wypatrzyłem na mieście i to będzie to miasto bliżej Ciebie, bo Warszawa, dwa szyldy, które utkwiły mi mocno w pamięci. Jeden był coach fryzur, to jest jeszcze blisko głowy, więc rozumiem, a drugi był coach paznokci i tego mój mały, misiowy rozumek nie ogarnął.
[Ania] Teraz to ja właśnie sklejam wątki, poczekaj, daj mi chwilę… Coach paznokci?
[Maciek] Tak. Ile razy idę, bo przychodzi taki cykliczny moment regeneracji tkanki w ludzkim organizmie, że idę do łazienki obciąć paznokcie, tyle razy próbuję pytaniami je zachęcić do tego, żeby się skróciły. Mam papiery coacha, mam dyplomy, ale nie daję rady.
[Ania] Rozumiem, że paznokcie nie są chętnym coachi?
[Maciek] Nie, niestety nie są. Wracając teraz do pytania, dla mnie takie mody robią więcej złego, niż dobrego. Dobrym jest to, że coraz głośniej się mówi o wykorzystaniu storytellingu. Złym jest to, że się nadużywa tego zwrotu. Jeżeli coś mam być krótką notatką prasową, to niech będzie krótką notatką prasową. Jeżeli coś jest metką, na której jest instrukcja prania koszulki, to niech będzie metką, na której mam cztery symbole, które podpowiadają mi, jak wyprać moją koszulkę i tam, nie pchałbym się ze storytellingiem. Jeżeli to ma być storytelling w sprzedaży, to ja osobiście, chociaż go używam i z niego szkolę, nie widzę przestrzeni na to, żeby jedną dobrą historią zrobić rewolucję w sprzedaży. Wychodzę z założenia, że gdyby taka historia miała szansę powstać, to ktoś już dawno by ją stworzył, natomiast widzę zastosowanie storytellingu w wielu obszarach, tam gdzie mowa przede wszystkim o budowaniu relacji. Wydaję mi się, że to jest właśnie obszar, w którym ten storytelling się wpisuje. To jest powód, dla którego chciałbym, żeby ta moda przeminęła.
[Ania] Czyli jeżeli dobrze Maciek rozumiem, to storytelling jako metoda działa, ale nie wszędzie i nie zawsze. O tym, czy dla każdego, jeszcze Cię zapytam, ale to za moment… Coś chciałeś rzec?
[Maciek] Powiedzieć, że absolutnie się z Tobą zgadzam i jeszcze przytoczyć takie jedno zdanie. Zawsze na warsztatach, a dość często prowadzę warsztaty ze storytellingu, używam takiego zwrotu, za który jestem gotów dać się pokroić, że storytelling jest… Zostanę na razie przy zwrocie narzędzia, a potem wrócę do tego, dlaczego się zawahałem… że storytelling jest narzędziem takim, jak każde inne narzędzie komunikacyjne. Nie jest ani lepszy, ani gorszy. Jest kolejnym narzędziem. Jednocześnie jestem przekonany, że na rynku, który jest tak nasycony różnego rodzaju komunikatami, lepiej jest mieć jedno narzędzie więcej, niż jedno narzędzie mniej i to jest dla mnie argument przemawiający za tym, żeby nad wspomnianym storytellingiem się pochylić, ale jestem daleki od tego, żeby go wynosić nad wyżyny i stawiać ponad innymi metodami, które funkcjonują na rynku.
[Ania] A gdybyś miał podać trzy takie warunki, że akurat to narzędzie pt. “Storytelling” warto, jest ze swojej skrzynki narzędziowej wyciągnąć, to co to by było?
[Maciek] Pierwszy… i to jest ten moment, żeby odnieść się do tego, co mówiłem przed chwilą, a to de facto jest taka metoda storytellingowa na zasadzie otwierania i zamykania szkatułek, czyli zapowiadam coś, że się wydarzy, zostawiam niedopowiedziane, buduje to zaciekawienie, ale muszę dotrzymać obietnicy, bo inaczej to wszystko chyli się ku upadkowi, a obiecałem, że nawiążę do słowa, dlaczego się zawahałem przy zwrocie “narzędzie”. Ja używam zwrotu narzędzie w kontekście storytellingu, bo tak najprościej, natomiast to jest coś bardzo naturalnego, pierwotnego, ludzkiego i to jest ten pierwszy argument. Dlaczego warto, jest się pochylić nad storytellingiem? Bo to jest coś naturalnego dla ludzi. Od zarania dziejów, od kiedy uznaliśmy ogień i zaczęliśmy przy nim wieczorami przesiadywać, to opowiadamy sobie historie. Historie, już od starożytności zostało określone, że miały trzy podstawowe cele, które miały realizować. Miały uczyć- bardzo ważne w kontekście rozwoju ludzkości, miały wzywać do działania- równie ważne, a jak przełożyć to na dzisiejsze wyzwania rynkowe, to może nawet ważniejsze, a czasami miały dać do myślenia. Jest to ładnie nazywane emocjonalnym katharsis. To są te wszystkie historie, które powodują to, że my się zastanawiamy, czy to, co robimy, jest na pewno efektywne, na pewno dobre. Pierwszy powód, dla którego warto się pochylić nad storytellingiem, to jest to, że on jest absolutnie naturalny i powiedzmy, że jest wpisany w genotyp człowieka.
[Ania] To tak jak Maciek mówisz o rozwoju ludzkości, to ponieważ z pierwotnego zawodu jestem psychologiem, od razu odpala mi się taka myśl, że to, co my doświadczamy, jak się rodzimy i zaczynamy poznawać świat, to też dostajemy różne historie i opowieści, po to, żeby się uczyć, żeby poznawać rzeczywistość, a jak jesteśmy już troszeczkę starsi i jesteśmy gotowi już na to, żeby przeżywać te emocjonalne katharsis, to pojawiają się bajki, które mają dać nam coś odczuć i żeby dać nam coś do myślenia, żebyśmy też jako ludzie wyciągnęli wnioski, więc jak najbardziej jest mi blisko do tego, że to opowiadanie wpisane jest w nasz genotyp i w rozwój zarówno ludzkości, jak i indywidualny jednostki.
[Maciek] U mnie do tej pory na półce, która de facto jest teraz za mną, stoją dwie książki, o wspólnym tytule “Bajki, które leczą”, dokładnie jest tu pokazane wykorzystanie bajek w procesach terapeutycznych, więc jak dla mnie, to idzie ze sobą w parze.
[Ania] Dokładnie.
[Maciek] Drugi powód, to są emocje. Najszybszy przykład, który przychodzi mi do głowy, jest z mojej dawnej branży. Miałem już okazję w pierwszym odcinku przyznać się do tego, że zaczynałem swoją karierę zawodową w jednej z sieci komórkowych i odpowiadałem za kwestie technologiczne. Pamiętam taki moment, kiedy pojawiły się SMS-y, ograniczone do 160 znaków… Tu taka dygresja historyczna dla może młodszych słuchaczy, że tak było. Mieliśmy limit 160 znaków, żeby wyrazić swoją myśl, absolutnie bez polskich znaków, trzeba było nasz język spłaszczać.
[Ania] Tak było, później się jeszcze okazało, że jest to uboga formuła. Ludzie dostają treść i nie są w stanie jej zrozumieć, tak jak my jako nadawcy byśmy chcieli, żeby ona została odebrana.
[Maciek] Dokładnie w tę stronę zmierzasz. Nazywasz to, co się wydarzyło. Bardzo szybko po tym jak pojawiły się SMS-y, pojawiły się pierwsze emotikony, oczywiście uboższe niż te, które mamy teraz, ale pojawiły się. Dla mnie to jest najlepszy powód, nie muszę o nim czytać, ja go doświadczyłem w życiu, że my potrzebujemy emocji w komunikacji. Sam suchy tekst, zawarty w 160, 260, 560 znakach, nic mi nie mówi. Jeżeli ja w tym SMS-ie nie mam uśmieszka, albo smutnej buzi, to bardzo często nie wiem, jak zinterpretować tę wiadomość, która o mnie przyszła.
[Ania] Duża swoboda interpretacji informacji.
[Maciek] Tu nawet ten zwrot “nadinterpretacja” bardzo często wchodzi w rachubę.
[Ania] Tak, a to bywa niebezpieczne.
[Maciek] I to właśnie pokazuje, jak ważne są emocje, a rzeczą, którą storytelling niesie w sobie, to są emocje. Jeżeli mam się emocjonować, bo często też używa się takiego zwrotu, losami bohatera jakiejś historii, to skoro mam się emocjonować, to on musi te emocje przeżywać. Te emocje powodują, że ja mu kibicuję, towarzyszę w jego historii, a to z kolei powoduje, że ta historia na dłużej się do mnie przykleja, zostaje ze mną, po prostu ją zapamiętuję. To jest kwestia emocji. W książce pt. “Gupi muzg”, gdzie ten tytuł napisany jest ze wszystkimi możliwymi błędami…
[Ania] Jedna z moich ulubionych książek. Świetna jest!
[Maciek] Autor, którego nie pamiętam, ale teraz zrobię obrót za siebie… akurat nie stoi ta książka nigdzie na wierzchu, więc podlinkujemy autora i tytuł książki do tego odcinka. Jest podana taka metafora, jak działa ludzka pamięć, jest tam porównanie do czytelni. Pewnie pamiętasz wizyty w czytelniach, jak w czasach szkoły średniej, studiów, tam się wędrowało?
[Ania] Pamiętam widok, żywo to we mnie zabrzmiało, więc wybacz wtrącę Ci się… Pamiętam widok, pamiętam zapach i dźwięk skrzypiącej klepki na podłodze.
[Maciek] Niech zgadnę, że zapach była to mieszanina pasty do podłogi i kurzu, który osiadał na książkach?
[Ania] Dokładnie tak i starego papieru…
[Maciek] Do czego zmierzam? Pamięć ludzka, podobno, bo nigdy tego nie sprawdziłem, więc wierzę profesorowi, który napisał tę książkę, przechowuje wszystko. Teoretycznie w mojej pamięci jest wszystko, czego ja w życiu doświadczyłem. Kłopot polega na tym, że nie wszystko jestem w stanie znaleźć i tu wracam do tej czytelni, żeby znaleźć książkę w czytelni, którą chcieliśmy dostać, to z pomocą bardzo często przychodziły nam szufladki, które zazwyczaj stały blisko wejścia, które…
[Ania] …W których mieszkały krasnoludki w “King Size”…🙂
[Maciek] Bardzo podobne, takie “szuflandiowe”. W tych szufladkach były karteczki z indeksami, przy pomocy których, można było znaleźć odpowiednią książkę. Tutaj pojawia się gwiazdka, uwaga tłumaczenie metafory dla osób, które bardziej żyją w świecie cyfrowym i niekoniecznie pamiętają pachnącą kurzem i pastą do podłogi czytelnię- tak samo działają dyski twarde. Jeżeli wpadlibyśmy na pomysł, żeby w naszym komputerze wyłączyć indeksowanie plików, to nadal mielibyśmy wszystkie dane na dysku, natomiast żadna wyszukiwarka nie pozwoliłaby nam odnaleźć tego, czego szukamy. Musielibyśmy to robić żmudnie, w ręczny sposób. Czy to system indeksów, czy to indeksowanie plików na dysku twardym, to jest to metafora tego, kiedy my potrzebujemy dokopać się do naszych wspomnień, które mamy w pamięci. Tym indeksem albo systemem indeksowania w przypadku naszych mózgów są emocje. Jeśli zapytam Cię Aniu, o Twoje wspomnienie z ostatnich wakacji, to prawdopodobnie/na pewno przypomni Ci się pierwsza rzecz, ale ta związana z największymi emocjami.
[Ania] Dokładnie i to związana z emocjami pozytywnymi.
[Maciek] Najczęściej tak.
[Ania] Tak i to dlatego, że tak mamy poukładaną wspaniałomyślnie pamięć, że te negatywne emocje i wspomnienia z nimi powiązane, chowamy je na dno naszej pamięci, żeby one nam nie przeszkadzały w budowaniu dobrostanu, natomiast absolutnie Maciek zgadzam się z tym co mówisz, że wszystko to, co jest powiązane z emocjami, jest lepiej pamiętanie i łatwiej jest też przywołać, to co zapamiętaliśmy, a co budziło w tym momencie wydarzania się, jakieś nasze uczucia. System indeksowania, poprzez emocje u nas ludzi bardzo silnie działa.
[Maciek] I to jest właśnie drugi powód, czyli pierwszy to jest naturalność, drugi to jest praca na emocjach, a emocje są potrzebne, żebyśmy zostali zapamiętani i powiem tu po raz kolejny, omawiam to często do znudzenia, żyjemy w czasach, kiedy jesteśmy przeładowani treściami, informacjami. Sam fakt, że mój komunikat zostanie zapamiętany przez odbiorcę, według mnie, to już jest bardzo, bardzo dużo.
[Ania] Często to jest taki cel, jaki stawiamy sobie biznesowo, że kiedy idziemy na spotkanie z klientem, czy gdzieś gdzie jest szersze spektrum ludzi, z którymi rozmawiamy, to wtedy chcemy, żeby oni nas zauważyli, zapamiętali i te emocje rzeczywiście są nieodzowne, a rozumiem z tego co opowiadasz, że dobrze dobrana, opowiedziana historia jest tym narzędziem, które pozwala ludziom w tych umysłach zamieszać i pozostawić ten emocjonalny ślad.
[Maciek] Aniu, z pewnością zdarzyło Ci się w życiu oglądać jakiś film dokumentalny?
[Ania] Nawet na szkoleniach pokazujesz taki jeden dokumentalny, który ja bardzo lubię.
[Maciek] Tak, tu akurat moja przewrotność, dla niewtajemniczonych chodzi tu o “Seksmisję”, ale taki naprawdę dokumentalny, pewnie zdarzyło Ci się oglądać.
[Ania] Ostatnio o pandemii, nie wiedzieć czemu.
[Maciek] Pewnie zdarzyło Ci się oglądać jakiś dobry film fabularny?
[Ania] A i owszem!
[Maciek] Teoretyczne fakty, zawarte w filmie dokumentalnym powinny wywoływać emocje, natomiast jak nie są zilustrowane jakimiś krótkimi historiami, które przybliżają te fakty, schodzą do poziomu książki studenckiej, takiej jak się czasami czytało na studiach. Pamiętam taką książkę do materiałoznawstwa z politechniki, gdzie studiowałem, gdzie naprawdę już po drugiej stronie, miałem wrażenie, że jestem przewrócony na lewą stronę, to było tak masakryczne.
[Ania] Twoje porównanie jest bardzo łaskawe, bo ja pomyślałam o czytaniu książki telefonicznej, bo filmy dokumentalne, budzą we mnie dokładnie takie emocje, jak książka telefoniczna.
[Maciek] Czyli mamy fakty, tylko nie robią one na nas wrażenia, więc wyrzucamy je z głowy, bo potrzebujemy miejsca na inne, ciekawsze rzeczy. Pamiętam, że pytałaś o trzy, więc mam trzecie na podorędziu, dlaczego warto pochylić się nad storytellingiem i tutaj przyznam się do swojego sceptycyzmu.
[Ania] Oho! Nie na to żeśmy się umawiali!
[Maciek] Ale umawialiśmy się na szczerość, więc pozostanę w tym nurcie. Do czego zmierzam? W momencie, kiedy zaczęliśmy budować Opowiedz.to, wcześniej jeszcze pod nazwą Rysowienie, pamiętam taki moment, kiedy zaczęliśmy wyjmować z naszych worków doświadczeń różne rzeczy, jakie mamy, sprawdzać jak one się ze sobą łączą i w wyniku tych połączeń powstały nowe wartości, które teraz dostarczamy dla naszych klientów. Był taki moment, pamiętam, było to nad zalewem Zegrzyńskim, powiedziałaś, że te moje doświadczenia z przeprowadzania z organizacji ludzi przez zmianę i ta znajomość procesów zmianowych tej dynamiki, są identyczne z tym, czego doświadczają ludzie, słuchając dobrych historii. Dla mnie taka uderzająca myśl, w pierwszym momencie było takie: “Kurcze tak, rzeczywiście idzie ze sobą w parze…”, a potem włączył się sceptycyzm, do którego teraz oficjalnie się przyznaję, w zasadzie mogę powiedzieć wprost, za który też Cię trochę przepraszam. Wpadłem w taki mechanizm, że nie chciałem… Powiem teraz wprost, tak jak moje myśli biegły w głowie, bo może to nie będzie gramatyczne, piękne zdanie… Nie chciałem jedną kompetencją, opędzać wszystkiego czym się zajmuję. Miałem takie wrażenie, że na siłę przypinam jedną umiejętność do innego obszaru, a jest to dla mnie o tyle ważne, że przez tyle lat funkcjonowania na rynku, zdarzyło mi się widzieć takie próby podciągania jednej umiejętności do wszystkich tematów.
[Ania] Obsługiwać wszystkich jedną umiejętnością.
[Maciek] Tak, nie cenię tego, nie uważam, że to jest dobre, więc nie chciałem iść tą drogą. Broniłem się przed łączeniem zmiany i storytellingu.
[Ania] Przyznaję rękami i nogami- Tak było!
[Maciek] Ale ziarno zostało zasiane, a ponieważ tym storytellingiem pracuję/pracujemy dość często, to miało okazję tam sobie kiełkować i każde kolejne spotkanie ze storytellingiem, utwierdziło mnie w tym, że rzeczywiście nie sposób jednego z drugim rozerwać. Potem przyszła książka pt. “Mistrzowie sprzedaży, jak oni to robią”, gdzie wprost jest opisane, jak to ze sobą koreluje, jak się łączy zmiana i storytelling, więc ten niewielki pierwiastek mojego autorytetu zewnętrznego został nakarmiony literaturą, a do reszty dorosłem sobie powoli sam. Puentując tę przydługą odpowiedź na Twoje pytanie, trzy powody, dla których warto zająć się storytellingiem, trzeci, bo pierwszym była naturalność, drugi to emocje, trzecim jest to, że historia w bardzo płynny, naturalny sposób, łączy się z tym, w jaki sposób ludzie przechodzą przez zmianę. Zmianę rozumianą jako proces decyzyjny: Nie chciałem czegoś kupić- kupuję. Zmianę rozumianą jako zmiana w swoim życiu: Nie chciałem zmieniać stylu życia- zmieniłem. Za tym stoi naturalny proces podejmowania tej decyzji, przechodzenia przez zmianę, a dobra historia idzie dokładnie tym samym rytmem. Bohater dobrej historii, na początku zazwyczaj nie chce być bohaterem, tylko coś go wzywa, zmusza do działania. Jak go zmusza, to on się waha. Bardzo ludzkie, mam tak bardzo często. To, co różni bohatera od przeciętnego śmiertelnika, to jest to, że mimo wahania, bierze się do roboty. To jest coś, co ja bym chciał, żeby mi towarzyszyło w każdym momencie mojego życia, żebym jednak ruszał do przodu. Potem jak już bohater ruszy do przodu, to nie zawsze mu się udaje i znowu ja jako widz, słuchacz, czytelnik, mogę tu odnaleźć siebie. Ja też parokrotnie w życiu brałem się za różne rzeczy i było ciężko. W niektórych przypadkach odpuściłem. Fajne byłoby nie odpuszczać. “Kurczę ten bohater nie odpuścił, zobaczmy co dalej u niego” i tak wciągamy się w historię, ponieważ jej cykl, jest tożsamy z tym, jak w naszej głowie zachodzi proces zmiany naszego życia i to jest trzeci z argumentów, który uważam za najsilniejszy z tych, które wymieniłem.
[Ania] I w tym procesie zmiany, o którym opowiadasz, też jest bardzo dużo emocji, dzięki którym jesteśmy w stanie emocje naszych odbiorców obsłużyć, nakarmić, zaopiekować się nimi, właśnie dzięki dobrej opowieści. Jak mówisz o procesie zmiany, przychodzi mi do głowy też taka rzecz. Mam zwyczaj pracy metaforą i zdarza mi się, mówić o tym, że proces rozwojowy, szkolenie, sprzedaż, to jest zabranie ludzi w podróż, a podróż ma to do siebie, że zaczyna się z punktu A, a kończy w punkcie B i tam po drodze dzieją się różne rzeczy. Kończymy w innym miejscu, w innym momencie, z innym sobą, z innymi emocjami i myślami niż zaczynaliśmy, więc tutaj rzeczywiście te opowieści są w stanie nas w taką podróż zabrać i pomóc nam zobaczyć coś nowego, odkryć, czasami też pomierzyć się z wyzwaniami, ale skończyć w innym, niejednokrotnie lepszym miejscu, więc fajnie, że o tym mówisz.
[Maciek] Teraz mówisz o innym, niejednokrotnie lepszym miejscu, a na początku mówiłaś, że jest to podróż z punktu A do punktu B. Powiedziałbym nawet, że bardzo często jest to podróż, która jest planowana na przebycie drogi z punktu A do punktu B, a w trakcie tej podróży okazuje się, że my chcemy C, albo D i to też jest bardzo naturalne w historiach, ale też w naszym życiu, że my jako bohaterowie naszego życia, bohaterowie historii, których słuchamy albo które oglądamy, dorastają, rozwijają się w trakcie tej podróży i nagle okazuje się, że chcą czegoś więcej, albo że są w stanie dać coś więcej innym. To też jest element magnetyczny w dobrej historii, że my możemy sobie poobserwować ewolucję, rozwój bohatera i to jest przestrzeń, żebyśmy mogli przyłożyć to do siebie. To są już że tak powiem, bardzo życiowe kawałki.
[Ania] Co do zasadności stosowania storytellingu, jako dodatkowego narzędzia, jako narzędzia, które działa, budzi emocje, pozwala się wyróżnić, być zapamiętanym, zbudować u odbiorców opowieści odczucia, to nie mam wątpliwości. Wątpliwość pojawia mi się, wtedy, kiedy uruchamiam w głowie swoje wspomnienia z czasów szkolnych. Wyobrażam sobie, że taki Maciek Cichocki, który maturę ustną z polskiego zdał na szóstkę i tak, jak tego Maćka Cichockiego dzisiaj słucham, to jest taki facet, który nie ma problemu z gadaniem. Jak dostaje temat, ma bogatą wiedzę, odpala mu się 150 wątków i snuje opowieść. A co z takimi biednymi żuczkami, które jak chodziły do szkoły, to rozprawka była równoznaczna z wyzwaniem pod tytułem “opłynięcie kuli ziemskiej wpław”, które dzisiaj nie brylują w towarzystwie, nie żonglują słowami, nie potrafią malować słowem? Czy dla takich biednych żuczków jest szansa, żeby mogli ten storytelling i jego siłę wykorzystać? Ciekawa jestem teraz, co mi powiesz?
[Maciek] Pierwsza rzecz, która mi przychodzi mi do głowy, że trochę się usprawiedliwiamy. Zawsze patrzymy na tego przysłowiowego Maćka Cichockiego, którego powołałaś do przykładu. Patrzymy na niego w momencie, kiedy on jest już na jakimś etapie swojej drogi, swojego rozwoju. Przez to nam się wydaje, że on zawsze tak miał. Nie miał… Ta matura, o której wspomniałaś, to był akt desperacji z mojej strony. Ja po prostu nie byłem przygotowany, więc improwizowałem. Okej, wybroniłem się… wybroniłem się, można powiedzieć idealnie, bo dostałem najwyższą z możliwych ocen, ale nie ma czym się chwalić, bo ja poszedłem nieprzygotowany. Od tego czasu do miejsca, w którym jestem, do miejsca, w którym chcę być, a to cały czas jest rozwój, to była droga. To nie jest tak, że coś się wydarzyło od razu. Przychodzi mi do głowy bardzo często Darek Puzyrkiewicz, autor książki “Biblia copywritingu”. On mówi coś takiego, że jeżeli chcesz zacząć pisać efektywnie, to po prostu zacznij pisać, a nie zastanawiaj się, jak to zrobić. Na początku, jak to czytałem, to było to dla mnie, takie trochę: “no tak, cwana gapa, tak sobie powiedział”, ale im dłużej o tym myślę, tym więcej jest w tym prawdy, bo my sami bardzo wysoko sobie stawiamy poprzeczkę. Mam wrażenie, że za wysoko. Skąd to wiem? Jak słucham historii opowiadanych przez uczestników moich szkoleń, naszych, to widzę, że oni bardzo często próbują zbudować jedno zdanie, które spowoduje, że…
[Ania] Klękajcie narody, tak?
[Maciek] … wszystkim kolana zmiękną, rzęsy zatrzepoczą, a łzy poleją się gęstym strumieniem po policzkach. Nie! Historia składa się z prostych zdań. Im prostszych, tym łatwiejszych do zrozumienia. Im łatwiejszych do zrozumienia, tym lepiej zapamiętywanych. To jest składanie prostych klocków. Jestem zdania, że każdy z nas może się nauczyć opowiadać historie.
[Ania] A od czego zacząć? Tak do konkretów.
[Maciek] Dokończę tylko jedną rzecz, bo też mam świadomość, żeby to nie zabrzmiało w tej chwili jakoś patetycznie. Ja wiem, że u jednych ta droga będzie trochę dłuższa, a u innych będzie trochę krótsza, bo mamy naturalne predyspozycje. To tak, jak w sporcie. Są zawodnicy, którzy po prostu talent muszą obudować treningami, a są tacy, którzy talentu mają mniej, więc muszą dużo więcej trenować. Efekt finalny u jednych i u drugich może być rewelacyjny, więc uważam, że tego można się nauczyć, jak każdej innej rzeczy. W międzyczasie zapytałaś, od czego zacząć? Myślę, że dobrze sobie uświadomić, że wbrew wszystkiemu storytelling jest uporządkowaną, nazwijmy to dziedziną nauki. Taki zwrot mi przyszedł do głowy. Do czego zmierzam? Jest wiele na rynku gotowych i sprawdzonych struktur, na których możemy oprzeć nasze pierwsze historie. Takim absolutnym kanonem jest podróż bohatera, często nazywana monomitem, zawdzięczamy ją Josephowi Campbellowi, który przebadał mitologię starożytną i znalazł elementy łączące te wszystkie mity. W ten sposób dał nam przepis na dobrą historię. Dlaczego mówię dobrą historię? Dlatego, że zgodnie z tym przepisem autorstwa Josepha Campbella, swoje mało znane dzieło pod tytułem “Gwiezdne Wojny” stworzył George Lucas. Zgodnie z tym przepisem Josepha Campbella, swoje mało znane dzieło pod tytułem “Matrix” stworzyli bracia Wachowscy. To pokazuje, że to działa.
[Ania] To cudownie. Ja się bardzo cieszę! “Matrix” to fantastyczny film- uwielbiam, “Gwiezdne Wojny” również. Uważam, że dzieło Campbella wiekopomne, tylko zabij mnie, jeżeli mam ułożyć historię, korzystając z tych podpowiedzi, bo ja przy trzecim kroku wymiękam, gubię się, jestem zaplątana niczym kłębek nici w łapach kota.
[Maciek] Bazując na tym, że rozmawiamy sobie w cztery oczy i nikt tego nigdy nie usłyszy, to powiem Ci, że ja też.
[Ania] O Jezu, jak to dobrze Maciek… ale teraz jakoś trzeba wyjść z twarzą.
[Maciek] To jest struktura na długi film, na książkę.
[Ania] Okej.
[Maciek] I jestem daleki od tego, żeby ją fundować, do tego, żeby według tego modelu, tych 12 kroków, albo czasami nawet więcej. Tu oczywiście podlinkujemy odpowiednie modele w tym odcinku, bo nie o wszystkich jest czas, żeby tutaj dokładnie opowiedzieć. Nie widzę zastosowania tejże metody do takiej, krótkiej historii, która ma być wykorzystana na przykład w biznesie. Jednocześnie uważam, że warto się z nią zapoznać, z jednej podstawowej przyczyny- żaden inny znany mi model, struktura opowieści dostępna na rynku, tak dobrze nie pokazuje tego, co jest kwintesencją, jeśli chodzi o budowanie dramaturgii i napięcia w historii, a są to perturbacje, jest to moment, kiedy bohater próbuje, nie udaje mu się, wraca do prób, rezygnuje. Jest zniechęcony, podnosi się, jak Feniks z popiołów. Większość modeli na rynku spłaszcza ten etap, a podróż bohatera go bardzo wysyca. Dlaczego to jest ważne? Ja często na warsztatach zadaję takie pytanie, teraz mogę Tobie je zadać, więc pójdźmy w tę stronę. Czy zdarzyło Ci się kiedyś oglądać film albo czytać książkę, gdzie bohater na jednej stronie książki, albo w jednej scenie filmu, popadł w jakieś tarapaty, a na następnej stronie lub w następnej scenie już miał rozwiązanie i po wszystkim?
[Ania] Odpowiedź brzmi: oczywiście, że nie, a nawet gdybym takie dzieło obejrzała, bądź przeczytała, to byłabym potężnie rozczarowana.
[Maciek] No właśnie. I teraz, do czego zmierzam? Moje doświadczenie jest takie i ciekaw jestem czy zgodne z Twoim… Rzucę taką szacunkową liczbę- 90% niech będzie, że zdecydowana większość narracji biznesowych sprowadza się właśnie do takich cudów. To znaczy: “Drogi Kliencie, zauważyliśmy, że borykasz się z takim problemem, mamy takie rozwiązanie.”
[Ania] Lek na całe zło.
[Maciek] Tak albo wewnętrznie. Idziemy na zarząd i mówimy, że zdiagnozowaliśmy taki problem w naszej firmie, mamy takie rozwiązanie.
[Ania] Często słyszę takie historie i one mają swój dalszy ciąg. Zwłaszcza te związane z zarządem i powiedzeniem: dostaliśmy wyzwanie, zrealizowaliśmy je w 3 prostych krokach.
[Maciek] Domyślam się, w którą stronę zmierzasz… To zróbcie więcej, tak?
[Ania] Dokładnie tak.
[Maciek] Jak realizujecie cuda, to chętnie Was wykorzystamy. No jasne, że tak. Jakbym miał na pokładzie cudotwórcę to zlecałbym mu zdecydowaną większość mojej roboty. Czemu nie? W końcu się na tym zna.
[Ania] A Campbell mówi: pokaż, że wcale nie było tak prosto.
[Maciek] Tak i teraz zdanie łącznik, dla mnie szczególnie ważne. Nie oglądamy takich filmów, nie czytamy takich książek, a chcemy tak się komunikować z ludźmi? No nie.
[Ania] Bo chcemy być superbohaterami. Wiesz, to jest taka pokuta.
[Maciek] Aaaa tak. Nasza nieomylność, perfekcjonizm- tutaj temat na wiele, wiele odcinków nam się zaczyna mnożyć, ale wracając do sedna: skoro to nie działa w książkach, skoro to nie działa w filmach, to nie róbmy tego w komunikacji, którą stosujemy. Moim zdaniem, po to jest podróż bohatera, żeby sobie uświadomić, że dobre historie budują się tam, gdzie nie od razu wszystko wychodzi idealnie. Przecież można pójść do klienta i powiedzieć: “Drogi kliencie, widzę, że masz taki kłopot, a podobne sytuacje na rynku obserwujemy od kilku lat. Zaczęliśmy szukać rozwiązania. Pierwszym pomysłem było rozwiązanie X. Naszym zdaniem byliśmy w ogródku, ale po kontaktach z klientami okazało się, że nie jest idealnie. Zmieniliśmy tutaj, dodaliśmy to, zrezygnowaliśmy z tego. I teraz z pełną odpowiedzialnością proponuję Ci nasze rozwiązanie.” To jest ta sama historia.
[Ania] Tak, to jest ten niesamowity moment, Ty to na szkoleniach opowiadasz, że my kibicujemy bohaterowi wtedy, kiedy on popada w tarapaty. A ja do tego zawsze mam ochotę dodać, tylko nigdy nie zdążam się wciąć, więc teraz to robię, że we mnie dużo większe przekonanie o profesjonalizmie budzi taki bohater, który ma kłopot i potrafi stawić mu czoła i podjąć rękawice. Nauczyć się czegoś nowego, zrobić coś lepiej, udoskonalić, niż taki, który wziął, zrobił, sukces, dziękuję, do widzenia.
[Maciek] Wiesz, jedna historia, że zrobił sukces, odbiera mi szansę, że ja tego doświadczę. Natomiast historia bohatera, który trudził się, małymi krokami rozwiązywał problem, daje mi nadzieję, że ja też mogę. To jest w zasięgu moich rąk.
[Ania] To jest ta emocja, która się budzi, takiego empatycznego współodczuwania i powiedzenia: „Kurczę, to jest takie ludzkie, takie moje, ja w to wierzę”. Historie, które są przekonywujące, to są takie, które odbieramy jako prawdziwe, autentyczne.
[Maciek] No zobacz. Mamy w tej chwili modę w biznesie i teraz znowu używam słowa “moda”, ale nie chcę negować tego, co będzie po tym słowie “moda”. Moda na wdrażanie technologii zwinnych, w różnych obszarach. One się wywodzą z produkcji, teraz się rozchodzą szeroką rzeką po wielu branżach i dobrze, to moim zdaniem bardzo wartościowe podejście do biznesu. W same technologie zwinne wpisana jest metoda małych kroków, poprawiania rzeczy na etapie najmniejszych elementów. To już pokazuje, że tu nie ma mowy o cudzie. Finalnie pokazuje, że firma taka i taka zaoszczędziła tyle i tyle milionów na etapie produkcji. To jest historia o tym, że oni wprowadzili szereg malutkich zmian, nie wszystkie były trafione. To jest historia ludzi przede wszystkim. To jest historia ludzi, którzy nauczyli się zgłaszać dostrzegane przez siebie niedoskonałości. Wrzucaj do tych przysłowiowych skrzynek, gdzie się zgłasza takie informacje o proponowanych optymalizacjach. W wyniku zaangażowania tych ludzi, obserwacji ich środowiska, ich gotowości do działania, finalnie możemy powiedzieć, że zaoszczędziliśmy tyle i tyle.
Przy okazji zobacz, że jeżeli opowiem taką historię na tym przysłowiowym zarządzie czy gdzieś to, w jaki sposób zbuduję zaangażowanie ludzi na przyszłość? Przecież właśnie pokazałem, że to oni zrobili.
[Ania] To Maciek, podsumowując… Aha, przepraszam, bo Ci przerwałam…
[Maciek] Nie, nie, okej przycinaj. Ja wchodzę w temat, który uwielbiam, więc mógłbym długo i namiętnie, więc na wagę złota są stopowania mnie. Doceniam i dziękuję.
[Ania] Ale bardzo Cię proszę. Przyszła mi taka myśl do głowy, że to, co działa i czego warto się nauczyć, to jest opowiadanie dobrych historii, a nie bajek, bo w bajkach zdarzają się cuda. W historiach, w życiu, doświadczamy różnego rodzaju problemów, znajdujemy sposoby, żeby stawić czoła tym wyzwaniom. Wychodzimy obronną ręką i koniec końców lądujemy w innym miejscu, więc nie bajanie a storytelling właśnie- snucie opowieści.
[Maciek] Super, że to tak porównałaś, bo wyszliśmy od podróży bohatera. Oboje, ją w jakiś sposób zanegowaliśmy, w sensie, że to jest trudna technika.
[Ania] Trudna, tak.
[Maciek] Mam nadzieję, że udało mi się pokazać, dlaczego warto się, mimo wszystko, nad nią pochylić. I teraz kontynuacją jest właśnie sześć kroków Pixara, na przykład. Idę do świata bajek, konsekwentnie idę do świata bajek, po tym, co powiedziałaś. To jest taka metoda, która też jest ogólnodostępna. Pixar podobno, jak jakiś temat trafia do nich na stół, na tapet, no to najpierw sprawdzają, czy ta historia ma właśnie takie 6 kroków, taki schemat. Ta struktura wydaje mi się już dużo prostsza i dużo szybsza do wykorzystania w biznesie, przy czym bez świadomości roli perturbacji, która wynika z podróży bohatera, ma szansę być właśnie bajką. My szukamy tej historii, która jak to ładnie powiedziałaś, nie jest bajką, tylko jest historią, która daje do myślenia. Miejmy z tyłu głowy podróż bohatera, a bardziej wniosek z niej, że kluczowe są perturbacje. Potem możemy poszukać prostszych technik, w ramach odpowiedzi na pytanie “jak zacząć?”. Jako przykład podaję 6 kroków Pixara. Oczywiście też podlinkujemy i opiszemy w materiale pod odcinkiem. Można iść sobie w stronę. Na przykład jest taka struktura, która była wykorzystywana w japońskich bajkach, a potem wróciła do życia w momencie, kiedy jedna z części gry Nintendo, jedną z części gry o braciach Mario, stworzyli w oparciu o tę metodę. Teraz będę sobie łamał język, możecie się śmiać. To się nazywało kishotenketsu. Jeżeli ktoś wyłapie, co ja powiedziałem i wpisze w Google, to spokojnie znajdzie tę strukturę budowania historii. Także tych narzędzi trochę mamy. Ja polecam 6 kroków Pixara.
[Ania] To jest fajna technika, która tak doprecyzowuje, ułatwiając start w snuciu opowieści. Pixar daje początki zdań, które nas nakierowują, jak tę opowieść tworzyć, więc rzeczywiście ja tę podpowiedź Twoją bardzo lubię, cenię, stosuję i podziwiam.
[Maciek] Wiesz, co spróbuję z głowy, czyli z niczego. Nikt teraz tego nie sprawdzi, ale nie mam jej przed oczami. Spróbuję z głowy, czyli z niczego. „Był sobie”, czyli wprowadzamy bohatera na scenę. To jest początek, pierwszy krok z sześciu kroków w historii- „Był sobie”. Potem jest „każdego dnia”, czyli codzienność bohatera, co tam codziennie się u niego działo. Trzeci krok to jest: „aż pewnego dnia”, coś się wydarzyło, coś zmieniło jego rzeczywistość. Czwarty krok: „z tego powodu”, ponieważ coś się zmieniło, to z tego powodu coś się zaczęło dziać. Piąty krok: „aż wreszcie”, z tego powodu coś się zaczęło dziać, aż wreszcie do czegoś doszło. Na tym to polega i szósty krok: „odtąd”, czyli morał, który płynie z tej historii. Sześć kroków Pixara, które rzeczywiście tak jak mówisz…
[Ania] Cudownie intuicyjne to jest.
[Maciek] Tak, takie bardzo naturalne i rzeczywiście wymaga kończenia zdań. Czasami warto zamienić zdania, że nie “był sobie”, bo to jest takie bajkowe, ale może być na przykład: „pracowaliśmy z takim klientem, przychodzi mi do głowy taka sytuacja, doświadczyłem czegoś takiego”, zamiast tego “był sobie”, ale reszta zdań jest naprawdę konieczne. Jeszcze raz podkreślę: historie robią perturbacje bohatera, więc pamiętajmy o tym z tej podróży bohatera, a potem stosujmy prostsze techniki. Będzie łatwiej, szybciej, sprawniej. Nie sztuka się narobić, sztuka, żeby było efektywnie.
[Ania] Żeby było efektywnie, żeby się nie narobić, to ja mam dla Ciebie zdanie do dokończenia. Z żadnej struktury, z mojej głowy, będzie ciężko. Jesteś gotów?
[Maciek] No nie wiem, czy na to w ogóle można być gotowym, no ale wiesz… bawmy się!
[Ania] Projekt nasz z Opowiedz.to, gdzie wykorzystaliśmy storytelling i jesteś z niego dumny to?
[Maciek] To danie w prezencie ludziom godziny i pięćdziesięciu dwóch minut życia.
[Ania] No to teraz rozwiń.
[Maciek] To nie jest największy z naszych projektów, ale zawsze przychodzi mi pierwszy do głowy, bo mam do niego olbrzymi sentyment. Najłatwiej to sobie wyobrazić w ten sposób: Ci, którzy pracują w dużych firmach, to prawdopodobnie tego doświadczają raz na jakiś czas… Czytaj raz na rok, albo raz na pół roku… Jest takie zebranie, gdzie są podsumowane osiągnięcia firmy w danym okresie i w tym konkretnym przypadku, o którym mowa, była ta taka zwyczajna dwugodzinna nasiadówka, gdzie po prostu idą prezentacja za prezentacją. Każdy dział wychodzi i mówi, co miał zrobić, co zrobił, co wyszło, co nie wyszło, czego więcej, czego jeszcze więcej, co kiedy, co kiedyś. Jak już śpicie to dobrze, bo to chciałem pokazać. To jest takie nawalanie faktami. Trafił do nas klient, który według mnie miał genialną rzecz i go uwielbiam za ten pomysł. Stwierdził, że chce to zrobić krótko i atrakcyjnie, po to, żeby ludziom oszczędzić tego siedzenia na kolejnej prezentacji. To jest produkt, z którego jestem dumny i on jest taki ciepły, taki pluszowy wokół mnie, bo udało nam się ten temat zamknąć w 8 minut. 8 minut historii i obrazu. Pokazać wszystko, co ważne, spowodować, że ludzie się uśmiechnęli w paru momentach, albo wręcz zaśmiali, zapamiętali co mieli zapamiętać, a potem mieli godzinę pięćdziesiąt dwa wolnego. Czas jest tym elementem, którego najbardziej łakniemy i potrzebujemy, więc jak pytasz o taki, z którego jestem najbardziej dumny, to może nie jest to największy nasz biznesowy projekt, na pewno nie jest, ale ten mi przychodzi jako pierwszy do głowy. Poczekaj, poczekaj… Zanim mnie tu zaskoczysz następnym pytaniem, to skoro mówisz “my”, no bo “my”, bo Opowiedz.to, to my, więc pozwól, że odbiję piłeczkę. A projekt stworzony przez Opowiedz.to, z którego Ty jesteś najbardziej zadowolona, dumna, gdzie był wykorzystany storytelling, to?
[Ania] Yyy… Poczekaj, bo jak wprowadzimy szkolenie z wystąpień publicznych, to ja mówię, żeby nie mówić “yyy”, tylko żeby milczeć.
[Maciek] Tutaj jingla wstawimy.🙂
[Ania] Chwila zastanowienia. Tak, jest taki projekt, jeden z naszych pierwszych, w którym opowiedzieliśmy historię brandu, tego, jak zmieniało się logo na przestrzeni od 1966 roku, aż po 2016, jeżeli dobrze pamiętam, takiego mało znanego gracza na rynku finansowym- firmy Mastercard. Gdzie narysowaliśmy naszą pierwszą naścienną opowieść i w niej zawarliśmy historię zmian loga tak jak wspomniałam. Wplatając w to opowieść o wydarzeniach w poszczególnych latach, kiedy te zmiany się działy, a oprócz tego, że zmieniało się logo, to na przykład znane zespoły wydawały swoje płyty, działy się olimpiady, które były sponsorowane przez Mastercard, wydarzała się Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, która biła swój kolejny rekord. Tak powstała, taka zmiksowana zobrazowana historia, zwizualizowana, narysowana na ścianie przy recepcji, zaczynająca się, tak jak wspomniałam w 1966 roku, kiedy to oprócz tego, że powstało Mastercard, jeszcze wtedy nienazwane Mastercard.
[Maciek] Wiesz, co ja sobie otworzyłem sobie zdjęcie z tej pracy… 66 rok, Beatlesi zaśpiewali “Help”, a na antenie rzadko wtedy oglądanej telewizji pojawił się pierwszy animowany serial o Batmanie oraz firma, o której mówimy. To był też czas lądowania na księżycu i to jest właśnie na tym rysunku. Właśnie w tej chwili na niego patrzę.
[Ania] Tak, to jest ten projekt. Jeden obraz jest wart tysiąc słów, a jak słowa to Maciek, bardzo Ci dziękuję.
[Maciek] Wiesz co, jak mowa o słowach to w międzyczasie mi jeszcze przyszła jedna rzecz do głowy, jeżeli… Najwyżej wytniesz mnie, jeżeli uznasz, że to już było niepotrzebne.
[Ania] Dobrze.
[Maciek] Zapytałaś mnie, czy każdy może opowiadać i bardzo mocno zagrało we mnie to pytanie. Zależy mi na tym, żeby sprowadzać to, nie chcę mówić tak szumnie “pod strzechę”, ale żeby pokazywać, że tu jest mowa o prostych rzeczach. I właśnie teraz, jak mówisz “słowo”, struktury, strukturami, ja o nich wspomniałem i potem złapałem się na tym, że to się zrobiło takie bezduszne, narzędziowe. Może powiem jeszcze dwie rzeczy, żeby było bliżej i prościej do zastosowania?
[Ania] Bardzo proszę.
[Maciek] Historia to są słowa i ja mam bardzo dużą przyjemność z zabawy słowami, z eksperymentowania które słowo, co powoduje i jako pierwszy krok… zostawmy tę etykietę “storytelling” na razie z boku. Jako pierwszy krok do efektywności komunikacyjnej, w którą storytelling się wpisuje, ale to nie jest jedyna metoda, to jest pobawić się słowami. Do czego zmierzam? Wyobraź sobie, że otwierasz gazetę i czytasz taką notatkę prasową: Na skrzyżowaniu ulic X i Y, mieście Z, zderzyły się dwa samochody, jeden z nich jechał z prędkością taką. Z jakiegoś powodu, bierzesz drugą gazetę i inny dziennikarz opisuje tę samą sytuację: W miejscowości takiej i takiej, na skrzyżowaniu ulic takich i takich, zderzyły się dwa samochody, jeden z nich pędził z taką prędkością. Który jechał szybciej?
[Ania] Ten, co pędził.
[Maciek] I to jest zabawa słowami! Mamy bogactwo języka polskiego. Nie jestem specjalistą językowym, bardzo bym chciał, ale to nie jest akurat moja domena. Cały czas się uczę, doszkalam, natomiast to nawet słychać dla ucha. Zobacz jaką historię zrobił samochód, który jechał, a jaką zrobił samochód, który pędził.
[Ania] Żyjemy w momencie, w którym słowa mają kolosalne znaczenie.
[Maciek] I są niestety nadużywane.
[Ania] Dokładnie. Wystarczy odpalić pierwszy lepszy portal i zobaczyć, jak są przekazywane fakty na temat epidemii, która dzieje się na naszych oczach i jak opisywana jest historia, której jesteśmy współautorami.
[Maciek] Mam potrzebę dodać tutaj jedną rzecz, bo mam wrażenie, że ta historia nie jest opisywana, ona jest kreowana. Słuchałem ostatnio naszego zaprzyjaźnionego podcastu “SETki inspiracji”, gdzie Adam Walerjańczyk słusznie zauważył, że w jakimś odcinku wiadomości, do których się odwoływał, była wzmianka o tym, że został wyleczony pacjent zero. Wzmianka trwała 30 sekund. Reszta wiadomości, które trwają do pół godziny, to było bombardowanie nas tym, co jest straszne. Ja nie mówię, że sytuacja nie jest trudna, ale mam wrażenie, że warto też szukać pozytywów i w nich też dbać o taki przekaz, żeby on zostawał. Najłatwiej jest straszyć, to jest stosunkowo proste do zrobienia. Pytanie, czy zawsze musimy? Mamy szeroki wachlarz emocji, na które możemy oddziaływać. Naprawdę strach, obiekcje, obawy, nie są jedynymi, które mogą nas uruchomić do działania. Nie chcę wdawać się w polemikę, które są lepsze, ale na pewno nie są jedynymi, więc zawsze można bawić się słowami, ale szukać pozytywów, patrzenia w jasną stronę mocy itd.
[Ania] No i w tym wszystkim, co powiedziałeś w ostatnich kilku zdaniach Maciek, mam wrażenie, że jest kwintesencja tego odcinka. Słowa, opowieść, to jest narzędzie jedno z wielu. To jest narzędzie, które ma potężną moc. Narzędzie, którego się można nauczyć, po to, żeby wykorzystywać świadomie. Tym katalizatorem, który sprawia, że to narzędzie działa, są emocje, a właśnie opowieścią je budzimy. Storytelling jest nie do wszystkiego, ale dla każdego, bo są proste struktury, które pomagają nam poukładać te historie, które tworzymy tak, żeby realizowały zakładany przez nas cel. Coś do dodania?
[Maciek] Cisza, żeby nie przegadać tego, jak to podsumowałaś, bo sam lepiej tego nie zrobię. Absolutnie się z Tobą zgadzam.
[Ania] A cisza w opowieściach też jest bardzo potrzebna.
Bardzo Wam dziękujemy za spotkanie, a Tobie Maciek za Fantastyczne opowieści!
Anna Kędzierska.
[Maciek] Maciek Cichocki.
[Ania] Opowiedz.to
[Maciek] A w następnym odcinku, obiecujemy, że zamienimy role i teraz, uważaj Aniu, bo to ja ostrzelam Cię pytaniami, w kontekście cały czas bliskim storytellingowi, ale digital storytellingowi, czyli przyjrzymy się temu, jak łączyć historię z nowoczesnymi mediami, które nas otaczają. Zapowiadam, że to ja będę Cię męczył, bo to Ty ściągnełaś, także za to odpowiadasz.
[Ania] Strzelaj, a ja nie będę uciekać. Będzie Ci łatwiej. Bardzo dziękujemy za dzisiaj.
[Maciek] Dziękujemy za słuchanie.
[Ania] Wszystkiego dobrego!
Jak słuchać naszego podcastu:
Możesz nas słuchać praktycznie wszędzie. Siedząc przed komputerem, jak również będąc w ruchu, za pośrednictwem Twojego telefonu. Mówiąc krótko kiedy chcesz i tak jak lubisz.
Recenzuj nasz podcast
Kiedyś w sklepach na konopnym sznurku wisiał brulion, z którego okładki wielkimi literami krzyczał tytuł książka skarg i zażaleń.
Teraz mamy recenzje. Niekoniecznie tylko ze skargami. Jeśli masz jakieś przemyślenia, wnioski albo rekomendacje dla innych słuchaczy napisz nam recenzję. Będziemy wdzięczni i zmotywowani do dalszej pracy.